536
Jest takie miejsce, gdzie proboszcz baka – pomimo pierwszych skojarzeń, chodzi tu o nic innego, jak tylko o to, że mówi w języku baka – języku Pigmejów. „Salapoumbe jest typowa miejscowością pigmejską" – mówi o. Grzegorz JAGOWDZIK, oblat – proboszcz Pigmejów z Salapoumbe (diec. Yokadouma). Diecezja Yokadouma swoją powierzchnią dorównuje Belgii. W jej skład wchodzi 12 parafii, z czego trzy prowadzone są przez oblatów: Yokadouma-Katedra, Gari-Gombo i Salapoumbe. Same parafie, tak jak i reszta terytorium diecezji, pomimo już części ludzi ochrzczonych, prowadzą ciągle pierwszą ewangelizację.
„Wybudowali domki z gliny, ale ciągle obok stawiają tradycyjne mongolu" – mówi proboszcz. Wielu z nich osiedliło się na stale, ze względu na możliwość zarobku. Las już nie jest ich własnością. Dlaczego? Te prawdziwie dziewicze puszcze rujnowane są przez firmy wycinające drzewa. Przeznacza się je na plantacje palmy oleistej, zakłada safari lub organizuje Parki Narodowe, w których Baka nie mogą polować, jak to czynili od wieków. Tak oto, polowanie starymi, prostymi pigmejskimi metodami, kończy się nie tyle zaspokojeniem głodu rodziny i radością w wiosce, co karą więzienia. W ten sposób zmuszeni są do odnalezienia się w nowym, obcym im świecie. Pozbawieni swoich tradycji, uważani przez sąsiadujące z nimi plemiona za podludzi, stają się ofiarami „rasizmu" swoich pobratymców. Pracują na polach i w zakładach za bezcen, czasami tylko za butelkę alkoholu. Wśród Baka coraz częściej szerzą obce im praktyki – poligamia i prostytucja, a przecież tradycyjnie od zawsze byli i są monogamami. Ewenementem w skali kontynentu jest to, że w małżeństwie obowiązki są równo podzielone miedzy kobietą a mężczyzną. Coraz większe rzesze Pigmejów zarażone są chorobą alkoholizmu, a w konsekwencji HIV i AIDS. „ Nie ma tygodnia, w którym nie stwierdzilibyśmy nowego przypadku AIDS" – mówi jedna w sióstr, pracujących w miejscowym szpitalu. W ten sposób można powiedzieć, że w skali roku wymierają całe wioski Baka.
Na szczęście Baka nie są zostawieni sami sobie. „Już od kilkudziesięciu lat objęci są oni przez naszą katolicką działalność" – mówi o. Janusz MILANOWSKI, misjonarz z Yokadouma – „Z powodu niestabilności Pigmejów, praca należy do trudnych, często trzeba rozpoczynać pewne sprawy od nowa (…) często wioska znika na jakiś czas, idą do puszczy na kilka tygodni np. na zbieranie dzikich mang. Dla Tych ludzi las ciągle jest największym skarbem" – kontynuuje o. Janusz.
„Sia bele!" – popatrz na las – tak zachęca się już noworodka Baka. Nie dziwi wiec to, ze Malo jest ludzi, którzy chcą pracować wśród Pigmejów. Widzi się czasami puste szpitale, ośrodki wybudowane przez organizacje dobroczynne. W budynkach, często dobrze wyposażonych tym, czego brakuje są ludzie, którzy chcieli by się poświęcić, bo któż chciałby zamieszkać w środku puszczy tropikalnej, do której nie można dojechać, gdzie nie ma wody, prądu, sieci komórkowej, a tym bardziej Internetu. A jednak! Takich ludzi można spotkać m.in. w Salapoumbe, w szpitalu prowadzonym przez Zgromadzenie Małych Sióstr od Ewangelii, do którego przychodzą Pigmeje z lasów nie tylko Kamerunu, ale i Republiki Centralnej Afryki, czy Gabonu. Szpital ten jest jednym z lepiej zorganizowanych w okolicy, pomimo tego, że na kilka oddziałów jest tylko jeden jedyny lekarz. Odwiedzając to miejsce pod koniec zeszłego roku, jeszcze dobrze nie rozejrzeliśmy się po salach, a już towarzysząca mi znajoma lekarka, specjalizująca się w pediatrii, zdążyła na samym wejściu dokonać dwóch konsultacji.
Innym sposobem pomocy tym ludziom są szkoły, w których Pigmej może być Pigmejem, gdzie oprócz języka francuskiego (jednego z języków urzędowych w Kamerunie), wiedzy ogólnej, dowie się o swoich własnych tradycjach, …i to w języku Baka. Zachowując swoją tożsamość, uczą się, jak bronić na szczeblu administracyjnym tego, kim są. Założycielką wielu z takich szkół, jest s. Rita Rossi – włoszka, która już od ponad czterdziestu lat żyje wśród Baka i dla Baka. Dzięki takim osobom, możliwe jest dotarcie do tych prawdziwych mieszkańców lasu, zorganizowanie wśród nich grupy katechetów czy nawet przeprowadzenie dla nich sesji formacyjnej.
Wiara w jednego Boga jest bliska Pigmejom Baka. Tym, czego im potrzeba, to wyzwalającego orędzia o Chrystusie Zbawicielu, które uwolniło by ich z poczucia niższości oraz zagrożeń agresywnej cywilizacji, która nadaje im nowe oblicze ubóstwa. Oblaci, razem z innymi współpracownikami ewangelicznymi, dbają nie tylko o zbawienie tych, którym nie znany jest Chrystus, ale i o ich społeczne równouprawnienie („będą się starali doprowadzić (…) do pełnego poznania ich godności jako ludzi i dzieci Bożych" – konstytucja 8).
Oprac. fr. Jacek Ziomek OMI
(Figuil – Kamerun)
23 stycznia minęło już 41 lat, odkąd pierwsza, czteroosobowa grupa oblatów, dotarła do Kamerunu. Choć nie byli tam pierwszymi Polakami, to wtedy jednak na dobre został otwarty jeden z piękniejszych rozdziałów w księdze ewangelizacji Kamerunu. Początkowo ich działalność obejmowała Północ Kamerunu, jednak z czasem swoim zasięgiem sięgnęła południowo-wschodnich granic kraju. „Evangelizare pauperibus misit me…” to nie tylko piękne hasło, wpisane w logo naszego Zgromadzenia, ale prawda i życie wielu oblatów.
Jest tak. M.in. w diecezji Yokadouma (Kamerun Wschodni), gdzie pasterzem
jest o. Bp. Eugeniusz JURETZKO – znany jako biskup Pigmejów.
jest o. Bp. Eugeniusz JURETZKO – znany jako biskup Pigmejów.
Jest takie miejsce na Ziemi, gdzie cała miejscowość składa się z rozrzuconych wzdłuż drogi domków. Niektóre z nich są typowymi domami pigmejskimi („mongolu" – przypominającymi kupę liści) te lepsze zrobione są z gliny. Droga ta przecina drugie „zielone płuco" naszej planety – tropikalny las Afryki Równikowej, który tą samą drogą jest wywożony całymi tonami. Razem z lasem znikają jego prawdziwi mieszkańcy i władcy – Pigmeje. Sami siebie nazywają Baka („siadać na gałęzi"), bo są jak ptaki przysiadające na gałęzi na kilka chwil przed dalszym odlotem. Prowadzą koczowniczy tryb życia. Żyją z tego, co znajdą lub upolują w lesie. Sami niewiele posiadają.
Jest takie miejsce, gdzie proboszcz baka – pomimo pierwszych skojarzeń, chodzi tu o nic innego, jak tylko o to, że mówi w języku baka – języku Pigmejów. „Salapoumbe jest typowa miejscowością pigmejską" – mówi o. Grzegorz JAGOWDZIK, oblat – proboszcz Pigmejów z Salapoumbe (diec. Yokadouma). Diecezja Yokadouma swoją powierzchnią dorównuje Belgii. W jej skład wchodzi 12 parafii, z czego trzy prowadzone są przez oblatów: Yokadouma-Katedra, Gari-Gombo i Salapoumbe. Same parafie, tak jak i reszta terytorium diecezji, pomimo już części ludzi ochrzczonych, prowadzą ciągle pierwszą ewangelizację.
„Wybudowali domki z gliny, ale ciągle obok stawiają tradycyjne mongolu" – mówi proboszcz. Wielu z nich osiedliło się na stale, ze względu na możliwość zarobku. Las już nie jest ich własnością. Dlaczego? Te prawdziwie dziewicze puszcze rujnowane są przez firmy wycinające drzewa. Przeznacza się je na plantacje palmy oleistej, zakłada safari lub organizuje Parki Narodowe, w których Baka nie mogą polować, jak to czynili od wieków. Tak oto, polowanie starymi, prostymi pigmejskimi metodami, kończy się nie tyle zaspokojeniem głodu rodziny i radością w wiosce, co karą więzienia. W ten sposób zmuszeni są do odnalezienia się w nowym, obcym im świecie. Pozbawieni swoich tradycji, uważani przez sąsiadujące z nimi plemiona za podludzi, stają się ofiarami „rasizmu" swoich pobratymców. Pracują na polach i w zakładach za bezcen, czasami tylko za butelkę alkoholu. Wśród Baka coraz częściej szerzą obce im praktyki – poligamia i prostytucja, a przecież tradycyjnie od zawsze byli i są monogamami. Ewenementem w skali kontynentu jest to, że w małżeństwie obowiązki są równo podzielone miedzy kobietą a mężczyzną. Coraz większe rzesze Pigmejów zarażone są chorobą alkoholizmu, a w konsekwencji HIV i AIDS. „ Nie ma tygodnia, w którym nie stwierdzilibyśmy nowego przypadku AIDS" – mówi jedna w sióstr, pracujących w miejscowym szpitalu. W ten sposób można powiedzieć, że w skali roku wymierają całe wioski Baka.
Na szczęście Baka nie są zostawieni sami sobie. „Już od kilkudziesięciu lat objęci są oni przez naszą katolicką działalność" – mówi o. Janusz MILANOWSKI, misjonarz z Yokadouma – „Z powodu niestabilności Pigmejów, praca należy do trudnych, często trzeba rozpoczynać pewne sprawy od nowa (…) często wioska znika na jakiś czas, idą do puszczy na kilka tygodni np. na zbieranie dzikich mang. Dla Tych ludzi las ciągle jest największym skarbem" – kontynuuje o. Janusz.
„Sia bele!" – popatrz na las – tak zachęca się już noworodka Baka. Nie dziwi wiec to, ze Malo jest ludzi, którzy chcą pracować wśród Pigmejów. Widzi się czasami puste szpitale, ośrodki wybudowane przez organizacje dobroczynne. W budynkach, często dobrze wyposażonych tym, czego brakuje są ludzie, którzy chcieli by się poświęcić, bo któż chciałby zamieszkać w środku puszczy tropikalnej, do której nie można dojechać, gdzie nie ma wody, prądu, sieci komórkowej, a tym bardziej Internetu. A jednak! Takich ludzi można spotkać m.in. w Salapoumbe, w szpitalu prowadzonym przez Zgromadzenie Małych Sióstr od Ewangelii, do którego przychodzą Pigmeje z lasów nie tylko Kamerunu, ale i Republiki Centralnej Afryki, czy Gabonu. Szpital ten jest jednym z lepiej zorganizowanych w okolicy, pomimo tego, że na kilka oddziałów jest tylko jeden jedyny lekarz. Odwiedzając to miejsce pod koniec zeszłego roku, jeszcze dobrze nie rozejrzeliśmy się po salach, a już towarzysząca mi znajoma lekarka, specjalizująca się w pediatrii, zdążyła na samym wejściu dokonać dwóch konsultacji.
Innym sposobem pomocy tym ludziom są szkoły, w których Pigmej może być Pigmejem, gdzie oprócz języka francuskiego (jednego z języków urzędowych w Kamerunie), wiedzy ogólnej, dowie się o swoich własnych tradycjach, …i to w języku Baka. Zachowując swoją tożsamość, uczą się, jak bronić na szczeblu administracyjnym tego, kim są. Założycielką wielu z takich szkół, jest s. Rita Rossi – włoszka, która już od ponad czterdziestu lat żyje wśród Baka i dla Baka. Dzięki takim osobom, możliwe jest dotarcie do tych prawdziwych mieszkańców lasu, zorganizowanie wśród nich grupy katechetów czy nawet przeprowadzenie dla nich sesji formacyjnej.
Wiara w jednego Boga jest bliska Pigmejom Baka. Tym, czego im potrzeba, to wyzwalającego orędzia o Chrystusie Zbawicielu, które uwolniło by ich z poczucia niższości oraz zagrożeń agresywnej cywilizacji, która nadaje im nowe oblicze ubóstwa. Oblaci, razem z innymi współpracownikami ewangelicznymi, dbają nie tylko o zbawienie tych, którym nie znany jest Chrystus, ale i o ich społeczne równouprawnienie („będą się starali doprowadzić (…) do pełnego poznania ich godności jako ludzi i dzieci Bożych" – konstytucja 8).
Oprac. fr. Jacek Ziomek OMI
(Figuil – Kamerun)
Za: www.oblaci.pl