392
Nie jesteśmy jednak z góry
skazani na przegraną. Bóg daje nam deskę ratunku. Daje nam Krzyż, który
uczniowie potraktowali jako przegraną, Grecy uznali za głupstwo, a Żydzi
za zgorszenie. „Krzyż traktujemy jako przegraną, bo nie wierzymy, że
jest zwycięstwem, nie sięgamy dalej poza grób.” – mówił w czasie
Eucharystii br. Marek Przeczewski OFMcap. Krzyż wyzwala, daje
przebaczenia. Ci którzy go przyjmują wymykają się spod władzy świata,
przestają być tanim łupem komercji, potrafią, z pomocą Bożej łaski,
panować nad sobą. Wbrew obiegowym opiniom, są tacy, którzy wokół tego
symbolu kaźni chcą się gromadzić, czego dowodem jest Golgota Młodych.
Nasza
schodzenie w dół z Jonaszem, zaprowadziło nas na podlaską Kalwarię. O
20.00 wyruszyliśmy na wędrówkę po czternastu stacjach, które były
czternastoma „ucieczkami od”. Od odpowiedzialności, relacji z rodziną,
świadomości śmierci… każdy z uczestników mógł w konkretny sposób odnieść
usłyszane słowa do swojego życia.
Kulminacyjnym punktem Drogi
Krzyżowej był krótki monodramat, który w niezwykle poruszający sposób
obrazował to, co dzieje się z człowiekiem kroczącym w ciemności. Jak
(nie)świadomie tworzy sobie fałszywy azyl, który staje się miejscem
destrukcji. Prowadzi do nienawiści do Boga, ludzi i samego siebie. Jakie
jest wyjście z tej sytuacji? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla
litościwego Syna Dawida? Na te pytania odpowiedź, choć nie 100%
przyniesie nam kolejny dzień wędrówki”.
Małgorzata Michalska
„Idąc za Jonaszem zeszliśmy do głębin otchłani. Daliśmy się połknąć
wielkiej rybie i razem z prorokiem wołaliśmy z jej wnętrza. Naszym
krzykiem był kulminacyjny punkt dzisiejszego dnia – liturgia pokutna.
W
czasie porannej konferencji spotkaliśmy się z ludźmi, którym wołanie do
Boga z życiowego dna nie jest obce. Ucieczka również. W tej dyscyplinie
sportu byli prawdziwymi mistrzami. Na drogę ich maratonu Bóg
szczęśliwie zesłał rybę ( i to nie byle jaką), która zawróciła ich z
drogi zatracenia. Dał im Wieczernik, w którym poddali się uzdrawiającej
chrystoterapii. Wspólnota Cenacolo, bo to właśnie ona jest wspomnianym
wieczernikiem, powstała we włoskim Saluzzo w 1983 roku. Założyła ją
siostra Elwira Petrozzi, włoska zakonnica, która „czuła ogień w sercu,
natchnienie do
pomocy w
odnajdywaniu sensu życia zagubionych ludzi”.
Peter ze Słowacji i
Piotr z Polski mówili nam o swoim doświadczeniu życia we wspólnocie i o
tym jaka była ich droga zanim się w niej znaleźli. Dawali świadectwo
tego, jak za sprawą modlitwy i pracy odzyskiwali utracone na własne
życzenie życie. „Jesteśmy ci sami słabi ludzie – mówił Peter – tylko
wiemy gdzie szukać pomocy”.
„Jutra nie ma, liczy się tylko dziś” – to
właśnie dziś trzeba prosić Boga o pomoc. Prosić o to, żeby nauczył nas
kochać. „Człowiekiem skończonym jest ten, który dzisiaj nie kocha”. Te
radykalne słowa, były formą zachęty, do tego, żeby nie zwlekać ze
zwróceniem się do Pana w sakramencie pokuty. Dzięki łasce z niego
płynącej możemy patrzeć na nasze życie oczami Boga, bo „problem nie tkwi
w rzeczywistości, w której trwam, tylko w tym, jak na nią patrzę”.
Aby
móc odpowiednio spojrzeć na życie, poznać je i zrozumieć należy o nim
mówić. Werbalizować nasze odczucia, myśli, czyny. Temu także służy
rozmowa w konfesjonale. „Gdy mówimy o swoim życiu , zaczyna się ono
porządkować”. Br. Andrzej Derdziuk pomógł nam w przygotowaniu do
rachunku sumienia. „Nie chcemy się przyznać do naszych grzechów, bo to
oznacza wzięcie za nie odpowiedzialności”. Jednak paradoksalnie po
przyznaniu się do słabości jesteśmy w stanie dostrzec nasze piękno. Bóg
chce, żebyśmy w siebie uwierzyli. Daje nam spowiedź, która pozwala
pozbyć się uczucia poniżenia, jakie niesie ze sobą grzech. Tym co jest
najbardziej potrzebne, to po prostu wiara w Jezusa, którą wyznajemy już
na samym początku obrzędu. Wiara, która pociąga za sobą konkretne czyny.
Otrzymaliśmy solidną dawkę teorii, którą mogliśmy od razu
wykorzystać w praktyce. Po zakończeniu liturgii na uczestników czekało
dwudziestu siedmiu kapłanów, gotowych do pomocy w odnalezieniu klucza do
Potężnego Miasta (będziemy przyglądać mu się w dniu jutrzejszym).
Radość ze znaleziska mogliśmy wyrazić w pełni poprzez wzięcie udziału w
wieczornej Eucharystii.
Tak upłynął dzień, wieczór i poranek trzeciego dnia”.
Przedstawiamy relację z drugiego i trzeciego dnia kapucyńskiego Spotkania Golgota Młodych. „Po symbolicznym wejściu w ciemność i nocnym nasłuchiwaniu rytmu naszych serc, obudziliśmy się gotowi do przemierzenia kolejnego etapu wędrówki z prorokiem Jonaszem. Wychodząc z
bramy spotkania udaliśmy się na poszukiwanie przyczyn i celu ludzkich ucieczek. Wkroczyliśmy w „Miasta iluzji”.
bramy spotkania udaliśmy się na poszukiwanie przyczyn i celu ludzkich ucieczek. Wkroczyliśmy w „Miasta iluzji”.
„Naszą podstawową ucieczką
jest ucieczka od prawdy – zaprzeczam temu, że Bóg jest, że mnie kocha, a
to prowadzi do autodestrukcji.” – mówił w swojej porannej katechezie
br. Marcin Świąder OFMcap. Uciekamy od prawdy o sobie. Ślepo poszukujemy
pocieszenia w pieniądzach, nauce, relacjach z
innymi ludźmi. Brak nam rozróżnienia prawdziwego szczęścia od
nakręcenia, szukamy wolności zapominając, że ważniejsza od niej jest
prawda(o tym, podczas swojej popołudniowej konferencji, dawał
świadectwo Robert Tekieli). Schodzimy coraz bardziej w dół, chcemy
odpłynąć do swojego Tarszisz. Naiwni szukamy dojścia do łajby, z której i
tak zostaniemy po drodze wyrzuceni…
jest ucieczka od prawdy – zaprzeczam temu, że Bóg jest, że mnie kocha, a
to prowadzi do autodestrukcji.” – mówił w swojej porannej katechezie
br. Marcin Świąder OFMcap. Uciekamy od prawdy o sobie. Ślepo poszukujemy
pocieszenia w pieniądzach, nauce, relacjach z
innymi ludźmi. Brak nam rozróżnienia prawdziwego szczęścia od
nakręcenia, szukamy wolności zapominając, że ważniejsza od niej jest
prawda(o tym, podczas swojej popołudniowej konferencji, dawał
świadectwo Robert Tekieli). Schodzimy coraz bardziej w dół, chcemy
odpłynąć do swojego Tarszisz. Naiwni szukamy dojścia do łajby, z której i
tak zostaniemy po drodze wyrzuceni…
Nie jesteśmy jednak z góry
skazani na przegraną. Bóg daje nam deskę ratunku. Daje nam Krzyż, który
uczniowie potraktowali jako przegraną, Grecy uznali za głupstwo, a Żydzi
za zgorszenie. „Krzyż traktujemy jako przegraną, bo nie wierzymy, że
jest zwycięstwem, nie sięgamy dalej poza grób.” – mówił w czasie
Eucharystii br. Marek Przeczewski OFMcap. Krzyż wyzwala, daje
przebaczenia. Ci którzy go przyjmują wymykają się spod władzy świata,
przestają być tanim łupem komercji, potrafią, z pomocą Bożej łaski,
panować nad sobą. Wbrew obiegowym opiniom, są tacy, którzy wokół tego
symbolu kaźni chcą się gromadzić, czego dowodem jest Golgota Młodych.
Nasza
schodzenie w dół z Jonaszem, zaprowadziło nas na podlaską Kalwarię. O
20.00 wyruszyliśmy na wędrówkę po czternastu stacjach, które były
czternastoma „ucieczkami od”. Od odpowiedzialności, relacji z rodziną,
świadomości śmierci… każdy z uczestników mógł w konkretny sposób odnieść
usłyszane słowa do swojego życia.
Kulminacyjnym punktem Drogi
Krzyżowej był krótki monodramat, który w niezwykle poruszający sposób
obrazował to, co dzieje się z człowiekiem kroczącym w ciemności. Jak
(nie)świadomie tworzy sobie fałszywy azyl, który staje się miejscem
destrukcji. Prowadzi do nienawiści do Boga, ludzi i samego siebie. Jakie
jest wyjście z tej sytuacji? Gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla
litościwego Syna Dawida? Na te pytania odpowiedź, choć nie 100%
przyniesie nam kolejny dzień wędrówki”.
Małgorzata Michalska
„Idąc za Jonaszem zeszliśmy do głębin otchłani. Daliśmy się połknąć
wielkiej rybie i razem z prorokiem wołaliśmy z jej wnętrza. Naszym
krzykiem był kulminacyjny punkt dzisiejszego dnia – liturgia pokutna.
W
czasie porannej konferencji spotkaliśmy się z ludźmi, którym wołanie do
Boga z życiowego dna nie jest obce. Ucieczka również. W tej dyscyplinie
sportu byli prawdziwymi mistrzami. Na drogę ich maratonu Bóg
szczęśliwie zesłał rybę ( i to nie byle jaką), która zawróciła ich z
drogi zatracenia. Dał im Wieczernik, w którym poddali się uzdrawiającej
chrystoterapii. Wspólnota Cenacolo, bo to właśnie ona jest wspomnianym
wieczernikiem, powstała we włoskim Saluzzo w 1983 roku. Założyła ją
siostra Elwira Petrozzi, włoska zakonnica, która „czuła ogień w sercu,
natchnienie do
pomocy w
odnajdywaniu sensu życia zagubionych ludzi”.
Peter ze Słowacji i
Piotr z Polski mówili nam o swoim doświadczeniu życia we wspólnocie i o
tym jaka była ich droga zanim się w niej znaleźli. Dawali świadectwo
tego, jak za sprawą modlitwy i pracy odzyskiwali utracone na własne
życzenie życie. „Jesteśmy ci sami słabi ludzie – mówił Peter – tylko
wiemy gdzie szukać pomocy”.
„Jutra nie ma, liczy się tylko dziś” – to
właśnie dziś trzeba prosić Boga o pomoc. Prosić o to, żeby nauczył nas
kochać. „Człowiekiem skończonym jest ten, który dzisiaj nie kocha”. Te
radykalne słowa, były formą zachęty, do tego, żeby nie zwlekać ze
zwróceniem się do Pana w sakramencie pokuty. Dzięki łasce z niego
płynącej możemy patrzeć na nasze życie oczami Boga, bo „problem nie tkwi
w rzeczywistości, w której trwam, tylko w tym, jak na nią patrzę”.
Aby
móc odpowiednio spojrzeć na życie, poznać je i zrozumieć należy o nim
mówić. Werbalizować nasze odczucia, myśli, czyny. Temu także służy
rozmowa w konfesjonale. „Gdy mówimy o swoim życiu , zaczyna się ono
porządkować”. Br. Andrzej Derdziuk pomógł nam w przygotowaniu do
rachunku sumienia. „Nie chcemy się przyznać do naszych grzechów, bo to
oznacza wzięcie za nie odpowiedzialności”. Jednak paradoksalnie po
przyznaniu się do słabości jesteśmy w stanie dostrzec nasze piękno. Bóg
chce, żebyśmy w siebie uwierzyli. Daje nam spowiedź, która pozwala
pozbyć się uczucia poniżenia, jakie niesie ze sobą grzech. Tym co jest
najbardziej potrzebne, to po prostu wiara w Jezusa, którą wyznajemy już
na samym początku obrzędu. Wiara, która pociąga za sobą konkretne czyny.
Otrzymaliśmy solidną dawkę teorii, którą mogliśmy od razu
wykorzystać w praktyce. Po zakończeniu liturgii na uczestników czekało
dwudziestu siedmiu kapłanów, gotowych do pomocy w odnalezieniu klucza do
Potężnego Miasta (będziemy przyglądać mu się w dniu jutrzejszym).
Radość ze znaleziska mogliśmy wyrazić w pełni poprzez wzięcie udziału w
wieczornej Eucharystii.
Tak upłynął dzień, wieczór i poranek trzeciego dnia”.
Małgorzata Michalska