Sylwetki 23. Męczenników, którzy dnia 13 października 2013 roku zostaną beatyfikowani w Tarragonie, należą do grupy Męczenników XX wieku. Wszyscy zgodnie z hasłem uroczystości beatyfikacyjnych, byli “nieugiętymi i dzielnymi świadkami wiary”. Umierając, przebaczali swym prześladowcom, dlatego byli męczennikami Chrystusa, który wisząc na krzyżu przebaczył swym oprawcom. Kościół świętując ich wspomnienie i prosząc o ich wstawiennictwo, pragnie być siewcą życzliwości i pojednania. Ci męczennicy, jako wzory wiary, miłości i przebaczenia, pomogą nam odważnie wyznawać wiarę w Chrystusa.
Życiorysy tych Męczenników są w pewnym sensie podobne, a jednak każdy jest wyjątkowy. Łączy ich powołanie zakonne i misjonarskie, jak również ogromny zapał i poświęcenie dla powierzonych im ludzi w tak trudnych czasach, a także wielka odwaga i umiejętność przebaczenia, mając świadomość nieuchronnej śmierci. Żaden z nich nie panikował, nie uciekał, nie pragnął uratować życia.
O. Jose Maria Ruiz, wychowawca dzieci, ze wzruszeniem tak się modlił: “Matko, jeśli potrzeba ofiary, oto jestem, wybierz mnie, ale nie pozwól, aby coś się stało tym niewinnym, którzy nikomu niczego złego nie uczynili”. Jeden ze świadków powiedział następujące słowa o ojcu Angelu Lopez Martinezie: “Byliśmy przygotowani na śmierć. O moim współtowarzyszu Angelu mogę powiedzieć, że dodawał mi otuchy i zachęcał, abyśmy się modlili za prześladowców, za Hiszpanię i abyśmy przebaczyli naszym nieprzyjaciołom”. Otilio del Amo Palmino tak pisał do swojego brata: “Błąkamy się na własnej ziemi jak cudzoziemcy. Wszędzie towarzyszy nam nienawiść. Nie możemy nigdzie się zatrzymać. W tej chwili jadę w pociągu do Ciudad Real i stamtąd być może na męczeństwo, ale niech Bóg będzie uwielbiony”. Abelardo Garcia Palacios pocieszał swoich kolegów w słowach: “Dobrze, w ostateczności, co nam może się stać? Mogą nas zabić? O, co za szczęście, jeśli któregoś dnia będzie można przeczytać w Rocznikach CMF: Zostali rozstrzelani za Boga i za Zgromadzenie: Abelardo García (…)”.
Męczennicy z Tarragony
Zostali rozstrzelani w różnych miejscowościach, ale zjednoczeni wspólną wiarą; byli w różnym wieku, ale bardzo młodzi (większość 20-23 lata); pełnili różne funkcje i posługi, ale otrzymali tę samą nagrodę. Dlaczego zginęli? Czy byli aż tak znienawidzeni przez społeczeństwo? Czy hiszpański Kościół w tamtych latach zasłużył sobie na takie traktowanie?
Rok 1936 można porównać do erupcji wulkanu, w którym od długiego czasu zachodziły procesy kończące się wybuchem. Tak jak w pierwszych wiekach istnienia Kościoła poganie obwiniali chrześcijan za wszelkie nieszczęścia, tak i tutaj Kościół katolicki stał się łatwą ofiarą dla wzburzonego, zbuntowanego i żądnego zmian społeczeństwa. W politycznej burzy najbardziej ucierpieli niewinni ? przez zawiść, manipulację, chciwość, przez bezkarność i brak autorytetów. Zwykła, codzienna dobroć i życzliwość misjonarzy klaretynów nie wystarczyła, aby powstrzymać falę złości.
Kiedy kraj otrząsnął się i zdał sobie sprawę z popełnionej zbrodni, pojawiło się wielu świadków, którzy opisywali historie bohaterskiej wierności, honoru, wewnętrznej siły tych zakonników, oddanych aż do końca powierzonej sobie misji życia Ewangelią, czyli miłością. Podobnie jak Jezus Chrystus nie cofnął się, nie uległ strachowi, tak i oni poświęcili swoje młode życie za prawdę. Ich świadectwo jest nie tylko wzruszające, ale i porywające, a także stawiające pytania: Czy ja postąpiłbym podobnie? Czy stać mnie na przyznanie się do wiary? Czy znając odwagę Męczenników jest mi łatwiej znosić brak akceptacji dla moich wartości? Jeśli są to wciąż zbyt trudne pytania, tym bardziej prośmy o ich pomoc i wstawiennictwo, abyśmy byli godnymi dziedzicami niezłomnej wierności naszych braci Męczenników Klaretyńskich.
Za: www.klaretyni.pl