444
– Stanisław Kazimierczyk będzie kanonizowany dziś po to, aby jeszcze raz udowodnić człowiekowi szukającemu szczęścia, że pogoń za tym, co materialne, za sławą, pieniędzmi, przyjemnością, na dłuższą metę nie daje szczęścia, zabiera pokój, pogodę ducha, radość, dobre samopoczucie. Stanisław Kazimierczyk był szczęśliwy i wolny, bo dla niego jedynym autorytetem był miłujący Bóg. Przykład jego życia dowodzi, że czynienie dobra daje wewnętrzną siłę. Akumulatory życia ładował dobrymi czynami, uprzejmością, cichością, pokorą, cierpliwością i miłością. Poświęcał swoje życie potrzebującym, a do tego był, jak pisali o nim biografowie, "dowcipny i we wszystkim bardzo miły".
Nowy polski święty to owoc dobrego wychowania przez rodziców…
– On sam jest świadectwem, że dobre wychowanie dziecka, dające radość rodzicom i szczęście samemu dziecku, polega na zdrowej miłości i na byciu z dzieckiem, a nie na sprawach materialnych. Matka bł. Stanisława często chodziła z nim do kościoła i razem z nim się modliła. Pociągnęła syna do Boga i pobożności. Ojciec bł. Stanisława kochał wszystkie te chwile, które mógł spędzić z synem. Ponieważ był człowiekiem prawym, nauczył Stanisława uczciwości. I takie połączenie pobożności i uczciwości sprawiło, że syn państwa Sołtysów wyrósł na szczęśliwego i świętego człowieka. Stanisław Kazimierczyk udowodnił swoim życiem, że aby być świętym, niekoniecznie trzeba zrobić coś nadzwyczajnego. Wystarczy bez zbędnych pytań i kombinacji żyć tak, jak pokazał Jezus Chrystus w Ewangelii.
– Dlatego człowiekowi XXI wieku nowy święty pokazuje, że we wspólnocie jest niezwykła siła. Współczesny człowiek jest osamotniony, opleciony kablem internetowym, ogranicza się do wirtualnych kontaktów i załatwiania połowy spraw na odległość. Kazimierczyk pociąga ludzi do budowania więzi wspólnotowych w rzeczywistości i codzienności, aby wyzwalać się z lęku, bezsilności, depresji. Najsłabsza wspólnota jest lepsza od najmocniejszego osamotnienia. Wspólnota to lek na niszczący egoizm i mało skuteczny w praktyce indywidualizm.
– Naśladowanie Ukrzyżowanego uczyniło ze Stanisława Kazimierczyka prawdziwego mężczyznę. Zmieniał to, co mógł, a jeśli czegoś nie potrafił zmienić, to z tym się godził. Nie bał się choroby, cierpienia ani śmierci. Ważniejszy był dla niego człowiek. W dobie kryzysu męstwa to imponujący wzór dzielnego i odważnego mężczyzny.
– Za godziny spędzone nad Ewangelią. Wstawał nawet w nocy. On mi mówi: nie poddawaj się, żyj codziennie Pismem Świętym, a będziesz szczęśliwy, będziesz wiedział, jak żyć, i będziesz światłem dla innych. Podziwiam go za wiarę w Eucharystię. On dużo więcej widział w tej Wielkiej Tajemnicy Wiary niż ja. I za jego pokorę. Był wielkim profesorem pochodzącym z zamożnego domu, który zmywał gary z nowicjuszami, prał habity, przyjmował gości. A wszystko to robił – jak pisze historyk Stefan Ranathowicz – "z wesołym i wdzięcznym sercem". Był święty, a często korzystał ze spowiedzi. Podziwiam go również za to, że przez cały dzień mimo natłoku różnych wydarzeń miał naturalny kontakt z miłującym Bogiem. Miał wyrobioną samodyscyplinę. Pilnował się, aby nie ulec lenistwu. Był wierny modlitwie i nauce własnej. I wszystko to było w nim naturalne. Wypływało z wiary. Bardzo czcił Maryję. To chyba dzięki swojej matce, która zapewne była do Maryi podobna.
– Błogosławiony Stanisław Kazimierczyk jest dla wszystkich, bo zajmował się tymi wszystkimi, którzy pojawili się na drodze jego życia, i tym wszystkim, co go spotkało. To święty uniwersalny. Jest świetnym opiekunem "ciągle będących w biegu" biznesmenów, dziennikarzy, polityków, studentów, uczniów… i zakonników. Uczy, jak żyć na pełnych obrotach i nie zwariować. Błogosławiony Stanisław może być patronem przyjaciół: cenił przyjaźń, tworzył ją i czerpał z niej siłę. Umiał rozsądnie dobrać sobie przyjaciół, którzy byli dla niego wsparciem i siłą.
Po artykule w "Naszym Dzienniku", w którym zostało opisane, jak otrzymałem łaskę uzdrowienia z boreliozy, zwróciło się do mnie kilka osób chorych na boreliozę z różnych stron Polski. Stanisław Kazimierczyk może dawać im nadzieję.
Z ks. Jarosławem Klimczykiem CRL, odpowiedzialnym za peregrynację relikwii bł. Stanisława Kazimierczyka, rozmawia Małgorzata Pabis.
Jakie przesłanie dla nas, ludzi XXI wieku, niesie kanonizacja człowieka, który żył w XIV wieku?
– Stanisław Kazimierczyk będzie kanonizowany dziś po to, aby jeszcze raz udowodnić człowiekowi szukającemu szczęścia, że pogoń za tym, co materialne, za sławą, pieniędzmi, przyjemnością, na dłuższą metę nie daje szczęścia, zabiera pokój, pogodę ducha, radość, dobre samopoczucie. Stanisław Kazimierczyk był szczęśliwy i wolny, bo dla niego jedynym autorytetem był miłujący Bóg. Przykład jego życia dowodzi, że czynienie dobra daje wewnętrzną siłę. Akumulatory życia ładował dobrymi czynami, uprzejmością, cichością, pokorą, cierpliwością i miłością. Poświęcał swoje życie potrzebującym, a do tego był, jak pisali o nim biografowie, "dowcipny i we wszystkim bardzo miły".
Nowy polski święty to owoc dobrego wychowania przez rodziców…
– On sam jest świadectwem, że dobre wychowanie dziecka, dające radość rodzicom i szczęście samemu dziecku, polega na zdrowej miłości i na byciu z dzieckiem, a nie na sprawach materialnych. Matka bł. Stanisława często chodziła z nim do kościoła i razem z nim się modliła. Pociągnęła syna do Boga i pobożności. Ojciec bł. Stanisława kochał wszystkie te chwile, które mógł spędzić z synem. Ponieważ był człowiekiem prawym, nauczył Stanisława uczciwości. I takie połączenie pobożności i uczciwości sprawiło, że syn państwa Sołtysów wyrósł na szczęśliwego i świętego człowieka. Stanisław Kazimierczyk udowodnił swoim życiem, że aby być świętym, niekoniecznie trzeba zrobić coś nadzwyczajnego. Wystarczy bez zbędnych pytań i kombinacji żyć tak, jak pokazał Jezus Chrystus w Ewangelii.
Wpływ na formację bł. Stanisława Kazimierczyka miało też życie zakonne, wspólnotowe…
– Dlatego człowiekowi XXI wieku nowy święty pokazuje, że we wspólnocie jest niezwykła siła. Współczesny człowiek jest osamotniony, opleciony kablem internetowym, ogranicza się do wirtualnych kontaktów i załatwiania połowy spraw na odległość. Kazimierczyk pociąga ludzi do budowania więzi wspólnotowych w rzeczywistości i codzienności, aby wyzwalać się z lęku, bezsilności, depresji. Najsłabsza wspólnota jest lepsza od najmocniejszego osamotnienia. Wspólnota to lek na niszczący egoizm i mało skuteczny w praktyce indywidualizm.
Znamienne jest też to, że nowy polski święty nie uciekał od cierpienia.
– Naśladowanie Ukrzyżowanego uczyniło ze Stanisława Kazimierczyka prawdziwego mężczyznę. Zmieniał to, co mógł, a jeśli czegoś nie potrafił zmienić, to z tym się godził. Nie bał się choroby, cierpienia ani śmierci. Ważniejszy był dla niego człowiek. W dobie kryzysu męstwa to imponujący wzór dzielnego i odważnego mężczyzny.
A za co osobiście Ksiądz podziwia swego współbrata Stanisława?
– Za godziny spędzone nad Ewangelią. Wstawał nawet w nocy. On mi mówi: nie poddawaj się, żyj codziennie Pismem Świętym, a będziesz szczęśliwy, będziesz wiedział, jak żyć, i będziesz światłem dla innych. Podziwiam go za wiarę w Eucharystię. On dużo więcej widział w tej Wielkiej Tajemnicy Wiary niż ja. I za jego pokorę. Był wielkim profesorem pochodzącym z zamożnego domu, który zmywał gary z nowicjuszami, prał habity, przyjmował gości. A wszystko to robił – jak pisze historyk Stefan Ranathowicz – "z wesołym i wdzięcznym sercem". Był święty, a często korzystał ze spowiedzi. Podziwiam go również za to, że przez cały dzień mimo natłoku różnych wydarzeń miał naturalny kontakt z miłującym Bogiem. Miał wyrobioną samodyscyplinę. Pilnował się, aby nie ulec lenistwu. Był wierny modlitwie i nauce własnej. I wszystko to było w nim naturalne. Wypływało z wiary. Bardzo czcił Maryję. To chyba dzięki swojej matce, która zapewne była do Maryi podobna.
Komu może patronować nowy święty?
– Błogosławiony Stanisław Kazimierczyk jest dla wszystkich, bo zajmował się tymi wszystkimi, którzy pojawili się na drodze jego życia, i tym wszystkim, co go spotkało. To święty uniwersalny. Jest świetnym opiekunem "ciągle będących w biegu" biznesmenów, dziennikarzy, polityków, studentów, uczniów… i zakonników. Uczy, jak żyć na pełnych obrotach i nie zwariować. Błogosławiony Stanisław może być patronem przyjaciół: cenił przyjaźń, tworzył ją i czerpał z niej siłę. Umiał rozsądnie dobrać sobie przyjaciół, którzy byli dla niego wsparciem i siłą.
Po artykule w "Naszym Dzienniku", w którym zostało opisane, jak otrzymałem łaskę uzdrowienia z boreliozy, zwróciło się do mnie kilka osób chorych na boreliozę z różnych stron Polski. Stanisław Kazimierczyk może dawać im nadzieję.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik