Po wzruszającym spotkaniu z więźniami w Ciudad Juárez Franciszek udał się w papamobile do stanowego kolegium nauczycielskiego. W tamtejszej hali sportowej spotkał się z przedstawicielami świata pracy.
Ojca Świętego powitał miejscowy biskup José Guadalupe Torres Campos. Potem Franciszek wysłuchał dwóch świadectw, otrzymał także liczne upominki, które nawiązywały do tego, co jest produkowane w tamtejszym rejonie. W swoim przemówieniu podkreślił, że chciał spotkać się w tym miejscu z tą właśnie grupą społeczną ze względu na szczególną więź łączącą to miasto ze światem pracy. Podziękował także za wygłoszone świadectwa, które ukazały niepokoje, radości i nadzieje, jakich doświadcza ta grupa w codziennym życiu.
Franciszek zwrócił uwagę na ciągłą potrzebę dialogu społecznego. Podkreślił, że nigdy nie można pozwolić sobie na to, by pozbawić się jakiejkolwiek możliwości spotkania, dyskusji, konfrontowania opinii czy poszukiwań. Zaznaczył, że „jest to jedyny sposób, aby móc zbudować przyszłość, aby nawiązać trwałe relacje, zdolne do wytworzenia tego niezbędnego układu, jaki powoli odbuduje więzi społeczne zerwane w wyniku braku komunikacji, zniszczone przez brak minimalnego szacunku, będącego wymogiem zdrowego współżycia społecznego”.
Zatrzymując się nad tym aspektem Ojciec Święty zwrócił uwagę, że dziś istnieją różne organizacje robotników oraz przedstawicieli izb i stowarzyszeń przedsiębiorców. Wszystkie jednak powinny starać się o stworzenie szans na pracę godną i prawdziwie użyteczną dla społeczeństwa, szczególnie dla ludzi młodych.
„Jedno z największych nieszczęść, na jakie narażona jest młodzież, to brak możliwości kształcenia się i pracy umożliwiającej utrzymanie się oraz opłacalnej, która by jej pozwalała na snucie planów; to zaś rodzi w tak wielu przypadkach sytuacje ubóstwa i marginalizacji. A w efekcie to ubóstwo i marginalizacja stają się terenem sprzyjającym wpadnięciu w spiralę handlu narkotykami i przemocy. Jest to luksus, na który nie możemy dziś sobie pozwolić; nie można pozostawić samej sobie ani zaniedbać teraźniejszości i przyszłości Meksyku. Dlatego też dialog, konfrontacja, miejsca pracy stworzą tę konstruktywną ścieżkę” – powiedział Papież.
W dalszej części Franciszek stwierdził, że obecny czas narzucił jako zasadę stosunków międzyosobowych paradygmat użyteczności gospodarczej. Panująca mentalność dąży do jak najwyższych zysków, za wszelką cenę i natychmiast. To nie tylko wywołuje utratę etycznego wymiaru przedsiębiorczości, ale powoduje, że zapomina się, że najlepszą inwestycją, jakiej można dokonać jest inwestowanie w ludzi, w osoby i w ich rodziny.
W tym kontekście przypomniał o zasadach katolickiej nauki społecznej. Ubolewał, że nierzadko się ją kwestionuje.
„Jedynym, czego wymaga nauczanie społeczne Kościoła, jest czuwanie nad integralnością osób i struktur społecznych. Za każdym razem, gdy z różnych powodów jest ona zagrożona lub sprowadzona jedynie do dobra konsumpcyjnego, katolicka nauka społeczna będzie głosem proroczym, który pomoże wszystkim nie zagubić się w zwodniczym morzu ambicji. Za każdym razem, gdy integralność jest pogwałcona, całe społeczeństwo w jakimś stopniu zaczyna się psuć. A to, co mówi katolicka nauka społeczna, nie jest wymierzone w nikogo, ale służy dobru wszystkich. Każda część ma obowiązek czuwania nad dobrem całości; wszyscy płyniemy tą samą łodzią. Wszyscy musimy zmagać się, by praca była wymogiem człowieczeństwa i przyszłości; niech będzie ona przestrzenią budowania społeczeństwa i obywatelskości” – powiedział Papież.
Z kolei Franciszek zadał zebranym kilka pytań o to, jaki świat chcemy pozostawić przyszłym pokoleniom.
„Zawsze dobrze jest pomyśleć, co chciałbym zostawić moim dzieciom. I jest to także dobry sposób, by myśleć o dzieciach naszych bliźnich. Co chce Meksyk zostawić swoim dzieciom? Czy chce im zostawić pamięć o wyzysku, niewystarczających zarobkach, poganianiu do pracy czy procederze pracy niewolniczej? Czy też chce zostawić kulturę pamięci o pracy godnej, dachu nad głową i ziemi, na której można pracować? Trzy pojęcia: praca, dach nad głową, ziemia. W jakiej kulturze chcemy, by narodzili się ci, którzy przyjdą po nas? Jakim powietrzem będą oddychać? Powietrzem zatrutym korupcją, przemocą, brakiem bezpieczeństwa i nieufnością czy przeciwnie, powietrzem zdolnym zrodzić – to jest kluczowe słowo: zrodzić alternatywy, odnowę czy zmiany? Zrodzić coś to znaczy współ-stwarzać z Bogiem. Oczywiście, to wiele kosztuje!” – mówił Franciszek.
Ojciec Święty zauważył, że realizacja takiego planu może nie jest łatwa. Tym niemniej gorzej byłoby pozostawić przyszłość pełną korupcji, brutalności i nierówności.
„Wiem, że nieraz niełatwo jest doprowadzić wszystkie strony do negocjacji, ale wiem również, co gorzej jest i czyni nam w końcu więcej szkody, gdy zabraknie negocjacji i docenienia. Wiem, że nie jest łatwo dojść do uzgodnień w coraz bardziej rywalizującym świecie, ale jeszcze gorzej jest zgodzić się, żeby ów rywalizujący świat wyznaczał los narodów. Niewolnictwo. Zysk i kapitał nie są dobrami stojącymi ponad człowiekiem, ale są w służbie dobra wspólnego. A gdy dobro wspólne zmusza się, by służyło dochodowi, a kapitał, by był jedynym możliwym zyskiem, ma to swoją nazwę: nazywa się wykluczeniem. A w ten sposób umacnia się kultura odrzucania. Odrzucenie! Wykluczenie!” – wołał Papież.
Po spotkaniu ze światem pracy Franciszek pojechał w papamobile na obiad do miejscowego seminarium duchownego. Po drodze, tradycyjnie już, pozdrawiały go tłumy stojących przy trasie przyjazdu ludzi.
L. Gęsiak SJ, Meksyk/ rv
Przemówienie Ojca św. Franciszka podczas spotkania ze światem pracy w Ciudad Juárez
Drodzy bracia i siostry,
Chciałem spotkać się z wami tutaj, na tej ziemi Juárez, ze względu na szczególną więź łączącą to miasto ze światem pracy. Dziękuję wam nie tylko za słowa powitania i za wasze świadectwa, które ukazały niepokoje, radości i nadzieje, których doświadczacie w swym życiu, lecz także chciałbym podziękować wam za tę okazję do wymiany myśli i refleksji. Wszystko, co możemy zrobić, aby prowadzić dialog, aby się spotykać, by szukać najlepszych alternatywy i szans, już jest zdobyczą zasługującą na uznanie i podkreślenie. Są dwa słowa, które chcę podkreślić: dialog i spotkanie. Nie męczyć się dialogowaniem, wojny zaczynają się częściowo z milczenia i braku spotkania.
Oczywiście, że to nie wystarcza, ale dziś nie możemy pozwolić sobie na luksus pozbawienia się jakiejkolwiek możliwości spotkania, dyskusji, skonfrontowania opinii i poszukiwań. Jest to jedyny sposób, jaki będziemy mieli, aby móc iść i budować jutro, iść nawiązując trwałe relacje, zdolne do wytworzenia tego niezbędnego rusztowania, które powoli będzie odbudowywać więzi społeczne, jakże bardzo naderwane z powodu braku komunikacji, z powodu braku minimalnego szacunku, wymaganego przez zdrowe współżycie. Dziękuję i niech ta okazja posłuży do budowania przyszłości i niech będzie dobrą szansą do wykucia takiego Meksyku na który jego naród i jego dzieci zasługują.
Chciałbym zatrzymać się nad tym ostatnim aspektem. Dzisiaj są tu różne organizacje robotników oraz przedstawicieli izb i stowarzyszeń przedsiębiorców. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że są one wobec siebie przeciwnikami, ale podzielają one tę samą odpowiedzialność: staranie się o stworzenie szans na pracę godną i prawdziwie użyteczną dla społeczeństwa, szczególnie zaś dla młodych tej ziemi.
Jednym z największych nieszczęść, na jakie narażona jest młodzież, jest brak możliwości kształcenia się i pracy umożliwiającej utrzymanie się i opłacalnej, która pozwalałaby jej na snucie planów; to zaś rodzi w wielu przypadkach – w bardzo wielu – sytuacje ubóstwa i marginalizacji. A to ubóstwo staje się najlepszą glebą, z której wyrasta błędne koło handlu narkotykami i przemocy. Jest to luksus, na który nikt nie może sobie dzisiaj przyzwolić; nie można pozostawić młodzieży samej sobie oraz porzucić teraźniejszości i przyszłości Meksyku.
I do tego jeszcze dialog, wymiana, źródło pracy, które tworzy tę konstruktywną drogę. Niestety czas, w którym żyjemy, narzucił jako zasadę stosunków międzyosobowych paradygmat użyteczności gospodarczej. Panująca wszędzie mentalność dąży do jak najwyższych zysków, za wszelką cenę i natychmiast. Nie tylko wywołuje utratę etycznego wymiaru przedsiębiorczości, ale zapomina też, że najlepszą inwestycją, jakiej można dokonać, jest inwestowanie w ludzi, w osoby i w rodziny. Najkorzystniej inwestuje się w tworzenie szans. Panujący sposób myślenia oddaje przepływ osób na służbę przepływu kapitałów, wywołując w wielu przypadkach wyzysk zatrudnionych, jakby byli przedmiotami do użycia, wyrzucenia i odrzucenia (por. enc. „Laudato si”, 123). Bóg zażąda zdania rachunku od tych, którzy zniewalają ludzi w naszych czasach a my winniśmy uczynić wszystko, co w naszej mocy, aby takie sytuacje już się więcej nie powtórzyły. Przepływ kapitału nie może określać przepływu i życia osób. Dlatego spodobało mi się to skryte pragnienie, wyrażające się w dialogu i wymianie poglądów.
Nierzadko w obliczu propozycji społecznej nauki Kościoła zaczyna się ją podważać, mówiąc: „Żądają od nas, abyśmy byli organizacjami charytatywnymi albo abyśmy zamienili swe przedsiębiorstwa w instytucje filantropijne”. Słyszeliśmy tę krytykę. Jedyne, czego żąda tu nauczanie społeczne Kościoła, to pamiętanie o niepodzielności osób i struktur społecznych. Za każdym razem, gdy z różnych powodów jest ona zagrożona lub sprowadzona jedynie do dobra konsumpcyjnego, katolicka nauka społeczna będzie głosem proroczym, który pomoże nam wszystkim nie zagubić się w zwodniczym morzu ambicji.
Za każdym razem, gdy niepodzielność osoby jest pogwałcona, całe społeczeństwo w jakimś stopniu zaczyna się psuć. I to, co mówi katolicka nauka społeczna, nie jest wymierzone w kogokolwiek, ale jest z korzyścią dla wszystkich. Każdy dział ma obowiązek troszczenia się o dobro wszystkich; wszyscy płyniemy tą samą łodzią. My wszyscy musimy walczyć o to, aby praca była instytucją humanizacji i przyszłości; aby była przestrzenią budowania społeczeństwa i obywatelskości. Postawa taka nie tylko stwarza natychmiastową poprawę, ale w dłuższej perspektywie przekształca się w kulturę, zdolną do promowania godnych przestrzeni dla wszystkich. Kultura ta, często zrodzona z napięć, rodzi nowy styl relacji, nowy styl narodu.
Jaki świat chcemy zostawić swoim dzieciom? Sądzę, że co do tego możemy się zgodzić w ogromnej większości. To jest właśnie naszą perspektywą, to jest naszym celem i w imię tego powinniśmy się dzisiaj zjednoczyć i pracować. Zawsze warto pomyśleć, co chciałbym pozostawić swoim dzieciom; jest to także dobry sposób, aby pomyśleć o dzieciach innych ludzi.
Co chce Meksyk zostawić swoim dzieciom? Czy chce pozostawić im pamięć wyzysku, niewystarczających zarobków, gnębienia w pracy czy pracy niewolniczej? A może chce pozostawić kulturę pamięci pracy godnej, ozdobnego dachu i ziemi, aby na niej pracować? Trzy T: praca, dach i ziemie [W oryginale: trabajo, techo, tierra – KAI]. W jakiej kulturze chcemy widzieć narodziny tych, którzy przyjdą po nas? Jakim powietrzem będą oddychać? Powietrzem zatrutym korupcją, przemocą, brakiem bezpieczeństwa i nieufnością czy – przeciwnie – powietrzem zdolnym do rodzenia alternatyw, rodzenia odnowy i zmian? Rodzić znaczy być współ-twórcą z Bogiem. To oczywiście kosztuje.
Wiem, że plan ten nie jest łatwy, ale wiem też, że gorzej jest pozostawić przyszłość w rękach korupcji, brutalności, braku równości. Wiem, że wielokrotnie nie jest łatwo doprowadzić wszystkie strony do negocjacji, ale wiem również, co jest gorsze i kończy się wyrządzeniem jeszcze większych szkód z powodu braku rozmów i braku wyceny pracy. Kiedyś pewien stary przywódca robotniczy powiedział mi: on sam umarł z tym, co zdobył, nigdy nie zyskał. Za każdym razem, gdy mieliśmy zasiąść do stołu rokowań, wiedziałem, że stracę coś, abyśmy wygrali wszystko. Ciekawa filozofia tego człowieka pracy: gdy się przystępuje do rozmów, traci się coś, aby wygrać wszystko.
Wiem, że nie jest łatwo móc przyjaźnić się w wiecie coraz bardziej rywalizującym ze sobą, ale jeszcze gorzej jest dopuścić do tego, aby świat konkurujący ostatecznie wyznaczał przyszłość narodów, niewolników. Zysk i kapitał nie są dobrem stojącym ponad człowiekiem, ale są w służbie dobra wspólnego. I gdy dobro wspólne jest zmuszane do służenia zyskowi a kapitał jest jedyną możliwą zdobyczą, to to ma swoje imię, nazywa się wykluczeniem i w ten sposób umacnia kulturę odrzucenia, odrzucającą, wykluczającą.
Rozpocząłem od podziękowania za umożliwienie mi bycia tutaj razem z wami. Wczoraj pewien młodzieniec na stadionie w Morelii powiedział, że ten świat pozbawia nas zdolności marzenia i to jest prawda. Czasami zabiera nam zdolność marzenia, zdolność bezinteresowności. Gdy chłopiec lub dziewczyna jest dla swego taty i mamy tylko pod koniec tygodnia, ponieważ wcześniej chodzi do pracy i wraca tylko, aby się przespać, to jest kultura odrzucenia. Chcę was zaprosić do marzenia o Meksyku, w którym tata mógłby mieć czas do bawienia się ze swymi dziećmi, w którym mama mogłaby mieć czas do bawienia się ze swymi dziećmi a to osiąga się, dialogując, negocjując, przegrywając, aby zdobyć wszystko.
Zapraszam was do budowania Meksyku, na który zasługują wasze dzieci; Meksyku, w którym nie ma osób pierwszej, drugiej czy czwartej kategorii, ale jest jeden Meksyk, który umie rozpoznać w innym człowieku godność dziecka Bożego. I niech Guadalupanka, która ukazała się Juanowi Diego i objawiła, że ci pozornie zepchnięci na bok są Jej uprzywilejowanymi świadkami, pomoże wam wszystkim, abyście wszyscy wykonywali zawody, jakie wykonujecie i mieli pracę, jaką macie. I pełniąc to zadanie dialogu, zderzenia myśli i spotkania. Dziękuję.
Więcej na: Radio Maryja