„Uporządkował moje życie, a jego medytacje zaprowadziły mnie do odkrycia najgłębszych pragnień i wyboru powołania”. „Praktyka rachunku sumienia, który proponuje w Ćwiczeniach, nadała mojemu życiu smak”. „Towarzyszy mi podczas podejmowania każdej ważnej decyzji”. „Ukształtował mnie”. W uroczystość św. Ignacego z Loyoli publikujemy świadectwa jezuitów związane z założycielem Towarzystwa Jezusowego.
– Z duchowością św. Ignacego spotkałem się w czasie swojej młodości, jako że jezuici w Nowym Sączu byli i nadal są silnie reprezentowani. To, co mnie przyciągnęło, to konkretne osoby, ojcowie i bracia, ich styl życia, zainteresowanie formacją młodych ludzi i perspektywy, jakie przed nami otwierali – wspomina redaktor naczelny portalu Deon.pl Paweł Kosiński SJ. – Ignacy był świętym, na piedestale, ale oni byli konkretni, na co dzień. Co mnie inspiruje w Ignacym? Przede wszystkim to, że był człowiekiem w każdym wymiarze. Słabym, pokonanym przez grzech, „życie światowe” – jak on to nazywał. Był „romantykiem” rozmiłowanym w romansidłach rycerskich, choć w jego czasach, a żył kilkadziesiąt lat po Guttenbergu, takich książek było jeszcze bardzo mało. Ale czytał, rozmarzał się i pragnął. Nie był naiwny, a z czasem stał się bardzo konkretny w „czytaniu ze zrozumieniem” tego, co się dzieje w człowieku, jakie „duchy” nim targają. Św. Ignacy często jest ukazywany jako surowy, trochę groźny. Wydaje mi się, że to przesada, bo doświadczał wszystkiego, a kiedy znalazł to, co go pociągało najbardziej, poświęcał się temu bez reszty. I podoba mi się jego rozmach. Mówił, że „cały świat jest naszym domem”, ale lubił patrzeć w gwiazdy i zapewne mógłby spokojnie powiedzieć, że w „kosmosie wciąż jesteśmy u siebie”. Kiedyś tam będziemy, z całą pewnością!
– Dzięki Ignacemu poznałem Boga, który jest bliski i zaangażowany w moją codzienność, a jednocześnie daje mi pełną wolność i wspiera mnie niezależnie od tego, jaką decyzję podejmę. To otworzyło mnie na zupełnie nowy sposób doświadczania Boga w życiu – mówi Dominik Dubiel SJ, muzyk i kompozytor. – Przez cały czas pełnymi garściami czerpię z bardzo praktycznej mądrości Ignacego. Mówię tu np. o sposobach dobrego podejmowania decyzji, dostrzegania roli uczuć, rozeznawania duchów czy znaczenia ciszy. Jestem pewien, że gdyby nie Ignacy, byłbym dziś w zupełnie innym miejscu. I nie chodzi mi tylko o to, że nie byłbym jezuitą, to jasne. Po prostu wszystko, co najlepsze w moim życiu – relacje, podejście do współczesnego świata i mojego w nim miejsca, odkrycie i zrozumienie na nowo katolicyzmu – ukształtowało się pod wpływem lub dzięki wsparciu duchowości, która zrodziła się z doświadczeń Ignacego.
Ignacy pokazuje nam Boga, który nigdy nie pozostawia nas samych
– Dla mnie historia św. Ignacego to opowieść o tym, jak moment potrzaskania staje się początkiem nowego życia. To, co opisujemy jako moment jego nawrócenia, czyli noga roztrzaskana w czasie bitwy pod Pampeluną, było dopiero początkiem długiej drogi oczyszczenia z iluzji samowystarczalności, oczyszczania pragnień, również tych pozornie pobożnych, jak w przypadku jego upartego pomysłu na życie w Ziemi Świętej, podczas gdy Pan Bóg miał dla niego inny pomysł, a nasze pomysły to są tylko nasze pomysły – mówi artysta, duszpasterz i kierownik duchowy Przemysław Wysogląd SJ. – To wreszcie historia o Bogu, który nie zostawia nas samych, ale daje nam najcenniejszy skarb: przyjaciół, jak ci, z którymi św. Ignacy założył Towarzystwo Jezusowe. Ja szczególnie dziękuję Panu Bogu właśnie za przyjaciół, których spotkałem dzięki temu, dokąd posłało mnie Towarzystwo.
– Ignacego znałem najpierw tylko z „Ćwiczeń Duchowych”. Uczestnicząc w rekolekcjach doświadczałem tego, jak jego intuicje potrafią rezonować w moim życiu. Medytacje doprowadziły mnie do odkrywania najgłębszych pragnień. To podczas rekolekcji zdecydowałem o wstąpieniu do zakonu, a duchowość ignacjańska stała się elementem mojej codzienności – mówi youtuber i muzyk Michał Maciejny SJ. – W nowicjacie, gdy czytałem autobiografię Ignacego i przez to bliżej go poznawałem, postanowiłem, że chcę by Ignacy towarzyszył mi jako patron w podejmowaniu każdej ważnej decyzji. Trzymam się tego postanowienia do dziś.
– Podczas studiów byłem przywiązany chyba do wszystkiego, do czego można być przywiązanym. Zmęczony różnymi nałogami, próbując znaleźć szczęście i nasycenie serca w używaniu tego świata, pojechałem na rekolekcje ignacjańskie i tam pierwszy raz spotkałem Ignacego. Zafascynowała mnie jego wizja życia, w której kluczowe jest moje połączenie z Bogiem. Ono musi być najważniejsze. Wszystkie inne rzeczy mają jedynie w nim pomagać – mówi filmowiec i programista Artur Pruś SJ. – Dzięki Ignacemu uporządkowałem swoje pogrążone w chaosie życie, przestałem szukać nasycenia w rzeczach, w ludziach, relacjach, w używaniu tego świata. Ignacy pokazał mi, że nasycenie jest jedynie w Bogu. To odkrycie nauczyło mnie wolności i właściwego podejścia do stworzeń. Po latach ten sam Ignacy pozwolił mi odkryć, że moim największym pragnieniem jest poznawanie Boga i prowadzenie do Niego innych. W ten sposób trafiłem do zakonu jezuitów.
“W jego życiu odnalazłem swoją drogę”
– Przeżyłem ogromy szok, gdy w nowicjacie poznałem lepiej Ignacego. Przygotowywaliśmy się do miesięcznych rekolekcji w milczeniu. Czytaliśmy książeczkę jego „Ćwiczeń Duchownych”. Ignacy opisuje tam, czym jest pocieszenie duchowe. „Dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu, a wskutek tego nie może już kochać żadnej rzeczy stworzonej na obliczu ziemi dla niej samej, lecz tylko w Stwórcy wszystkich rzeczy” – pisze Loyola. A ja w każdym słowie rozpoznawałem dokładnie to, co czułem kiedy podejmowałem decyzję o wstąpieniu do zakonu – opowiada duszpasterz łódzkiej wspólnoty Mocni w Duchu Paweł Kowalski SJ. – W głowie pojawiło mi się pytanie: „skąd on to wiedział?!”. Od tamtego czasu moje zafascynowanie Ignacym tylko rośnie. Widzę, jak bardzo jego reguły rozeznawania duchowego dają człowiekowi perfekcyjne narzędzia, aby rozpoznać swoje poruszenia wewnętrzne. Co za tym idzie, człowiek jest w stanie prowadzić życie w zgodzie z pięknymi bożymi pragnieniami, które odczytuje wewnątrz swojego serca.
– Ignacy jest dla mnie inspiracją, ale chyba najbardziej wsparciem i przykładem – mówi zajmujący się jezuicką „powołaniówką” Jakub Majchrzak SJ. – Doceniam najbardziej to, że z biegiem swojego życia zaczął szanować błędy, które popełnił i popełniał. Wyciągał z nich wnioski, uczył się, względnie cierpliwie przyjmował swoje wpadki i starał się odnajdywać w nich szansę na nawrócenie, poznanie Boga coraz bardziej.
– W życiu Ignacego odnajdywałem i odnajduję swoją drogę. Mam tu na myśli ścieżkę do nawrócenia, od dosyć beztroskiego stylu bycia, skupionego na sobie do pragnienia służby innym i dzielenia się swoim doświadczeniem spotkania Chrystusa. Podobnie jak jemu, zajęło mi to sporo czasu – wyznaje najstarszy jezuicki scholastyk Robert Hryniewicz SJ. – Również jego droga, doświadczenie późnej formacji i edukacji, jest dla mnie inspiracją i otuchą. Jego hart ducha i niezrażania się przeciwnościami, własnymi ograniczeniami, budowane na zaufaniu Chrystusowi, jest bez wątpienia kolejną inspiracją. To, co bardzo odpowiada mi w naszej duchowości, to wielka prostota przekazu i umiejętność dotarcia z Ćwiczeniami do każdego, niezależnie od stanu, poziomu zamożności czy wykształcenia.
Mistrz dziękczynienia i wrażliwości na poruszenia Ducha Świętego
– Św. Ignacy był mistrzem dziękczynienia i przyjmowania darów od Ducha Świętego. To mnie w nim najbardziej fascynuje. Wdzięczność łagodzi napięcia, odkrywa nasze fałszywe oczekiwania, pokonuje niepokój i strach, otwiera oczy na radość, pokój i miłość, czyli na obecność Boga – mówi chorwacki jezuita Ivan Marinković SJ. – Dzięki Ignacemu znajduję w swoim życiu przestrzeń na wdzięczność, lepiej radzę sobie z napięciami i lękami… Duchowość ignacjańska jest też dla mnie odpowiedzią na współczesne tempo życia i, co za tym idzie, ślizganie się w działaniach i refleksjach po powierzchni spraw. To niezwykle utrudnia nam przyjmowanie darów, które przygotował dla nas Ojciec. Ignacy nauczył mnie, jak schodzić w głąb i czerpać garściami z prezentów przygotowanych dla mnie przez Boga.
– Święty Ignacy Loyola, rycerz, student, więzień, a potem zakonnik to postać o niezwykle bogatym doświadczeniu, w którego życiorysie każdy z nas może się odnaleźć. Jego życie przenikała jezuicka maksyma „magis”: więcej, bardziej, mocniej – mówi student filozofii i opiekun jezuickich grup dziecięcych Adrian Wieczorek SJ. – Często, leżąc na kanapie, zastanawiałem się, czy ta ignacjańska duchowość jest dla mnie. Słuchając słów papieża Franciszka, duchowego brata św. Ignacego, myślałem o tym, gdzie (wstając z kanapy i zakładając wyczynowe buty) powinienem dziś wyruszyć; którą górę zdobyć, aby być bliżej Boga? Jednak plany i pragnienia mnie przerastały, a kanapa wciągała jeszcze bardziej. Przechodząc przez kolejne etapy „Ćwiczeń Duchowych” św. Ignacego, Bóg zmieniał moją perspektywę. Z początku myślałem, że jak św. Ignacy, muszę zdobywać góry, zamki i doliny mojego życia, ale nie pytałem, gdzie jest Bóg i jakie pragnienia złożył w moim sercu. Nie chodzi przecież o to, by wejść na najwyższe szczyty. Może się okazać, że Jezusa wcale tam nie ma. Może Jezus dziś czeka na dole, widzi, że potrzebuję odpocząć? „Magis” nadaje tempo mojemu życiu i pozwala pytać: co dziś z moim sercem, takim, jakie ono jest, mogę zrobić dla Boga? Ignacy zauważał, że Bóg chce działać bezpośrednio z człowiekiem: rozmawiać, opiekować się, troszczyć. Nie ma jednej drogi dla wszystkich. Nie ma jednej zasady, nie ma jednego „magis”. Gdzie i czym będzie dziś moje „bardziej”?
– Trzy lata temu przeżywałem trudny czas, wszystko widziałem w czarnych barwach. Smak mojemu życiu nadawała wówczas praktyka pierwszego punktu rachunku sumienia, która polega na szukaniu powodów do wdzięczności. To była ważna modlitwa dla Ignacego, do której zachęcał. Jestem wdzięczny Ignacemu za tę inspirację – mówi student teologii Karol Cygan SJ. – Co jakiś czas, gdy życie wymaga ode mnie zajęcia jakiegoś stanowiska, np. w stosunku do wojny na Ukrainie, aborcji czy niekończących się dyskusji, czy „Franciszek to heretyk”, czy jednak nie, to wówczas pomaga mi list Ignacego, w którym podzielił się ze współczesnymi mu jezuitami regułami rozeznawania. Mają one służyć do przyjęcia wyważonego i roztropnego stanowiska wobec wszelkich rewelacji duchowych. Ignacy pisze w nich: „kiedy w tego rodzaju objawieniach czy proroctwach (choćby nie było w nich nic niezgodnego z dobrym życiem czy nauką) jest coś niezgodnego z rozumem, stosowne jest i należyte nie tylko nie dawać im wiary, ale wręcz im zaprzeczać, o ile nie znajdą potwierdzenia w cudach albo innych dowodach nadrzędnych”. Tą radą Ignacy nauczył mnie samodzielności w myśleniu i „twardego stąpania po ziemi”.
Jest inspiracją, jak głosić Ewangelię
– Św. Ignacy nauczył mnie otwartości na Ducha Świętego i na rzeczywistość jego nadnaturalnego działania w moim życiu. Ignacy zapisywał swoje doświadczenia z modlitwy, także doświadczenia nadnaturalnych wizji czy daru łez, które mu Pan Bóg dawał. Mam wrażenie, ze ta rzeczywistość czasami nie jest Ignacym kojarzona. Opisuje się go raczej jako bezdusznego rycerza, generała, a on był przecież bardzo delikatny w byciu prowadzonym przez Ducha Świętego – mówi zajmujący się jezuicką „powołaniówką” Andrzej Pietrzyk SJ. – Ignacy nauczył mnie także tego, co nazywa „byciem przyjaciółmi w Panu”. Dzięki niemu zrozumiałem, że jezuita nie może być indywidualistą, ale powinien budować bliskie relacje duchowe, relacje ludzkie. Ma doświadczać głębokich przyjaźni, których fundamentem jest Bóg, takich, które mają moc zmieniać życie. Tego uczę się i tego doświadczam jako jezuita w relacjach ze współbraćmi.
– Dzięki Ignacemu, mając 23 lata, po raz pierwszy w życiu pozwoliłem sobie na spędzenie kilku dni w ciszy podczas rekolekcji ignacjańskich. Dzięki temu usłyszałem i poznałem lepiej samego siebie: moje uczucia, pragnienia i to, co rzeczywiście chcę robić w życiu – mówi student teologii Mateusz Odachowski SJ. – Dzięki zaproponowanej przez niego metodzie modlitwy potrafiłem lepiej usłyszeć ten wewnętrzny, delikatny głos Boga we mnie. Zapisywałem w zeszycie to wszystko, co działo się w moim sercu i dzięki temu stopniowo odkrywałem swoje powołanie. Dzisiaj, po 9 latach bycia jezuitą, uczę się z historii życia Ignacego i pozostawionych przez niego listów tego, w jaki sposób rozmawiać z ludźmi, jak ich uważnie słuchać i mądrze im towarzyszyć. Ignacy uczy mnie cierpliwości, nieosądzania i szukania w ludziach przede wszystkim tego, co dobre. U progu przyjęcia sakramentu święceń, jego sposób prowadzenia „rozmowy duchowej” jest dla mnie inspiracją, jak głosić Ewangelię, umiejętnie słuchając tych, którzy do mnie przychodzą. Jestem przekonany, że taki model posługi księdza, oparty na mądrym słuchaniu, jest dziś niezwykle potrzebny. Ludzie doświadczają przesytu słów, a zarazem mają wielki deficyt bycia wysłuchanym, przyjętym i zrozumianym. Wierzę, że można skutecznie głosić Ewangelię, umiejętnie słuchając innych. Można wypowiedzieć niewiele słów i być narzędziem Pana Boga w dzieleniu się Jego miłością.
“Nauczył mnie, że z Bogiem nie rozmawia się tylko słowami, ale też decyzjami i czynami”
– Św. Ignacy zafascynował mnie tym, że w uporządkowany i metodyczny sposób opisał życie duchowe. Jego nauczanie o różnych stanach duchowych oraz porady, co w każdym ze stanów duchowych robić, były dla mojego analitycznego umysłu wielką pomocą w prowadzeniu życia modlitwy. Jako umysł ścisły potrzebowałem instrukcji obsługi i prostoty przekazu. Ignacy taki jest – zdradza student teologii Wojciech Leśniak SJ. – W założycielu Towarzystwa Jezusowego fascynuje mnie to, z jaką gorliwością i wiarą podejmował on różne poruszenia duchowe, których doświadczał. Nie tylko modlił się i słuchał Boga, ale także ryzykował i śmiało wprowadzał w czyn to, co rozpoznawał jako wolę Bożą. Dzięki temu wchodził z Bogiem w dialog, który był czymś więcej niż rozmową. Był także zaangażowaniem całego życia. Gdy jesteśmy w ruchu z powodu tego, co mówi Bóg, doświadczamy wyraźniej Jego obecności i działania. Z Bogiem rozmawia się nie tylko słowami, ale także decyzjami i czynami. Ignacy czuł w sercu Boży ogień i nie chował go pod garnkiem. Ten ogień wpływał radykalnie na jego życie i prowadził go do decyzji, które po ludzku mogły wydawać się bezsensowne (np. po nawróceniu, gdy odwiedzał rodzinne strony, nigdy nie mieszkał w szlacheckim zameczku, ale zawsze nocował w przytulisku dla bezdomnych, aby być z nimi blisko i móc im pomagać. Dla jego brata to była ujma i wstyd, że szlachcic gardzi rodziną i zniża się do poziomu biedaków). Wiara, jaką miał ten święty, wyprowadzała go ze strefy komfortu. Nie była tylko prywatnym przeżywaniem wewnętrznych uniesień. Dzięki wierze Ignacy czynił wręcz rzeczy szalone. Nie ograniczały go ludzkie kategorie zysku i strat. Myślał tylko o tym, żeby wypełnić wolę Boga. Wszystko inne było dla niego niczym.
– Od św. Ignacego otrzymałem bardzo wiele. Na pewno sposób rozeznawania poruszeń duchowych. Dzięki niemu mam większe zaufanie do podejmowanych decyzji – mówi towarzyszący uchodźcom w jezuickim JRS Sebastian Gęsina SJ. – Zawdzięczam też wiele jego „Autobiografii”. Ignacy opisuje w niej historię swojego powołania w szczery i prostolinijny sposób, nie pomijając szczegółów pomocnych do budowania mojej własnej relacji z Bogiem. Cenię sobie także historię powstania jezuickich Konstytucji. Ignacy nie obawiał się przyjąć pomocy ze strony innych i dzięki wsparciu jezuity Juana de Polanco udało mu się je ukończyć.
– Po pierwsze (chronologicznie) to Ignacy dał mi poczucie, że Bóg sobie lubi czasem zażartować, bo gdy już myślałem o wstąpieniu do jezuitów, dowiedziałem się, iż moje urodziny wypadają w jego wspomnienie. A potem były elementy wrażenia pewnych osobistych powiązań, podobieństw, jak np. jego pragnienie, by jechać do Turków (bo w końcu mam podobnie z Bliskim Wschodem) i do Jerozolimy – przyznaje Tomasz Matyka SJ. – Ale ostatecznie okazujemy się jednak bardzo różni, bo on jest ułożony, a ja – chaotyczny. Olbrzymią sprawą w moim życiu były ćwiczenia. Stanowiły podstawę w moim życiu, by stale odkrywać siebie, zbudowały mi obraz Boga, a także kształtują do dziś fundamentalny element mojej miłości, jak ją przeżywam we wszystkich moich relacjach.