Tłumy pielgrzymów zgromadziły się dzisiaj na kalwaryjskim wzgórzu, aby obchodzić Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Eucharystii w Bazylice Matki Bożej Anielskiej o godzinie 11:00 przewodniczył Prowincjał o. Egidiusz Włodarczyk, który również wygłosił słowa homilii.
Przybyłych wiernych do modlitwy zaprosił kustosz kalwaryjskiego sanktuarium, o. Cyprian Moryc. Na wstępie przypomniał zarazem o celu wspólnego zgromadzenia w tym wyjątkowym miejscu:
– Dzisiaj w tym sanktuarium gromadzi nas Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dziękujemy Bogu za naszą Niebieską Matkę i Przewodniczkę wierzę – mówił gospodarz klasztoru.
Tematem homilii była istota obchodów Uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W pierwszych słowach o. Egidiusz Włodarczyl zwrócił uwagę na główne wyzwanie związane z przeżywaniem tego dnia, zwłaszcza łatwości zatracenia jego najważniejszej wartości.
– Dzisiejsza uroczystość daje nam tyle tematów do przemyśleń, tyle bodźców wzrokowych, słuchowych i emocjonalnych, że łatwo w tym wszystkim zagubić sens tego dnia i wrócić do domu z niczym – przestrzegał kaznodzieja.
Zaprosił tym samym do wspólnego przyjrzenia się słowu „Wniebowzięcie”, które skrywać ma prawdę o sensie tych doniosłych obchodów 15 sierpnia.
– Sens tego dnia zawarty jest w nazwie – „Wniebowzięcie”. Odrzućmy pierwszą literę tego wyrazu, odrzućmy siedem ostatnich i zostanie nam słowo „niebo”. To właśnie tam mamy dziś skierować nasz wzrok i naszą myśl – tłumaczył.
W tym krótkim wyrazie kryć ma się „ważna lekcja”, która przypominać ma o wierze w życie wieczne, zmartwychwstanie ciała i prawdzie, że celem naszego ziemskiego pielgrzymowania jest Dom Ojca w niebie. Ojciec Prowincjał akcentował, że jeżeli w to wierzymy, zupełnie zmienia się nasze patrzenie i cała hierarchia wartości. Istotne pozostaje tylko to, co jest ważne z perspektywy wieczności, a wszystko inne schodzi na dalszy plan.
Kaznodzieja skupił się również na znaczeniu dzisiejszej Ewangelii, w której z ust Maryi usłyszeliśmy hymn uwielbienia Stwórcy – Magnificat. Chociaż nie jest ona bezpośrednim opisem Wniebowzięcia Matki Bożej, której nie znajdziemy na kartach Pisma Świętego, nie jest przypadkowa.
– Do tej uroczystości przypisano fragment mówiący o nawiedzeniu przez Maryję jej krewnej Elżbiety. Dlaczego akurat ten fragment? – rozważał wraz z wiernymi kapłan. Wskazał zarazem, że na to pytanie można odpowiedzieć na przynajmniej dwa sposoby.
– Pierwsza to ta, że uczynki płynące z miłości były dla Maryi, i są dla nas, stopniami, po których wstępujemy do nieba. Maryja poszła pomóc Elżbiecie z dobrego serca, przez nikogo nie przymuszona, z pośpiechem, z miłością. To przecież realizacja tego wszystkiego, czego później Jezus nauczał – przypomniał bernardyn, niezwłocznie kierując uwagę wiernych na inny ważny aspekt, a jednocześnie drugą odpowiedź ukrytą w ostatnim zdaniu tego fragmentu. Jak mówi Ewangelia, „Maryja pozostała u niej [Elżbiety] około trzech miesięcy; potem wróciła do domu” (Łk 1, 56).
– Można by powiedzieć trochę inaczej: Maryja wypełniła posługę miłości; spełniła zadanie, które postawił przed nią Bóg; zrobiła to najlepiej i najpiękniej jak umiała, a potem wróciła do domu, bo u Elżbiety była tylko gościem. Czy to nie jest obraz ludzkiego życia? – zwracał uwagę kapłan, przypominając, że każdy z nas ma obowiązek wypełnić wyznaczoną przez Stwórcę misję, a następnie „wrócić do Domu”– tego o którym mówił Jezus, a w którym jest „mieszkań wiele” (J 14, 2).
– O każdym z nas będzie można powiedzieć to, co zawarto w ostatnim zdaniu tego fragmentu Ewangelii. Pozostawał na ziemi przez sześćdziesiąt lat albo może siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, sto, a potem wrócił do domu. Pytanie, czym to pozostawanie na ziemi wypełnimy. Jak Maryja, miłością, posłuszeństwem i ufnością wobec Boga, dobrymi czynami,
czy też czymś innym? I drugie pytanie, jak ten nasz powrót do Domu będzie wyglądał. Czy będzie to powrót kogoś, kto za tym domem tęsknił, kogoś kto wybierał drogi do tego domu prowadzące, czy też kogoś, kto będzie przerażony faktem, że ten Dom naprawdę istnieje i nie jest wymyślonym pałacem z bajki – zadawał pytanie Prowincjał.
Odwołał się również do słów polskiego pianisty Artura Rubinsteina, powtarzanych także przez Jerzego Waldorffa: „Ja w Pana Boga nie wierzę, ale jeżeli po śmierci okaże się, że on istnieje – jaką rozkoszną sprawi mi niespodziankę”. – Dla wielu będzie to niespodzianka, oby rozkoszna – wyraził bernardyn.
Dodał także, że „ta dzisiejsza uroczystość ma nie tylko przypomnieć nam o tym, że niebo istnieje, ale także dodać otuchy na drodze prowadzącej ku niebu. Kontynuując odniesienia do sztuki, o. Egidiusz przywołał historię z książki Krystyny Chiger pt. „Dziewczynka w zielonym sweterku”, która stała się inspiracją dla filmu „Z ciemności”.
Opowiada ona o czasach niemieckiej okupacji widzianej oczami żydowskiego dziecka, które wraz z bliskimi spędziła ukryta we lwowskich kanałach. Grupą ukrywających opiekował się jeden z pracowników tamtejszej kanalizacji, Leopold Socha. Autorka książki przyznaje, że najtrudniejszym dla niej doświadczeniem był wówczas brak kontaktu z zewnętrznym światem, w konsekwencji czego zaczęła popadać w głębokie załamanie. Nieustannie marzyłao zabawie z dziećmi bawiącymi się poza kanałami.
Ratunkiem w tych ciężkich chwilach okazał się Leopold Socha, który zabrał dziewczynkę do miejsca, z którego przez kratę włazu pokazał jej promienie słońca, a z oddali dały się słyszeć odgłosy bawiących się dzieci. Socha powiedział wówczas do dziecka: „Musisz być silna malutka. Jeszcze trochę, a będziesz się bawić na górze z innymi dziećmi. Będziecie wąchać te same kwiaty”.
– Dzięki temu krótkiemu spojrzeniu ku górze dziecko odnalazło w sobie siły, by jeszcze trochę przetrwać w ciemności – wskazał kaznodzieja, odnosząc tę historię do dzisiejszego święta. – Myślę, że dzisiejsza uroczystość to jest taki moment, kiedy Pan Bóg, kiedy Matka Najświętsza, szczególnie tych z nas, którym jest w tej chwili bardzo ciężko, którzy przeżywają różne życiowe trudności, cierpienia, może nawet tragedie, podnosi nas ku górze i pokazuje to, coprzed nami. Mówi: musisz być silny, jeszcze trochę a będziesz tam na górze.
Kazanie zakończył przypomnieniem wiernym, że Uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ma wlać w serca dużo otuchy i dać nadzieję, która pomoże przetrwać pozostały każdemu z nas na ziemi czas. Zachęcił także do postawienia sobie najważniejszego pytania: „Czy ja rzeczywiście wierzę w Niebo?”, bo od tego pytania zależy nasza przyszłość – „nie tylko tutaj, ale i w wieczności”.
Miłosz Żemła | Biuro Prasowe Sanktuarium
fot. Mateusz Olszewski | Biuro Prasowe Prowincji
Za: www.kalwaria.eu