Ks. Andrea Bozzolo SDB
Rektor Papieskiego Uniwersytetu Salezjańskiego w Rzymie
O SYNODALNOŚCI W KOŚCIELE I ROLI OSÓB KONSEKROWANYCH
Notatki do konferencji podczas 152 zebrania plenarnego KWPZM, Warszawa, 15 maja 2024 r.
Drodzy bracia, z radością dzielę się z wami kilkoma refleksjami na temat Synodu, który Kościół obecnie przeżywa i który, jak wiecie, ma za temat: „Dla Kościoła synodalnego. Komunia, uczestnictwo, misja”. Innymi słowy, tematem jest „synodalność”: synod o synodalności.
Chciałbym zacząć od bardzo ważnego i mocnego stwierdzenia papieża Franciszka. Stwierdza on, że „synodalność jest sposobem bycia Kościołem dzisiaj zgodnie z wolą Bożą, w dynamice słuchania i rozeznawania Ducha Świętego”. To naprawdę znaczące i inspirujące stwierdzenie. Przyjrzyjmy się bliżej jego treści i spróbujmy lepiej je zrozumieć.
Po pierwsze, mówi ono, że synodalność jest „sposobem” bycia Kościołem. Zadajmy sobie pytanie, co oznacza „sposób” bycia Kościołem. Kościół jest zawsze ten sam: jeden, święty, katolicki i apostolski. W tym sensie jasne jest, że synodalność nie jest cechą, którą należy dodać do pozostałych czterech. Kościół jest zawsze ten sam, ale jego tożsamość rozwija się na przestrzeni dziejów. Dlatego w różnych epokach spotykamy różne style Kościoła, różne akcenty na jego cechy. Każda zmiana epoki pociąga za sobą również zmiany w stylu Kościoła. Dlatego, na przykład, w okresie przejściowym między Kościołem pierwszych wieków a Kościołem po Konstantynie widzimy rozwój i różnice w organizacji, w sposobie prowadzenia działalności duszpasterskiej, w sposobie obecności Kościoła w społeczeństwie itd. To samo dotyczy średniowiecza i okresu po Soborze Trydenckim. Dlatego możemy powiedzieć, że jeden Kościół ma w różnych czasach różne style, różne sposoby bycia Kościołem.
A papież, następca Piotra, mówi, że dzisiejszym sposobem bycia Kościołem „zgodnie z wolą Bożą” jest synodalność: dlatego ważne jest, abyśmy dobrze to zrozumieli. Zauważmy dobrze: papież mówi, że nie jest to jego pomysł, jego propozycja, ale że jest to wola Boża.
Wreszcie, znajdujemy odniesienie do dynamiki słuchania i rozeznawania Ducha Świętego. Oznacza to, że eklezjalny „styl” nie jest po prostu zbiorem zasad czy teorii do zastosowania, czymś, czego najpierw uczymy się teoretycznie, a potem stosujemy praktycznie. Nie. Nie będzie „podręcznika” ze wszystkimi instrukcjami dotyczącymi synodalności, tak jak w przypadku korzystania z komputera lub innego narzędzia technologicznego. Styl to sposób chodzenia w wierze, który zawsze musi pozostać otwarty na Ducha Świętego, na Jego prowadzenie. To wymaga rozeznania.
Tak więc pierwszy punkt brzmi: synodalność jest STYLEM, DROGĄ; zgodnie z wolą; która nie sprowadza się do serii rzeczy do zrobienia, ale wymaga pewnego sposobu pozwalania się prowadzić Duchowi.
—
Najpierw krótko wyjaśnijmy, czym jest synod. Czym jest synod? Jest to spotkanie biskupów, którzy rozmawiają ze sobą i z papieżem na pewne tematy o wielkim znaczeniu dla życia Kościoła. Synod, tak jak przeżywamy go dzisiaj, jest jednocześnie starożytny i nowy. Jak wiadomo, w starożytności często odbywały się synody lokalne, które również podejmowały decyzje w różnych sprawach (synod w Kartaginie, itp.). Dzisiejsze synody czerpią z tej starożytnej tradycji, ale są też czymś nowym, zrodzonym przez Sobór Watykański II. Jak wiadomo, Sobór Watykański I poświęcił wiele uwagi postaci papieża, jego nieomylności i roli w rządzeniu całym Kościołem, ale został przerwany z powodów politycznych związanych z historią Włoch. Następnie Sobór Watykański II dokończył to, co nie zostało zrobione w Watykanie, zastanawiając się nad rolą biskupów. Nie tylko papieża, ale także biskupów. Te dwie rzeczywistości nie mogą być rozumiane oddzielnie, ponieważ odnoszą się do siebie w zasadniczy sposób. Jezus nie wybrał samego Piotra: wybrał Dwunastu, a wśród nich umieścił Piotra jako przywódcę. Nie ma więc Piotra bez Dwunastu i nie ma Dwunastu bez Piotra. Nie możemy więc zrozumieć papieża bez biskupów, ani biskupów bez papieża. Po Soborze Watykańskim II Paweł VI zdał sobie sprawę, że spotkanie biskupów jest bardzo ważne. Nie jest jednak możliwe, aby sobór odbywał się przez cały czas. Stworzył więc synod, na którym grupa, reprezentacja biskupów, dialoguje z papieżem dla dobra Kościoła, aby jaśniej i wyraźniej realizować tę zasadę, którą nazywamy kolegialnością.
Organizujemy te synody od lat siedemdziesiątych, czyli od zakończenia Soboru. W ciągu tych dziesięcioleci Kościół dojrzał poprzez doświadczenie. Papież Franciszek wprowadził zatem trzy ważne innowacje.
Pierwszą z nich jest przejście od synodu jako wydarzenia do synodu jako dynamicznego procesu. Dla nas, zakonników, dość łatwo jest zrozumieć tę zmianę i jej wartość, jeśli pomyślimy o naszych kapitułach generalnych. Kiedy odbywa się kapituła generalna, odbywa się cała podróż, która angażuje każdego brata i każdą wspólnotę, ponieważ kapituła to nie tylko to, co dzieje się w miesiącu, w którym jest obchodzona, ale obejmuje to, co było przed i to, co nastąpi po niej. Dlatego ten Synod podróżował, aby słuchać chrześcijan i wspólnot: w parafiach, w diecezjach, na poziomie krajowym, na poziomie kontynentalnym i wreszcie na poziomie uniwersalnym. I to jest bardzo interesujące, ponieważ widzimy, że ta praktyka nadaje kształt Kościołowi, kształt „synodalny”. Zaczynamy rozumieć, czym jest synodalność. I jest to nieco inny styl niż ten z przeszłości (jeśli pomyślę o moich dziadkach, nie mieli oni takiego doświadczenia Kościoła, mimo że był to ten sam Kościół).
Druga nowość wprowadzona przez papieża Franciszka jest najbardziej delikatna i kontrowersyjna. Spójrzcie na to zdjęcie tych, którzy uczestniczyli w Synodzie. Co widać? W centrum widać oczywiście papieża, a obok niego wielu biskupów. Ale jest też wielu ludzi, którzy nie są biskupami: księża, zakonnice i świeccy. Już na innych synodach byli uczestnicy, którzy nie byli biskupami: na przykład na synodzie o rodzinie było kilka rodzin; na synodzie o młodzieży było czterdziestu młodych ludzi (byłem na tym synodzie i mogę powiedzieć, że byli skuteczną obecnością, dali się usłyszeć. Oklaskiwali przemówienia biskupów: czasami słabe oklaski jako gest szacunku i uprzejmości. Innym razem głośne i przekonujące oklaski, które mówiły: zgadzamy się, te słowa dobrze interpretują świat młodych ludzi, naszą wizję i nasze pragnienia. Ale tym razem obecni świeccy, księża i siostry zakonne nie byli zwykłymi gośćmi, ale prawdziwymi członkami zgromadzenia, z takim samym prawem do mówienia i głosowania jak biskupi. I to jest dobra rzecz, ponieważ jeśli poruszane są pewne tematy – na przykład rola kobiet w Kościele – ważne jest, aby mówiły o tym kobiety i ważne jest, aby biskupi rozmawiali o tym z kobietami. Ale ten wybór jest również nieco problematyczny, ponieważ biskupi mają do spełnienia określoną misję w Kościele, misję, która nie została im powierzona przez nas, ale przez Jezusa Chrystusa. Dobrze więc, że rozeznawanie kościelne, które dotyczy wszystkich, ma precyzyjny moment, w którym biskupi mogą wyciągnąć wnioski i zaproponować je papieżowi (jak wiadomo, Synod ma charakter konsultacyjny, a nie decyzyjny). Dlatego nie wiem, czy w przyszłości zawsze będziemy mieć ten rodzaj organizacji, czy też zdecydujemy się na dwa różne, ale powiązane ze sobą organy: zgromadzenie kościelne, w którym wszyscy członkowie Kościoła prowadzą dialog i moment, w którym biskupi zbierają wyniki rozeznania.
Trzecią nowością była metoda pracy Synodu. Spójrzcie na to zdjęcie, które na pewno wszyscy widzieliście, ponieważ takie obrazy zostały zasugerowane przez media. Obraz przedstawia okrągłe stoły, wokół których grupa 12 osób prowadzi dialog, a raczej rozmowę w Duchu. Idea rozmowy w Duchu jest inspirowana pragnieniem słuchania Boga, który mówi do nas poprzez słuchanie naszych braci i sióstr. Tak więc w tej rozmowie każdy uczestnik ma cztery minuty na rozmowę na temat, pytanie, które zostało wcześniej przedstawione. Każdy mówi w atmosferze modlitwy. Po każdej wypowiedzi następuje krótka chwila ciszy i osobistej modlitwy, aby uchwycić wewnętrzny rezonans, duchowy rezonans tego, co zostało powiedziane. Następnie odbywa się druga runda, aby podzielić się rezonansem wszystkich, z czym się zgadzamy, a co uważamy inaczej. Nie ma dyskusji, tylko słuchanie siebie nawzajem. W trzeciej rundzie przygotowywane jest pisemne podsumowanie tego, co wynikło z rozmowy.
Wielką zaletą tej metody jest to, że zachęca ona wszystkich do uczestnictwa i słuchania. Pomaga nam zrozumieć, że Synod nie jest parlamentem, w którym różne strony spierają się, aby ich własne stanowisko zwyciężyło. Nie, Synod jest zgromadzeniem kościelnym, które rozeznaje wolę Bożą.
To prowadzi nas do fundamentalnego znaczenia tematu synodalności, który, jak sądzę, zrozumieliście, jest sposobem na transpozycję i urzeczywistnienie eklezjologii Soboru Watykańskiego II. Wszyscy uczymy się o tym w szkole, ale czym innym jest zaakceptowanie idei, a czym innym przeżycie doświadczenia, rzeczywistości. Na przykład wiemy, że LG mówi o Ludzie Bożym jako wspólnocie wszystkich ochrzczonych, którzy mają tę samą godność. Ale w rzeczywistości nadal widzimy wiele klerykalizmu, to znaczy wielu księży, którzy postrzegają swoją misję jako władzę i przywilej. Widzimy też wielu świeckich, którzy pozostają bierni, którzy „używają” Kościoła, zamiast pracować nad jego budową. Synodalność oznacza zatem: wszyscy jesteśmy zaangażowani, wszyscy jesteśmy odpowiedzialni (nawet jeśli zadania i poziomy odpowiedzialności są różne). Poprzez te synodalne ścieżki konkretyzujemy i uczymy się wprowadzać w życie eklezjologię Soboru Watykańskiego II. A to generuje nowy, bardziej ewangeliczny styl w naszych wspólnotach. Na przykład, jedną z największych niespodzianek dla wielu chrześcijan było to: po raz pierwszy Kościół (tj. mój proboszcz, mój biskup lub mój katecheta) zapytał mnie: co myślisz o tym pytaniu? Jak myślisz, o co Bóg prosi nas w tej nowej sytuacji? Zazwyczaj ludzie świeccy są przyzwyczajeni do otrzymywania rad od księży, ale nie są słuchani we wspólnocie.
Jak widzimy, synodalność jest zasadniczo taka sama jak podczas Soboru Watykańskiego II. Jest jednak coś nowego. W Vaticanum II mamy Lumen Gentium, który mówi o Kościele samym w sobie i Gaudium et Spes, który mówi o Kościele w odniesieniu do świata, społeczeństwa i kultur. Dzisiaj rozumiemy lepiej, że być może nie możemy rozdzielać tych dwóch tematów. W rzeczywistości Kościół staje się coraz bardziej międzykulturowy, a wszystkie kultury mają coś do zaoferowania w zakresie lepszego zrozumienia samego Kościoła. W ten sposób, zajmując się misją, wcielając się w kultury, Kościół lepiej rozumie siebie. Pomyślmy na przykład o temacie kobiet w Kościele lub o wielu kwestiach związanych z uczuciowością i seksualnością.
Dlatego możemy teraz powiedzieć to wyraźniej:
– istnieje poziom doświadczalny
– istnieje poziom pojęciowy: można go znaleźć w dokumencie Międzynarodowej Komisji Teologicznej, która badała kwestię synodalności, która odnosi się do interakcji między trzema biegunami: jeden, niektórzy, wszyscy. Ma to ogromne znaczenie ekumeniczne. Interakcja między tymi trzema biegunami jest niezbędna dla życia Kościoła. Na przykład w Kościele powszechnym rolę jednego odgrywa papież, rolę niektórych odgrywają biskupi (którzy odnoszą się do jednego jako centrum i wszystkich jako różnych kościołów lokalnych). Na poziomie diecezjalnym….
Ta korelacja między „jednym”, „niektórymi” i „wszystkimi” ma głębokie znaczenie ekumeniczne. Wiemy, że na Zachodzie, zwłaszcza w czasach nowożytnych, nacisk kładzie się na „jednego”, czyli papieża. Położyliśmy zatem duży nacisk na prymat i nieco zapomnieliśmy o synodalności. Prawosławni ze swej strony, zawsze utrzymywali synodalne struktury zarządzania, ale stracili rolę prymatu. Obecnie istnieje bardzo interesująca ścieżka teologiczna, która poprzez ponowne odczytanie prymatu i synodalności przyniesie dobre owoce ekumeniczne.
Mówię o związku z kontekstem historycznym, ponieważ jest oczywiste, że na ewolucję stylów kościelnych wpływa sytuacja społeczna i polityczna. W średniowieczu, na przykład, wpływ struktury feudalnej przekształcił biskupów w hrabiów; w czasach nowożytnych, wraz z powstaniem wielkich monarchii absolutnych, pojawiła się tendencja do interpretowania roli papieża jako absolutnego suwerena. Dziś, wraz z rozwojem demokracji uczestniczących, istnieje wyraźna tendencja do uczestnictwa, która dotyczy również wierzących w ich członkostwie w Kościele. Nie możemy temu zaprzeczyć.
Ale synodalność nie jest demokracją, a jeśli staje się demokracją, stanowi niebezpieczeństwo: widzimy na przykład, że w Niemczech doświadczenie synodalne stwarza problemy, ponieważ w rzeczywistości nie jest już synodalne. Synodalność jest raczej proroczą odpowiedzią, którą Kościół chce dać na pewne zjawiska naszych czasów:
– indywidualizm, który prowadzi ludzi do zamykania się w sobie
– globalizację, która ma tendencję do zacierania różnic
– populizm, który sprzeciwia się różnicom (w obrębie narodu, plemienia, grupy).