Męczennicy zawsze stanowią najbardziej przekonujące świadectwo wiary, tym bardziej wyraziste, gdy daje je większa liczba chrześcijan. Ten aspekt wzmacnia heroiczne świadectwa wiary chrześcijan i służy jej umocnieniu u współczesnych wyznawców Chrystusa. Można sądzić, że papież Franciszek nieprzypadkowo wybrał 20 października na dzień kanonizacji 11 męczenników z Damaszku. Październik to przecież miesiąc misyjny, ale także w tym czasie przypadła rocznica rozpoczęcia krwawej wojny w Strefie Gazy ze wszystkimi jej konsekwencjami. Wybór tej właśnie daty stał się znakiem bliskości Papieża, okazanej właśnie tej ziemi, w której chrześcijanie ciągle cierpią i są prześladowani.
W każdej epoce wiara chrześcijańska niosła z sobą konieczność daru z siebie, aż do utraty życia. Do dziś wielu chrześcijan ryzykuje życie lub wręcz je traci za Chrystusa. Ten rys męczeństwa łączy chrześcijan na Bliskim Wschodzie. To świadczenie o Ewangelii wobec niechrześcijan i ludzi wrogo nastawionych do wiary w Chrystusa. Męczeństwo jednak wyklucza wszelką nienawiść. O. Firas Lutfi jest gwardianem klasztoru Bab-Touma w Damaszku, gdzie w nocy z 9 na 10 lipca 1860 roku ośmiu Braci Mniejszych i trzech świeckich maronitów, poniosło śmierć męczeńską „z nienawiści do wiary”. O. Firas opisuje znaczenie tego wydarzenia i miejsca pamięci dla chrześcijan z Damaszku, którzy od ponad trzynastu lat przeżywają dramat wojny: „Heroiczne życie tych męczenników, ich dar z siebie dla innych, są wezwaniem do wytrwania w wierze aż do końca. Krew męczenników daje nam odwagę i siłę, by trwać. Wierzę, że nasza obecność tutaj jest przedłużeniem tego, co czynili nasi męczennicy: przyjęcie każdego i dialog ze wszystkimi”. Kustosz Ziemi Świętej o. Francesco Patton powiedział w przeddzień kanonizacji, że „męczennicy stanowią wyzwanie dla nas chrześcijan Zachodu, którzy przeżywamy naszą wiarę bez zaangażowania. Złożony przez (nich) dar z życia, stał się udziałem wielu innych cierpiących prześladowanie i oddających własne życie dla Chrystusa”.
Jako pierwszy na liście męczenników widnieje o. Emanuel (Manuel) Ruiz López. Rozpoczął swoje życie zakonne w gałęzi Zakonu zwanej alkantarynami. Święcenia kapłańskie przyjął w 1830, a już w następnym roku przełożeni zakonni wysłali go do Ziemi Świętej – do Damaszku w Syrii. Tam szybko opanował język arabski i wkrótce rozpoczął owocną posługę duszpasterską. Arabowie nazywali go „cierpliwym ojcem”. Angażował się w edukację dzieci oraz opiekę nad chorymi i niepełnosprawnymi, chociaż sam był słabego zdrowia, a nawet z tego powodu musiał na krótko wrócić do Europy. Ale w 1857 roku ponownie był już w Damaszku, by trzy lata później dać świadectwo męczeńskiej śmierci. Na obrazie kanonizacyjnym św. Emanuel zajmuje eksponowane miejsce jako przełożony klasztoru: jest w centrum kompozycji, z czerwoną stułą i puszką (pyxis) z Najświętszym Sakramentem. Wiadomo, że przyszli święci, zdając sobie sprawę z ogromnego niebezpieczeństwa, zgromadzili się w kościele przyklasztornym, aby się modlić, otrzymać odpuszczenie grzechów i przyjąć Komunię świętą. Łaska sakramentalna miała dodać im siły, aby wyjść zwycięsko z ostatniej próby. Kiedy już oprawcy włamali się do klasztoru, św. Emanuel Ruiz spożył wszystkie konsekrowane Hostie, by nie dopuścić do profanacji Najświętszego Sakramentu. To właśnie on przy ołtarzu, razem z innymi, padł ofiarą morderców „in odium fidei” (z nienawiści do wiary).
Męczennicy w większości byli Hiszpanami. Należeli do różnych prowincji franciszkańskich. Wtedy jeszcze Zakon Braci Mniejszych miał różne gałęzie: byli więc tak zwani obserwanci i alkantaryni (typowo hiszpańska gałąź). XIX wiek to okres liberalnych rządów w Hiszpanii. Na terenie całego państwa dokonano kasacji zakonów. W listopadzie 1835 roku zadekretowano sekularyzację zakonów i nakazano opuszczenie klasztorów, kolegiów i domów zakonnych. Franciszkanie znaleźli schronienie w Kolegium Misyjnym w Priego, zapisując jego najchwalebniejsze karty. Zakonnicy, którym w latach 50. XIX wieku uniemożliwiono pracę w Hiszpanii, udawali się do Ziemi Świętej. Jednak dopiero na początku 1859 roku możliwa stała się podróż do Palestyny nowych misjonarzy. Z Priego, razem z innymi zakonnikami udało się aż czterech braci, którzy później ponieśli męczeństwo w Damaszku z tego względu nazwano tę grupę „Conducta de los martires” (wyprawa męczenników). Wszyscy oni, po krótkim pobycie w Jerozolimie, Betlejem i w Judei, udali się do Damaszku, by tam uczyć się arabskiego. Byli to: o. Nikanor Ascanio, o. Mikołaj María Alberca, o. Piotr Soler Méndez, a także br. zakonny Jan Jakub Fernández. Natomiast br. Franciszek Pinzao był kucharzem i obsługiwał jadalnię zakonników. Powierzono mu również troskę o zakrystię w Damaszku. We wspólnocie damasceńskiej nie brak było także zakonnika z Tyrolu, reformaty. Był to o. Engelbert Kolland. Miejscowa ludność ze względu na jego uprzejmość, pogodę ducha i prawy charakter nazywała go „abuna Malak” (ojciec Anioł). Bracia pracowali wśród miejscowych chrześcijan, oddając się niestrudzenie apostolstwu. Niektórzy z nich byli jednak jeszcze na etapie przygotowań, poznając nie tylko język arabski, ale i miejscowe zwyczaje.
Z franciszkanami zginęli również trzej maronici z Libanu: bracia Franciszek, Abdel Muti i Rafael Massabki. Maronicka rodzina Massabki znana była od XIV wieku. Jej przedstawiciele osiedli w okolicach Damaszku. Franciszek Massabki był właścicielem składu z tkaninami i handlował jedwabiem. Dzięki swojej ciężkiej i konsekwentnej pracy, dobremu zarządzaniu i nienagannej postawie moralnej, udało mu się zgromadzić spory majątek. Był szanowany i dobrze mu się wiodło w interesach. W swojej działalności zdobył zaufanie bardzo wielu sprzedawców tkanin nie tylko w Damaszku, ale i w całej Syrii i Libanie. Być może z tego powodu także hierarcha maronicki powierzył mu zarządzanie niektórymi świeckimi dobrami. Franciszek był ojcem ośmiorga dzieci. Był także znany ze swojej hojności wobec ubogich i potrzebujących. W murach jego domu gościli pielgrzymi i dalsi krewni. Mimo swoich wpływów i bogactwa, Franciszek nie zaniedbywał wiary. Drugi brat, Abdel Muti Massabki z kolei nie miał szczęścia w interesach i w końcu zajął się nauczaniem dzieci w przyklasztornej szkole franciszkańskiej. Był on ojcem pięciorga dzieci. Z pracą łączył niezwykłą religijność. Tak na przykład od wieczora Wielkiego Czwartku pozostawał w kościele na klęczkach aż do poranku Wielkiego Piątku. Wielkanoc obchodził z kolei w Kościele maronickim. Rafael pozostał w stanie wolnym, pomagając w klasztorze. Mówiono o jego szczególnym nabożeństwie do Matki Bożej.
Mimo odmienności obrządków chrześcijańskich czy stanu, różnic w wykształceniu i w pochodzeniu, męczennicy z Damaszku nie wahali się oddać życie za tego samego Chrystusa. Każdego roku, 10 lipca, kalendarz liturgiczny Kustodii Ziemi Świętej upamiętnia „Męczenników z Damaszku”. Pius XI beatyfikował ich w 1926 roku. Teraz zostali kanonizowani. „(To) pomaga nam, Syryjczykom, pamiętać jakie znaczenie ma dla nas nasza ojczysta ziemia. To umacnia nas w wierze i w przywiązaniu do naszych korzeni. (Kanonizacja) to także okazja, aby cały świat przypomniał sobie o wspólnocie chrześcijańskiej w Syrii”, mówił proboszcz Aleppo o. fra Bahjat Karakach.
Kustosz Ziemi Świętej o. Francesco Patton wyraził przekonanie, że „kanonizacja była bardzo znacząca dla nas braci z Kustodii Ziemi Świętej. Mam nadzieję, że (to wydarzenie) będzie zachętą dla wszystkich chrześcijan z Syrii, Libanu i Bliskiego Wschodu, aby odnawiać wiarę i siłę do świadczenia o niej… , ponieważ święci są także naszymi orędownikami”. Kustosz wyraził nadzieję, że „ci nowi święci będą wstawiać się za całym Bliskim Wschodem, z prośbą o pokój “. Pragnienie pokoju wyraził także patriarcha Jerozolimy, kard. Pierbattista Pizzaballa: „Cały Bliski Wschód przeżywa dramat, który śmiało można nazwać jednym z największych w ostatnich dekadach. Kanonizacja męczenników z Damaszku przypomina nam, że podobne dramaty nie stanowią specjalnej nowości. Jednak męczennicy wskazują także, jaka jest droga: przeżywać tego typu sytuacje, nie uciekając się do przemocy, ale być zdolnym oddać życie. To jest profetyczna odpowiedź chrześcijan na ludzką przemoc”.
Św. Emmanuel Ruiz i jego Towarzysze, który nie zawahali się oddać życia za Chrystusa, otrzymali od niego nagrodę za dane świadectwo i teraz z innymi męczennikami królują w niebie. W perspektywie jubileuszu 2025 papież Franciszek ustanowił „Komisję ds. nowych męczenników” – świadków wiary. Celem tej inicjatywy jest umożliwienie wiernym łatwiejszego dostępu do „autentycznych informacji o zabitych w ostatnim ćwierćwieczu wyznawcach Chrystusa”. „W perspektywie Jubileuszu 2025 roku, może (to) stanowić piękne świadectwo ekumenizmu krwi, ale także jedności tej samej wiary w Jezusa Chrystusa”. Wykaz ma objąć wszystkie wyznania chrześcijańskie”. Męczennicy z pierwszego tysiąclecia są czczeni przez wszystkie kościoły, zarówno te pozostające we wspólnocie ze Stolicą Apostolską, jak i „braci odłączonych”. (opr. M.C. Paczkowski OFM)