420
Siedem uwag w sprawie listu Ludwika Wiśniewskiego, dominikanina…
1. Od wielu lat mówi się i pisze dużo o stanie Kościoła w Polsce. Między innymi dlatego, że ten temat wciąż dobrze się sprzedaje. Pod warunkiem, oczywiście, że jest ujęty ostro, krytycznie i z posmakiem skandalu. Różnej maści dziennikarze i opiniotwórcy opisują z zapałem, jaki jest Kościół. Choć w wielu przypadkach odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie chodzi o rzetelny opis, ale o przyprawianie Kościołowi gęby, albo o próbę skierowania Kościoła w pożądanym przez siebie kierunku (np. liberalno-lewackim).
2. Na tym tle wypowiedź o. Wiśniewskiego niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ot pozbierał stare opinie, które – jak rozumiem – podziela, i które były już wielokrotnie powtarzane w różnych mediach. Nie bez powodu, to „Wyborcza" nagłośniła list dominikanina. Jeśli ktoś chce, niech wierzy, że przyświeca jej cel dobrej, pozytywnej i twórczej dyskusji o Kościele. W tej konkretnej sprawie jestem zdecydowanie „niewierzący". Jest znacząca grupa w społeczeństwie, w tym kilku biskupów, którzy zgadzają się z retoryką „Gazeto-wyborczo-podobną". Inna grupa uważa ten sposób mówienia o Kościele za bałamutny. Spór trwa.
3. Wiśniewski pozwala sobie na obrazowe diagnozy, jak ta, że Kościół w Polsce „jest sztucznie nadmuchany jak balon". No cóż! można dyskutować przebijając się metaforami. Do metafory dominikanina dorzuciłbym uzupełnienie: Kościół w Polsce, jak żadna inna społeczność, instytucja, jest kłuty, przekłuwany, kąsany. A co do nadmuchania, to na pewno został nadmuchany tekst o. Wiśniewskiego. Niektórzy przedstawili go wręcz jako „objawienie", którym powinna zająć się Stolica Apostolska. Megabalon megalomanii!
4. List o. Wiśniewskiego jest wewnętrznie sprzeczny. Z jednej strony dominikanin zdaje się ubolewać nad podziałami i nawoływać do jedności, a z drugiej serwuje osądy jednostronne i agresywne. O słuchaczach Radia Maryja pisze: „krzykliwe, ksenofobiczne grupy". O „Naszym Dzienniku" zdaje się myśleć jako o dziele „pogańskim" i „głęboko antychrześcijańskim". Nie wiem, w jaki sposób Wiśniewski zamierza budować jedność. Czyżby jego pomysłem na odbudowanie jedności było namierzenie „kułaka", czyli wewnątrz-kościelnego wroga, zniszczenie go i zbudowanie jedności wśród „samych swoich"?
5. Dominikanin bez podania jakichkolwiek kryteriów formułuje tezę: „ponad 50 proc. duchowieństwa jest zarażone ksenofobią, nacjonalizmem i wstydliwie skrywanym antysemityzmem". Nie wiem, jak Wiśniewski rozumie użyte przez niego pojęcia i gdzie przeprowadził stosowne obserwacje. Obawiam się, że prezentuje on sposób myślenia podobny do myślenia tych środowisk, które z wielką łatwością ludzi mających inne niż oni sami poglądy nazywają „faszystami". Tylko, że to nie jest dyskusja, ale klasyczna manipulacja i wykluczanie.
6. O. Wiśniewski zdaje się ubolewać nad stanem umysłów niektórych biskupów. Rzeczywiście duchowny może mieć problem, jeśli konstatuje, że jego osobiste poglądy są w wielu istotnych punktach sprzeczne z tym, co uważa większość Episkopatu. Jak w takiej sytuacji się zachować? Rozważać sprawy w cichości serca, czy też publicznie – przy pomocy „Wyborczej" – zabrać głos?
7. A co pozytywnego proponuje o. Wiśniewski? Proponuje „Wielkie Debaty", które przywrócą prawdziwą twarz Kościołowi. Moim zdaniem, debat w Kościele nie brakuje. Ale nie jestem przeciw. Jeśli ktoś ma czas, niech zorganizuje obok setek synodów, sympozjów, zjazdów, obrad itd. kolejne debaty. Ciekaw jestem tylko, czy i jak dominikanin chce debatować z tymi, których nazywa ksenofobami i antysemitami. Wezwie ich do nawrócenia „na swoje kopyto", czy też wyrzuci z sali obrad? Czy nasze babcie, mamy i ciocie, oraz profesorowie KUL, którzy regularnie odmawiają różaniec z Radiem Maryja, mają być surowo z „Wielkich Debat" wyłączeni?
2. Na tym tle wypowiedź o. Wiśniewskiego niczym szczególnym się nie wyróżnia. Ot pozbierał stare opinie, które – jak rozumiem – podziela, i które były już wielokrotnie powtarzane w różnych mediach. Nie bez powodu, to „Wyborcza" nagłośniła list dominikanina. Jeśli ktoś chce, niech wierzy, że przyświeca jej cel dobrej, pozytywnej i twórczej dyskusji o Kościele. W tej konkretnej sprawie jestem zdecydowanie „niewierzący". Jest znacząca grupa w społeczeństwie, w tym kilku biskupów, którzy zgadzają się z retoryką „Gazeto-wyborczo-podobną". Inna grupa uważa ten sposób mówienia o Kościele za bałamutny. Spór trwa.
3. Wiśniewski pozwala sobie na obrazowe diagnozy, jak ta, że Kościół w Polsce „jest sztucznie nadmuchany jak balon". No cóż! można dyskutować przebijając się metaforami. Do metafory dominikanina dorzuciłbym uzupełnienie: Kościół w Polsce, jak żadna inna społeczność, instytucja, jest kłuty, przekłuwany, kąsany. A co do nadmuchania, to na pewno został nadmuchany tekst o. Wiśniewskiego. Niektórzy przedstawili go wręcz jako „objawienie", którym powinna zająć się Stolica Apostolska. Megabalon megalomanii!
4. List o. Wiśniewskiego jest wewnętrznie sprzeczny. Z jednej strony dominikanin zdaje się ubolewać nad podziałami i nawoływać do jedności, a z drugiej serwuje osądy jednostronne i agresywne. O słuchaczach Radia Maryja pisze: „krzykliwe, ksenofobiczne grupy". O „Naszym Dzienniku" zdaje się myśleć jako o dziele „pogańskim" i „głęboko antychrześcijańskim". Nie wiem, w jaki sposób Wiśniewski zamierza budować jedność. Czyżby jego pomysłem na odbudowanie jedności było namierzenie „kułaka", czyli wewnątrz-kościelnego wroga, zniszczenie go i zbudowanie jedności wśród „samych swoich"?
5. Dominikanin bez podania jakichkolwiek kryteriów formułuje tezę: „ponad 50 proc. duchowieństwa jest zarażone ksenofobią, nacjonalizmem i wstydliwie skrywanym antysemityzmem". Nie wiem, jak Wiśniewski rozumie użyte przez niego pojęcia i gdzie przeprowadził stosowne obserwacje. Obawiam się, że prezentuje on sposób myślenia podobny do myślenia tych środowisk, które z wielką łatwością ludzi mających inne niż oni sami poglądy nazywają „faszystami". Tylko, że to nie jest dyskusja, ale klasyczna manipulacja i wykluczanie.
6. O. Wiśniewski zdaje się ubolewać nad stanem umysłów niektórych biskupów. Rzeczywiście duchowny może mieć problem, jeśli konstatuje, że jego osobiste poglądy są w wielu istotnych punktach sprzeczne z tym, co uważa większość Episkopatu. Jak w takiej sytuacji się zachować? Rozważać sprawy w cichości serca, czy też publicznie – przy pomocy „Wyborczej" – zabrać głos?
7. A co pozytywnego proponuje o. Wiśniewski? Proponuje „Wielkie Debaty", które przywrócą prawdziwą twarz Kościołowi. Moim zdaniem, debat w Kościele nie brakuje. Ale nie jestem przeciw. Jeśli ktoś ma czas, niech zorganizuje obok setek synodów, sympozjów, zjazdów, obrad itd. kolejne debaty. Ciekaw jestem tylko, czy i jak dominikanin chce debatować z tymi, których nazywa ksenofobami i antysemitami. Wezwie ich do nawrócenia „na swoje kopyto", czy też wyrzuci z sali obrad? Czy nasze babcie, mamy i ciocie, oraz profesorowie KUL, którzy regularnie odmawiają różaniec z Radiem Maryja, mają być surowo z „Wielkich Debat" wyłączeni?
Za: www.deon.pl
Powiązane linki: