21 maja Misjonarze Oblaci Maryi Niepokalanej obchodzą uroczystość założyciela zgromadzenia – 153 lata po śmierci sw. Eugeniusza, świętują to wspomnienie w duchu paschalnej radości – śmierć świętego zawsze posiada to szczególne odniesienie do Paschy Pana.
W swoim testamencie napisał:
Kościół, wspaniałe dziedzictwo Zbawiciela, nabyte przez Niego za cenę Krwi, za dni naszych został okrutnie spustoszony. Umiłowana Oblubienica Syna Bożego doznaje ucisku, opłakując sromotne odstępstwo swych dzieci…W tej opłakanej sytuacji Kościół wielkim głosem woła do swych sług, którym powierzył najdroższe sprawy swego Boskiego Oblubieńca, aby słowem i przykładem robili wszystko, co w ich mocy, aby na nowo ożywić wiarę gasnącą w sercach wielkiej liczby jego dzieci… Widok tego zła poruszył serca kilku kapłanów gorliwych o chwałę Bożą, kochających Kościół i gotowych poświęcić siebie – gdyby było trzeba – dla zbawienia dusz.
Kto kocha Kościół Chrystusowy, przeżywa bardzo głęboko każde jego znieważenie, każdą niewierność względem niego, niszczące go podziały, mnożące się sekty. Telewizja i prasa skwapliwie donoszą o skandalach w Kościele, nie wyjaśniając sedna sprawy. Dlatego też dzisiaj wierzącym bardzo trudno przychodzi utożsamianie się z Kościołem, odważne i odpowiedzialne życie swoją wiarą. Nowy święty, Eugeniusz de Mazenod, daje nam wszystkim niezwykłe świadectwo miłości Kościoła, miłości bezwarunkowej, na miarę swoich czasów, bynajmniej nie łatwiejszych od naszych.
Miłość Eugeniusza de Mazenoda do Kościoła wypływała z jego wiary, była darem nadprzyrodzonym. W niej miały swe źródło wszelkie zadania apostolskie. Żył w ciągłym pośpiechu, nie znosił bezczynności, bo miłość musi być ofiarna. Wachlarz zadań, wyznaczonych przez pierwszą Regułę jest szeroki. Mówi się tam nie tylko o głoszeniu misji parafialnych, ale i o zastąpieniu starych zakonów, pracy wśród młodzieży, prowadzeniu seminariów duchownych, pracy w więzieniach, perspektywach misji zagranicznych. O. Eugeniusz przedstawiając ten ogrom zadań pozostaje jednak realistą. Od samego początku czuwa nad tym, aby w parze z działalnością zewnętrzną, dbano o życie duchowe wspólnoty. Mówi wyraźnie: Nie starczy pracować nad nawracaniem innych, ale trzeba rzetelnie pracować, by stać się świętym.
O. Eugeniusz służy ofiarnie Kościołowi przez 50 lat najpierw jako misjonarz, potem wikariusz generalny i biskup. Odnowił diecezję marsylijską, budował kościoły, tworzył nowe parafie, przede wszystkim jednak starał się być blisko ludu Bożego. Dla niego Kościół to był przede wszystkim lud Boży. Przemawiał po prowansalsku, językiem zrozumiałym dla wszystkich. Służył najbiedniejszym. Uważał na przykład, że do jego biskupich obowiązków należy udzielenie sakramentu bierzmowania chorej kobiecie, mieszkającej w ruderze. Kiedy w Marsylii rozpanoszyła się epidemia cholery, powraca szybko z wizytacji biskupiej do miasta i służy chorym, udzielając z narażeniem życia sakramentu chorych.
Biskup de Mazenod nie tylko cierpi z Kościołem z powodu licznych ciosów, jakie są mu zadawane ze wszystkich stron, cierpi również świadomie dla Kościoła. Jakże często przychodziło mu stawić czoło podejrzeniom i fałszywym interpretacjom jego intencji. Szczególnie wtedy, gdy został mianowany biskupem Marsylii wbrew rządowi francuskiemu, zmierzającemu do likwidacji biskupstwa. Stolica Apostolska kazała mu się bronić, a potem wstrzymać rozpoczęty proces, który miał wszelkie szanse powodzenia. Poświęca jednak swój honor, poddaje się posłusznie papieżowi Grzegorzowi XVI. Pozostaje wierny Kościołowi.Można powiedzieć, że bł. Eugeniusz de Mazenod miał swoistą „mazenodowską” eklezjologię: kreślił wizję Kościoła nie traktatem, ale życiem, głęboką wiarą, miłością i gorliwością apostolską. Kościół był dla niego sakramentem zbawienia jednoczącym Boga z ludźmi. Jemu oddał się całkowicie.
Widział w Kościele przede wszystkim samego Chrystusa – Oblubienicę Chrystusa. W napisanym rok przed śmiercią liście pasterskim na Wielki Post 1860 r., rozwija w sposób urzekający główną myśl: Miłować Kościół znaczy miłować Chrystusa i odwrotnie. W tym zdaniu streszcza się jakby całe jego życie . Mówiono o nim, że ma mocny „zmysł Kościoła” (sensus Ecclesiae). Czerpał on ze źródło swojej wrażliwości serca i ducha wiary. Ten zmysł Kościoła natchnął go do założenia Zgromadzenia i do dynamicznego rozwoju misji. Kościołowi trzeba pomóc w rozdzielaniu środków zbawienia wszystkim narodom. Znakiem tego zmysłu Kościoła była jego przejrzysta i odpowiedzialna posługa biskupia w Marsylii.
W „Przedmowie” do Reguł z 1818 r. woła do swoich misjonarzy: Jak jest szerokie pole działania! I dzisiaj dla każdego z nas jest zarezerwowane szerokie pole działania w Kościele. Trzeba jednak tak jak św. Eugeniusz de Mazenod umiłować bez reszty Chrystusa i Jego Kościół służąc mu gorliwie tam, gdzie Bóg nas postawił lub gdzie chce nas widzieć.
Za: www.oblaci.pl.