Choć tę drogę krzyżową wykonuje nawet 65 muzyków i chórzystów, to nie jest koncert, ale modlitwa, która pozostawia ślad… i już zostaje.
– Autorzy tej drogi krzyżowej zadbali o to, żeby w kościele nie było koncertu, aby wszyscy zgromadzeni mogli się włączyć i siedem z piętnastu stacji śpiewać wspólnie z chórem – mówi Piotr Mroczek, prowadzący chór („Confessio” – przyp. red.) i współorganizator całego przedsięwzięcia.
– Tak, stacji jest piętnaście. Autorzy „Śladu losu” uznali, że droga Jezusa nie powinna kończyć się śmiercią, ale zmartwychwstaniem – dodaje.
Dla artystów „Ślad losu” jest modlitwą i formą przygotowania do świąt. Zaangażowani w to dzieło, spełniają się w nim muzycznie, i duchowo.
Przed każdym wykonaniem „Śladu losu” dyrygent Piotr Mroczek wyjaśnia, że choć każda stacja ma swoje opracowanie muzyczne i każda będzie inaczej ilustrowana, to jednak nie należy zapominać, że uczestniczymy w nabożeństwie.
„Ślad losu” powstał w latach 80-tych w murach klasztornych oo. redemptorystów z Tuchowa. Autorem słów jest o. Andrzej Wodka, muzyki – o. Wojciech Skroboszewski. Jacek usłyszał tę drogę krzyżową pierwszy raz w 1992 roku w Tuchowie właśnie. Od tej pory stała się dla niego bardzo ważna.
„Ślad losu” wykonuje 40-60 muzyków, solistów i chórzystów. Ponad 80 proc. zespołu to osoby z Limanowej i okolic, kilka z Bochni. Wśród nich są narzeczeństwa, małżeństwa i rodziny z dziećmi. – W sumie to można o nas powiedzieć, że wszyscy tworzymy jedną wielką rodzinę. Wszyscy zbieramy się w Wielkim Poście z potrzeby serca – mówi Lidia Morczek, solistka.
Więcej na: www.redemptor.pl