Do czasu wyboru następcy o. Antoniego Bochma OMI funkcję prowincjała będzie pełnił dotychczasowy wikariusz prowincjalny, o. Marian Puchała OMI.
Kiedy podjął Ojciec decyzję o wstąpieniu do Zgromadzenia?
Pochodzę z Gór Świętokrzyskich. Mój dom rodzinny znajduje się na terenie parafii Pawłów, z której pochodzi czterech oblatów. W najbliższym sąsiedztwie miałem oblata misjonarza – o. Mariana Rejkowicza, który blisko czterdzieści lat spędził w Kamerunie. To był jeden z powodów, który skłonił mnie do tego, by znaleźć się w Zgromadzeniu Misjonarzy Oblatów MN. Ponadto, jak wiadomo, misjonarze oblaci mają w Górach Świętokrzyskich, na Świętym Krzyżu, swój nowicjat. To miejsce szczególne promieniujące na okolicę i dlatego klasztor był mi znany. To również sprawiło, że zdecydowałem się wstąpić do nowicjatu.
Jak wyglądało życie zakonne?
Po nowicjacie moja droga przebiegała tak jak u wszystkich innych oblatów, czyli znalazłem się w Wyższym Seminarium Duchownym w Obrze. Kończąc seminarium, zamierzałem udać się na misje do Kamerunu. Przełożeni zadecydowali jednak inaczej. Zaproponowali mi studia i powiedzieli, że mam kształcić przyszłych misjonarzy. I tak po rocznej pracy w charakterze wikariusza w Iławie rozpocząłem studia z teologii fundamentalnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Po ukończeniu studiów, zgodnie z założeniami, wróciłem do seminarium w Obrze gdzie pracowałem jako formator i wykładowca. Początkowo wykładałem nie tylko samą teologię fundamentalną, tzn. chrystologię i eklezjologię, ale także religiologię, wprowadzenie do teologii i ekumenizm. Byłem też opiekunem kleryckiego zespołu muzycznego „Gitary Niepokalanej” oraz Grupy Ekumenicznej. Te lata minęły szybko – pracowałem w Obrze 18 lat. Kolejny prowincjał, o. Teodor Jochem, zaproponował mi objęcie funkcji przełożonego domu prowincjalnego w Poznaniu, ale nadal dojeżdżałem z wykładami do Obry.
To chyba trudno połączyć?
Łączenie obowiązków przełożonego domu prowincjalnego i wykładowcy w Obrze sprawiło, że były to dla mnie dość intensywne lata. A to dlatego, że dom prowincjalny w Poznaniu jest domem szczególnym, mieszka w nim blisko czterdziestu członków wspólnoty, można go porównać z kurią diecezjalną, mieści się w nim wiele różnych dykasterii (instytucji). Jest tam administracja prowincjalna, redakcja czasopisma „Misyjne Drogi”, Prokura Misyjna, a także duża grupa młodych misjonarzy ludowych. Byłem koordynatorem tego wszystkiego. Odpowiadałem zarówno za sprawy duchowe, jak i materialne.
W Poznaniu spędził Ojciec sześć lat.
Tak. Później objąłem stanowisko superiora i ekonoma w Siedlcach. To był bardzo dobry czas. Spędziłem tam cztery lata, po czym w 2014 r. wróciłem do Poznania i zostałem wikariuszem prowincjalnym.
Jakie są Ojca zainteresowania?
Moje zainteresowania dotyczą głównie kwestii teologicznych – naukowych. Byłem w końcu wykładowcą teologii w Obrze. Poza tym lubię literaturę piękną, także prozę. Z autorów – tradycyjnych wielkich poetów, a także współczesnych, szczególnie tych, którzy odkrywają dzieje najnowsze. Lubię także sport – tenis i jazdę na rowerze.
Rozmawiała Agnieszka Blicharz
Za: www.oblaci.pl