Jeżeli duszpasterze pozwolą młodzieży odkrywać marzenia, na świecie będzie wielu takich ludzi jak Stanisław Kostka. Bo jeśli Kościół może coś wnieść dziś do społeczeństwa, to ludzi pełnych entuzjazmu do przeżywania swojego życia – mówi w rozmowie z KAI ojciec Paweł Brożyniak SJ, dyrektor KOSTKI, Publicznego Liceum Ogólnokształcącego Jezuitów imienia świętego Stanisława Kostki w Krakowie.
Dorota Abdelmoula (KAI): Wraz z początkiem nowego roku kalendarzowego, Kościół w Polsce rozpoczyna obchody Roku św. Stanisława Kostki. Jak ktoś, kto żył 500 lat temu, może inspirować współczesną młodzież i duszpasterzy?
O. Paweł Brożyniak SJ: Przyznam, że kiedyś też zadawałem sobie takie pytanie, tym bardziej, że ten święty inspiruje mnie mocno od 10 lat. Byłem przekonany, że ten Stanisław, który w hagiografiach jest przedstawiany jako cukierkowaty chłopak z rumieńcami, ze złożonymi rączkami i oczami skierowanymi ku niebu, mdlejący na głos przekleństwa, musiał mieć w sobie coś ciekawszego, co ujęło innych ludzi. I odkryłem, że to był człowiek wielkich pragnień.
Na co dzień pracuję z młodzieżą w szkole i wiem, że młodzi ludzie – przynajmniej w Polsce – nie zawsze mają odwagę stawiać przed sobą wielkie pragnienia. Nie wierzą, że mogą je zrealizować. A Stanisław Kostka jest dla mnie przykładem kogoś, kto pomimo różnych trudności: choroby, kłopotów z nauką, z braćmi i rówieśnikami, odkrył w sobie wielkie pragnienie i zaproszenie Matki Bożej, by wstąpić do zakonu jezuitów. To nastolatek, który daje się porwać takiemu powiewowi w żagle.
Patrząc z perspektywy tych 10 lat, bardziej niż 450-lecie jego śmierci, celebrowałbym jego cnoty: roztropność, męstwo, umiarkowanie, sprawiedliwość. Bo przede wszystkim, to był młody człowiek, którego dom rodzinny przygotował do samodyscypliny i życia zgodnie z wartościami. To dzięki temu, umie on nazywać swoje pragnienia i ponosić konsekwencje, które wynikają z zamiaru ich realizacji.
Kiedy w 2008 r. ogłaszaliśmy św. Stanisława Kostkę patronem młodzieżowych grup jezuickich MAGIS, część moich współbraci mówiła, że “odgrzewam stare kotlety”. Ale ja, modląc się przed jego relikwiami w Starej Wsi koło Brzozowa, odkryłem, że to był człowiek wielkiej odwagi! Gość, który – bez GPS-a, karty kredytowej, butów trekkingowych i termicznej odzieży – po prostu przeszedł 1,5 tys. km – z Wiednia przez Augsburg i Dillingen do Rzymu – i który miał odwagę pójść w ciemność, w nieznane jutro. Jak wielka musiała być jego wiara!
Jan Paweł II nazwał jego życie “biegiem na przełaj ku świętości”.
– Tak. Kiedyś zapytałem o. Federico Lombardiego, jezuitę i ówczesnego rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej, czy Jan Paweł II kiedykolwiek coś powiedział o św. Stanisławie Kostce. I dowiedziałem się, że na 10-lecie pontyfikatu papież odwiedził Kwirynał, gdzie pochowany jest święty i tam powiedział wspomniane przez Panią słowa. Tam też nazwał św. Stanisława “patronem trudnych dróg”, choć dla mnie jest on patronem wszystkich dróg, którymi chodzą dziś młodzi. Proszę zobaczyć, jakie to jest aktualne! Ilu młodych dziś krąży po świecie, żeby odnaleźć swoje miejsce i aby realizować swoje marzenia.
Najczęściej patrzymy na św. Stanisława jako na patrona młodzieży. Ale czy ten, nazwijmy to: nietuzinkowy chłopak, który jednak znalazł zrozumienie wśród księży, może czegoś nauczyć także współczesnych duszpasterzy?
– Pewnie! Myślę, że może, np. uczyć oddawania się młodym ludziom – o czym często mówi też papież Franciszek. Ojciec Święty zachęca: chcesz, jako pasterz, “pachnieć stadem”? To oddaj się też młodzieży. Stanisław oddał się do końca swojemu pragnieniu. Był bardzo zdeterminowany: chciał wstąpić do jezuitów, chociaż co najmniej dwa razy go tam nie przyjęto. Była w nim pasja, determinacja.
Czytaj także: Rok św. Stanisława Kostki
Dziś, pracując z młodym człowiekiem, trzeba umieć troskliwie walczyć o niego, także o to, by go nie przekreślać po upadku, by widzieć w nim dobro. Trzeba też być bardzo cierpliwym i pokornym, bo życie nie jest często takie, jakie chcielibyśmy żeby było. Tak samo było w życiu Stanisława: nie zdajemy sobie przecież sprawy z wszystkich trudów jego dwumiesięcznej podróży, np. nieznajomości języka, osamotnienia, zostawienia całej swojej strefy bezpieczeństwa i wyjścia w nieznane, by doświadczyć Boga. Kierowało nim coś więcej, niż kilkudniowy zachwyt i słomiany zapał.
My dziś musimy mieć wszystko zorganizowane, potwierdzone, budżet zaplanowany. Stanisław tego nie miał! On pokazuje, jak bardzo potrzeba dziś zaufania Bogu, tym bardziej, że młodzi zderzają się dziś z “duszpasterzami, którzy może za bardzo wszystko drobiazgowo kalkulują”, którzy poszukują pewności i zabezpieczenia, że mogą coś robić, bo wszystkie okoliczności zostały sprawdzone.
Św. Piotr Kanizjusz pisał o św. Stanisławie, posyłając go do Rzymu, że “spodziewa się po nim wielkich rzeczy”. A czego Ojciec spodziewa się po nim, jako patronie najbliższego roku?
– Ja w tym roku chciałbym się modlić o “rzeczy, zwyczajne, powiedzmy świeckie”: o to, by młodzi uwierzyli, że mogą dziś wielkich rzeczy dokonywać! By uwierzyli, że warto się trudzić, podejmować wysiłki i pracę. Dziś w polskim społeczeństwie zmagamy się z pytaniami: a na co ci to? A co z tego będziesz miał? Albo z planowaniem: to ma wyjść tak, siak i owak. A Stanisław nie wiedział, jak będzie, a mimo wszystko odważnie podjął ryzyko.
Chciałbym się modlić o to, by i duszpasterze, i młodzi mieli dziś poczucie, że warto się trudzić dla realizacji wielkiego pragnienia. Dziś wszystko się wymienia na lepsze: kiedy relacja się psuje, to szuka się nowej. Jak się nie dogadujesz z kimś, to uznajesz, że ta relacja jest zła. Gdyby Stanisław miał takie założenia – pewnie nigdzie by nie doszedł! Brakuje nam na co dzień męstwa, sumienności, wytrwałości. Taki był Stanisław, to szalenie ciekawa postać!
I naprawdę, wciąż go odkrywamy, może ten rok jest dobrą ku temu okazją? Dziesięć lat temu odkryliśmy w archiwach Towarzystwa Jezusowego, że o św. Stanisławie Kostce pisał Jan III Sobieski i król Stanisław August Poniatowski, obaj chcieli, żeby to był patron oręża polskiego.
Siedemnastolatek? Patronem piechoty – to jeszcze rozumiem, w końcu przeszedł pieszo pół Europy.
– No właśnie! A on miał zostać patronem całej armii walczącej pod Chocimiem i Beresteczkiem! Znalazłem też książkę z połowy XVII w. pt. “Cuda bł. Stanisława Kostki”. Tam jest pokazane, jak nieprawdopodobna była moc jego wiary we wstawiennictwo Stanisława i jak bardzo wzbudzał tę wiarę u innych.
W drodze na ołtarze wyprzedził on nawet św. Ignacego z Loyoli.
– Tak! A tymczasem my celebrujemy dziś taką powierzchowną, hagiograficzną ckliwość św. Stanisława. A to nie porusza serc, jest po prostu nieciekawe!
A gdyby ktoś w Polsce chciał naprawdę poznać św. Stanisława, to dokąd powinien się udać? Jakie miejsca odwiedzić?
– Można przyjąć wiele kluczy. Ja zaprosiłbym: sprawdźmy, np. w ilu kościołach w Polsce są obrazy, figury czy freski przedstawiające św. Stanisława Kostkę? Nikt tego nie zliczył! W Łodzi mamy katedrę św. Stanisława, w Lublinie – wymalowane jego życie, w Jarosławiu – poświęconą mu nawę. I wiele innych kościołów pod jego wezwaniem. Zapytajmy: dlaczego ta jego obecność była kiedyś tak ważna w kościołach jezuickich, ale i nie tylko? Policzmy: ile mamy parafii św. Stanisława w Polsce! Ile mamy placów, ulic, figur, poświęconych mu na całym świecie?
To jeden z najbardziej znanych świętych Polaków! Np. W Palermo jest plac i kościół jemu poświęcony. A kiedy rozmawiam z kolegami, to słyszę, że św. Stanisław Kostka patronuje szkołom w Manili, Waszyngtonie, a nawet w Dżakarcie! A my chcemy się ograniczyć do Rostkowa! Owszem, idźmy tam. Tylko pomyślmy, co z tej pielgrzymki wyniknie, co dalej?
Poza tym, uważam, że powinniśmy wrócić do daty, która dawniej była związana z kultem św. Stanisława Kostki. Data obecnego wspomnienia, czyli 18 września, jest według mnie niefortunna. Dawniej jezuici wspominali go 13 listopada, kiedy studenci byli już na uczelniach, rozpoczęli rok akademicki i mogli się przygotować do przeżycia go ze św. Stanisławem. A dziś? Studentów jeszcze nie ma, dzieci w szkołach jeszcze nie zdążyły go poznać, bo dopiero rozpoczęły rok szkolny. Tylko w Polsce obowiązuje ta data. Zresztą wciąż wiele osób starszych świętuje imieniny 13 listopada.
Poza tym, ja bym szukał obecności św. Stanisława w ludziach, którzy są szczęśliwi ze swoim życiem i coś w nim osiągnęli. Jeżeli ktoś na wzór Stanisława miał pragnienie i je zrealizował, to w pewnym sensie naśladuje jego drogę, może nawet nie zdając sobie sprawy, że Stanisław ma w tym swój udział.
A w jaki sposób św. Stanisław Kostka inspiruje dziś jezuitów?
– Trudno mi mówić w imieniu wszystkich współbraci, ale mogę powiedzieć, że jeżeli duszpasterze pozwolą młodzieży odkrywać marzenia, stworzą warunki do ich realizacji, to będzie na świecie wielu takich ludzi, jak Stanisław Kostka. Bo jeśli Kościół może coś wnieść dziś do społeczeństwa, to ludzi pełnych entuzjazmu do przeżywania swojego życia, także w pewnych wyzwań okolicznościach, np. wśród zeświecczenia, wygód, komercji albo z drugiej strony różnego rodzaju ubóstwa.
Dziś jest bardzo niepolityczne mówienie, że człowiek jest pięknym stworzeniem Bożym, wyjątkowym i kochanym, które ma prawo do marzeń. Zamiast Stwórcy, wolimy powstrzymywać rolę Stwórcy, a zasługi przypisywać przede wszystkim sobie. Pracę dyrektora szkoły postrzegam tak, że staram się widzieć dobro w młodych ludziach i dawać im nadzieję do realizowania swoich pragnień. Młodzi dzisiaj mają bardzo różne doświadczenie rodzin, wielu uczniów wzrasta w niepełnych rodzinach lub zupełnie nowych. Pęd i zabieganie osłabiają relacje między dziećmi i rodzicami. Szkoła, choć nie zastąpi w pełni rodzinnego domu, pełni dzisiaj wyjątkową rolę, stąd bardzo ważna jest dzisiaj obecność duszpasterska w szkole, choć pełna wielu wyzwań.
Nieprzypadkowo Rok św. Stanisława Kostki zbiega się z synodem biskupów nt. młodzieży i rozeznawania powołania, który papież zwołał na październik. Czy św. Stanisław Kostka może nam pomóc w przygotowaniach do tego wydarzenia?
– Myślę, że dziś ważnym pytaniem, jakie powinni sobie zadać młodzi jest to, jak dać rówieśnikom świadectwo swojej chrześcijańskiej tożsamości w świecie wielu dynamicznych zmian społecznych i ekonomicznych. Wróćmy na chwilę do Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Proszę zobaczyć, że w kontekście tego wydarzenia mówimy o potencjale, który jest w młodych ludziach, to prawda. Tymczasem powinniśmy się zmierzyć także z tym, że np. w krajach rozwiniętych mamy zjawisko ogromnego sekularyzmu i rodzących się trudności, np. z przekazywaniem wiary w rodzinie. To zupełnie nowa sytuacja: dziś młodzi mogą uczyć się wiary od swoich rówieśników, a nie koniecznie od rodziców! To wciąż jest temat tabu.
Po ŚDM bp Ryś powiedział, że na ŚDM najbardziej przeszacowaliśmy my, Polacy, mogło nas być dużo więcej. Nawet w mojej szkole uczniowie przed wakacjami powtarzali medialne doniesienia: po co robić to spotkanie? Tam będzie tylko chaos, paraliż i obawa przed atakiem terrorystycznym!
Powtarzali za dorosłymi.
– Oczywiście! Dlatego młodym winniśmy pomagać odkrywać wiarę, jej wpływ na codzienne życie i wtedy zastanowić się, jak świadczyć o wierze, a św. Stanisław może być dla nich doskonałym przykładem. Popatrzmy chociaż na okres, który spędził w Wiedniu: jego brat miał inne poglądy, kuzyni wręcz naśmiewali się z niego, a w dodatku mieszkał w domu protestanta, który sprzeciwiał się katolickim praktykom. W tym wszystkim potrafił być wierny, a także dzielnie znosił przykrości ze strony swoich bliskich.
Także dziś młodzi żyją na świecie w różnych okolicznościach, w których muszą budować społeczeństwo chrześcijańskie. Ale potrzebują do tego mądrych przewodników i doświadczenia starszych.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Dorota Abdelmoula
Za: www.ekai.pl