Wyprawa NINIWA Team w Nieznane, dziś rozpoczęła II tydzień wyprawy. Dokładnie tydzień temu rowerowi śmiałkowie zostali skierowani przez internautów na Słowację. Dziś znowu tam są! Tylko, że po przejechaniu 1074 kilometrów! A w zeszły poniedziałek byli tylko 300 kilometrów od miejsca, gdzie są teraz. Porażka? Gdyby nikt nie kazał im kręcić się w kółko, mogliby już zwiedzać Bałkany lub na przykład Skandynawię. A tak, są niedaleko granicy polsko-słowackiej. I z podniesionym czołem stwierdzają: – Czujemy się prawdziwymi zwycięzcami.
– Najważniejsze nie jest to, co dzieje się na mapie, ale wewnątrz nas – mówi o. Tomasz. – Tam trwa najdłuższa podróż. Tam odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy. Na tej wewnętrznej drodze znajdujemy Boga – dodaje lider grupy. Najważniejsze, że po ciężkim górzystym tygodniu nikt się nie podłamał! Nikt nawet na chwilę nie zapomina tu o intencji wyprawy. Intencja trzyma wyprawę – stwierdza krótko o. Tomasz. Skąd w NINIWIE ta radość po tygodniu wyczerpującej jazdy w tę i z powrotem?
Wczoraj w kościołach była czytana Ewangelia Mt 14, 22-33. Jezus na jeziorze. I Jego słowa: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”. I zaraz potem słowa Piotra: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. Na co Jezus: „Przyjdź”. Najkrótsze na świecie zaproszenie na łódź. Może z tego właśnie zaproszenia. Pokój na świecie, chodzenie po wodzie, kręcenie pod górkę i w upale z pozoru bez jasnego celu… – Cały ten wyjazd to akt wiary– potwierdzają uczestnicy wyprawy. A napotykani ludzie z uśmieszkami stukają się w czoło albo są pełni podziwu. NINIWA Team jedzie dalej… dziś zostali skierowani przez internautów na północ w kierunku Węgier. Może uda im się w końcu tam dojechać, bo już raz byli bardzo blisko…
Zobacz więcej na: www.niniwateam.pl