Dziś w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej,w całym kraju odbywają się uroczystości w hołdzie pomordowanej ludności. Obywatelskie obchody zorganizowano m.in. w Warszawie.
Uroczystości rozpoczęły się w południe na Placu Trzech Krzyży. Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył ks. bp Tadeusz Pikus, biskup pomocniczy warszawski. Homilię wygłosił ks. abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski. Po Eucharystii o godz. 13.30 ruszył Marsz Pamięci.
– Marsz o charakterze żałobnym, ku pamięci ofiar. Był również hołdem oddanym rodzinom, świadkom; przywróceniem pewnej godności tym osobom. Dla nich to jest ważne, żeby w Warszawie tego dnia – tak jak np. podczas marszu katyńskiego, marszu Sybiraków – żeby właśnie w taki sposób wyrazić swoją pamięć. Później, około godz. 15:00 przy Domu Polonii na Krakowskim Przedmieściu 64 – tam mieści się tablica upamiętniająca ofiary ludobójstwa – zostaną złożone kwiaty, następnie będzie miał miejsce krótki apel pamięci. O godz. 16:00 na Placu Zamkowym odbędzie się koncert pamięci – informuje Ewa Szakalnicka z Federacji Zrzeszającej Organizacje Kresowe.Uroczystości zakończy pokaz filmów, które przybliżą problematykę zbrodni wołyńskiej.
Honorowego patronatu nad uroczystościami społecznymi nie chciał udzielić prezydent Bronisław Komorowski, który wraz z przedstawicielami rządu weźmie dziś udział w oddzielnych obchodach, organizowanych w stolicy na Skwerze Wołyńskim. Podczas uroczystości prezydent odsłoni tablicę z 2,5 tys. miejscowościami, które padły ofiarą zbrodni OUN-UPA. Tymczasem takich miejsc było aż o tysiąc więcej.
Bolesny dla Kresowiaków jest również brak precyzyjnego określenia zbrodni wołyńskiej w uchwale Parlamentu. Senat nazwał zbrodnię mianem „czystki etnicznej o znamionach ludobójstwa”. Takie określenie PO proponuje również w Sejmie.
Mimo iż mord na Polakach na Wołyniu był wcześniej zaplanowany i dokonany z premedytacją, to PO nie chce określić tej zbrodni „ludobójstwem”. Argumentuje to obawą pogorszenia stosunków z Ukrainą, gdzie do dziś ugrupowania nacjonalistyczne mają silne wpływy.
Właściwe określenie tych wydarzeń powinno być priorytetem polskiej państwowości – dodaje dr Dariusz Kucharski.
– To powinna być polska racja stanu, podchodzenie do kwestii polskiej przeszłości w sposób jednoznaczny. Te ukraińskie działania w pełni zasługują na określenie ludobójstwa. Musi w końcu nastąpić sytuacja poważnego podchodzenia do naszej przeszłości. My jako Polacy absolutnie nie możemy kupczyć naszą przeszłością – akcentuje dr Dariusz Kucharski.Platforma nie chce się też zgodzić, by 11 lipca był obchodzony jako Dzień Pamięci Męczeństwa Kresowian. Wczoraj podczas debaty, poseł Ryszard Terlecki mówił, że obawa PO – która tak bardzo się upiera, żeby tego święta nie było – wynika z dużego poparcia młodzieży dla podobnych inicjatyw.
– Sejm RP uchwalił Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. To święto chociaż nie jest świętem państwowym, jest świętem symbolicznym, stało się modnym świętem, obchodzonym wśród młodzieży w wielu miastach. Jednym słowem, jest świętem, które coraz bardziej wpisuje się w kalendarz historycznych obchodów Polaków. Natomiast Dzień Pamięci Kresów mógłby być takim samym dniem, mógłby taka samo stać się elementem żywej, stałej pamięci także młodych ludzi. Kiedy jednak ruguje się najnowszą historię ze szkół, wykoślawia się historię różowymi balonikami i orłem z czekolady bez korony to nie chce się także tego, żeby pamiętać o ważnych dla Polaków rocznicach. Dlatego toczymy ten spór i dlatego Platforma tak dramatycznie broni się przed uchwaleniem tego dnia jako naszego polskiego święta – powiedział poseł Ryszard Terlecki.Dziś w Sejmie ma się odbyć głosowanie nad uchwałą w 70. rocznicę zbrodni wołyńskiej. W Parlamencie Klub Parlamentarny PiS zorganizował wystawę o ludobójstwie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.
11 lipca mija 70 lat od kulminacji zbrodni popełnionych przez Ukraińską Powstańczą Armię na ludności polskiej na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Zbrodnia oddziałów UPA wspieranych przez miejscową ludność ukraińską z lat 1943-1945 pochłonęła ok. 100 tys. ofiar.
Oddziały UPA z rana zaatakowały polskie wsie, które zrównywały z ziemią i mordowały do ostatniego mieszkańca. Wykorzystywały także to, że ludność polska chodziła na Msze św. do kościołów, które były otaczane, a wiernych wyłapywano i w brutalny sposób torturowano i zabijano.
Jak mówi historyk dr Dariusz Kucharski, specjalista od spraw związanych z Polakami na wschodzie, ukraińskie bojówki nacjonalistyczne działały w sposób zorganizowany i wyjątkowo bestialski.
– 11 lipca ’43 roku to konsekwencja działań organizacji nacjonalistów ukraińskich, działających głównie pod szyldem UPA czyli Ukraińskiej Powstańczej Armii, która tego dnia – była to niedziela – w sposób zmasowany zaatakowała polskie miejscowości; szacuje się około 100 polskich miejscowości, wiosek, mniejszych i większych osad. Niestety polska ludność została wówczas w sposób bestialski, bezprecedensowy wymordowana. Praktycznie te miejscowości przestały istnieć. Tak złe zachowania, jak obrąbywanie kończyn, strzelanie do małych dzieci, okaleczanie ich, rozpruwano także brzuchy kobiet w ciąży i wyciągano te małe nienarodzone dzieci nie licują z żadnym elementem człowieczeństwa – akcentuje dr Dariusz Kucharski.- DEKLARACJA Społecznego Komitetu Organizacyjnego Obchodów Rocznicy 11 Lipca
- PROGRAM obchodów 70. rocznicy ludobójstwa na Polakach