Jak podały media, francuski dramat obejrzało już w ciągu 15 pierwszych dni około miliona widzów. Takiego sukcesu nie spodziewali się nawet dystrybutorzy filmu. Władze rodzimej kinematografii zgłosiły w ubiegłym tygodniu "O bogach i ludziach" jako francuskiego kandydata do Oscara.
Choć w filmie wiele miejsca zajmują sceny medytacyjnego życia mnichów, sam reżyser zaprzecza w wywiadach, by chciał zrobić "film katolicki". Beauvois nazywa ironicznie swoje dzieło "kuskus-westernem" z uwagi na jego orientalną scenerię i samotną walkę mnichów o przetrwanie.
"Moi bohaterowie są przede wszystkim ludźmi, braćmi, ojcami. Ludźmi wolnymi, stojącymi na równi ze swoimi towarzyszami i sąsiadami. Nie chcą nikogo nawracać, nie są misjonarzami. Poza kwestią wiary mój film zwraca uwagę, by nie bać się swoich sąsiadów. Ani ich nie porzucać. To film o odmowie kompromisu" – mówił we wrześniu Beauvois dziennikowi "Le Monde".
"O bogach i ludziach" to oparta na autentycznych wydarzeniach historia francuskich mnichów z katolickiego klasztoru w algierskim Tibehirine, porwanych i zamordowanych w 1996 roku, prawdopodobnie przez islamistów. W rolę główną – przełożonego klasztoru – wcielił się francuski aktor Lambert Wilson, znany szerokiej publiczności m.in. z dwóch części "Matrixa" braci Wachowskich.
Podobnie jak w większość widzów, krytyka francuska przyjęła na ogół bardzo przychylnie dzieło Beauvois. Oprócz walorów artystycznych dostrzegła w nim także zachętę do zgodnego współistnienia ludzi różnych religii i kultur – na wzór katolickich mnichów z filmu, którzy żyli w harmonii z muzułmańskimi mieszkańcami do momentu nadejścia islamskich ekstremistów.