Po upadku reżimu Baszara al-Asada przełożony zakonu franciszkanów w stolicy Syrii, Damaszku, o, Firas Lutfi patrzy w przyszłość ostrożnie, ale i nadzieją. „Wielu chrześcijan martwi się tym, kto i co będzie dalej. Mają jednak nadzieję, że nadejdzie coś lepszego niż poprzednia era dyktatorska” – powiedział 49-letni zakonnik w rozmowie z niemiecką agencją katolicką KNA 9 grudnia. Tłumaczył, że każdej dyktaturze kiedyś opada maska i ludzie widzą, co naprawdę się za nią kryje.
Teraz, po dojściu do władzy islamistycznej bojówki HTS z jej przywódcą Abu Muhammadem al-Dżaulanim, obietnice złożone mniejszościom w kraju muszą zostać wcielone w życie. „Liczą się czyny, a nie obietnice” – powiedział o. Lutfi dodając, że nie powinni decydować fanatycy.
Chrześcijanie muszą być „w pełni zintegrowani” ze społeczeństwem nowej Syrii i mieć takie same prawa jak muzułmanie. „To nie mogą być prawa drugiej kategorii” – podkreślił franciszkanin. Żadna z wielu grup religijnych i etnicznych w Syrii nie powinna otrzymać specjalnych przywilejów. Musi to być także zapisane w konstytucji. Ten proces musi nadzorować społeczność międzynarodowa – uważa o. Lutfi.
Wspólnota franciszkańska w Syrii oświadczyła 9 grudnia, że chce aktywnie uczestniczyć w odbudowie kraju po latach wojny domowej. Nadzieję na proces demokratyzacji prowadzony przez nowe władze wyraziła Kustodia Franciszkanów Ziemi Świętej w Jerozolimie.
Jak wynika z oświadczenia, niedawne wydarzenia związane z końcem rządów Asada i dojściem do władzy islamistycznej bojówki HTS, franciszkanie opisują jako „nagłe i nieoczekiwane”. Zakonnicy zapewnili, że chcą pozostać w Syrii i wspierać lokalne wspólnoty. Przy tym chcą aktywnie promować dialog, braterstwo, sprawiedliwość i pokój. „Wspólnoty chrześcijańskie i bractwa franciszkańskie są w stanie, aby wnieść swój wkład w demokratyczne odrodzenie kraju i jego odbudowę” – stwierdza oświadczenie franciszkanów.
ts/KAI