Jeden z sześćdziesięciu tysięcy – taki tytuł nosi jeden z rozdziałów najnowszej książki Agaty Puścikowskiej pt. „Święci 1944. Będziesz miłował”. Bohaterem tego rozdziału jest sługa Boży o. Józef Palewski, redemptorysta, który został rozstrzelany w szóstym dniu Powstania Warszawskiego wraz z 29 współbraćmi z klasztoru redemptorystów podczas rzezi Woli.
Cała książka przybliża postacie siedmiu wspaniałych bohaterów, którzy w czasach największej próby łączyli w sobie chęć pomocy, świętość i bohaterstwo. Gdy Warszawa płonęła, a ulice stały się areną heroicznej walki, siostry zakonne, zakonnicy i księża stawili się na pierwszej linii. Ich wiara, odwaga i poświęcenie pomagały innym wytrwać w walce o wolność i godność, ale i o powstańczą codzienność.
Autorka opisuje niezwykłe historie siedmiu osób. Są to: o. Michał Czartoryski dominikanin, ks. Józef Stanek pallotyn, matka Elżbieta Czacka – założycielka Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, ks. kard. Stefan Wyszyński, ks. Tadeusz Burzyński, o. Władysław Wiącek jezuita i o. Józef Palewski redemptorysta.
Czwórka bohaterów została już ogłoszona przez Kościół błogosławionymi, pozostali są sługami Bożymi, których proces beatyfikacyjny został rozpoczęty.
Dzięki życzliwości Autorki i Wydawnictwa Znak publikujemy fragment rozdziału poświęconego ojcu Józefowi Palewskiemu, redemptoryście, który pochodził ze Starej Wsi koło Limanowej. Oddał swoje życie podczas rzezi Woli w wieku 77 lat, jako najstarszy kapłan spośród rozstrzelanych redemptorystów.
Jeden z sześćdziesięciu tysięcy – o. Józef Palewski CSsR
Syn niepiśmiennego pańszczyźnianego chłopa znający języki, pisał artykuły i książki, doskonale rozumiał potrzebę komunikacji z wiernymi w ich ojczystej mowie. Bardzo pracowity, wciąż w działaniu. Dziennikarz! Czciciel Matki Bożej Tuchowskiej, który przyczynił się do jej koronacji. I misjonarz Syberii przemierzający tysiące kilometrów, by nawracać mieszkających tam Polaków.
Jako starszy już człowiek o słabym zdrowiu mieszkał i pracował w Warszawie. Mógł dożyć sędziwej i spokojnej starości. Stał się jednak ofiarą rzezi Woli. Zbrodni, o której do dziś zbyt mało się mówi. Los i tragiczna śmierć ojca Józefa Palewskiego związały się też i splotły z losem niewinnych warszawian – cywili: nawet sześćdziesięciu tysięcy kobiet, starców i dzieci. Wszyscy zginęli 5 i 6 sierpnia 1944 roku. Ich oprawcy nie zostali ukarani…
(…)
Syberia
W 1907 roku ojciec Józef Palewski wrócił do Mościsk. Stamtąd jeździł z misjami do wiernych. Mimo słabego głosu mówił mocne kazania, posyłano go do wielu różnych regionów. Również najbardziej zaniedbanych religijnie.
„O. Józef Palewski na misje wyjeżdżał do byłego zaboru pruskiego, na Pomorze, Górny Śląsk i w Poznańskie, gdzie lud podnosił na duchu dla utrzymania nie tylko wiary katolickiej, ale także narodowości polskiej. Gdy Stolicę Archidiecezji Lwowskiej objął ks. arcybiskup Józef Bilczewski, z powodu braku polskich kapłanów teren powierzony jego pieczy był mocno zaniedbany pod względem religijnym i narodowym. Ludność masowo ulegała wynaradawianiu i przechodziła na prawosławie. Ksiądz arcybiskup postanowił temu zaradzić przez sprowadzenie misjonarzy. Na pierwszy ogień poszli redemptoryści z o. Józefem Palewskim na czele. Ten w kazaniach przypominał tamtejszym mieszkańcom obowiązek wierności religii rzymskokatolickiej i polskości. To dawało pomyślny skutek”[1] – wspominał Walenty Gawron.
Na Syberii natomiast mieszkały tysiące Polaków, zesłańcy między innymi z Królestwa Polskiego i ich potomkowie. Przez lata byli pozbawieni opieki duszpasterskiej.
„Minął wiek XIX, a na widownię dziejów wstąpił XX. Miał on dać wolność naszej Ojczyźnie. Na początku Rosja po klęsce w wojnie z Japonią na Dalekim Wschodzie i rewolucji u siebie w 1905 roku musiała poczynić ulgi w sprawach narodowościowych i wyznaniowych, z których skorzystali Polacy”[2].
Administrator apostolski diecezji mohylewskiej ksiądz Stefan Denisiewicz postanowił wtedy zorganizować misje na Syberii, zwłaszcza tam, gdzie były skupiska Polaków, dawnych zesłańców. Na czele tej akcji kaznodziejskiej stanęli znani redemptoryści: ojcowie Józef Palewski z Mościsk, Marcin Nuckowski z Podgórza i Władysław Bohosiewicz z Warszawy. Przeprowadzone misje miały wielką wagę dla polskiej sprawy narodowej. Przypomniały wygnańcom łączność z krajem ojczystym, zachęciły do utrzymania wiary oraz wzbudziły otuchę, że Polska nigdy nie zaginie, gdy ma takich synów, którzy na wysłuchanie nauk misyjnych potrafili przybywać z miejscowości odległych o sto kilometrów. Mimo braku na miejscu posługi duchowej, wśród obcych narodowo i wyznaniowo mieszkańców, zachowali drogą ich sercom wiarę przodków i nie zapomnieli języka ojczystego.
Sam ojciec Józef Palewski jechał na misje z nadzieją, ale i pewnymi obawami. Tak wspominał początki: „Różne myśli snuły się po głowie, to radość ogarniała serca nasze z powodu czekającej nas pracy apostolskiej w kraju, gdzie noga zakonnika dawno już stanąć nie mogła, to nachodziła obawa, czy zdołamy to zadanie spełnić, to [znów] zakłopotanie, jak sobie radzić wśród drogi będziemy, nie znając języka tych, którzy z nami jechać mieli, ale ufność w opiekę Bożą i w modlitwy tych, którzy o nas pamiętali, przyniosła nam dziwny pokój”[3]. (…)
Na misyjnym szlaku wiodącym przez całą Syberię aż do Władywostoku misjonarze podróżowali głównie Koleją Transsyberyjską – głosili nauki w następujących miastach: Czelabińsku, Jekaterynburgu, Tobolsku, Omsku, Tomsku, Krasnojarsku, Irkucku, Czycie, Charbinie, Władywostoku. Niektóre odcinki trasy pokonywali transportem rzecznym. Mówili do Polaków, ale i katolików różnych narodowości. Ojciec Palewski do napotykanych na Syberii Niemców wyznania katolickiego głosił kazania w języku niemieckim.
W sumie nauk wysłuchało ponad dwanaście tysięcy katolików, z tego ponad osiem tysięcy przyjęło sakramenty. Wielu zostało ochrzczonych. Ojciec Palewski o podróży, napotykanych ludziach, misjach pisał do „Chorągwi Maryi”. Wspomnienia ukazały się zresztą później również w osobnej broszurce pod tytułem Wspomnienia z misji oo. Redemptorystów na Syberii R. 1908[4]. Tak wspominał czas spędzony w Czelabińsku: „Jak miło brzmiała mowa ojczysta na tej obczyźnie, jak miło było spotkać wśród innowierców prawdziwych katolików, najlepiej ocenić może ten, co był na obczyźnie i znajdował się w kraju niekatolickim. Misjonarze przyjechali na Syberię, to zdarzenie prawdziwie historyczne, którego doniosłość katolicy Czelabińska dobrze rozumieli. Ich radość wlała w serca nasze otuchę, że nie darmo tu przyjechaliśmy. (…) Odjechaliśmy z Czelabińska, ale myśl nasza często tam się wracała i dotychczas wraca. Cieszyły się serca nasze, że Królestwo Chrystusa tak daleko sięga, że wiarę prawdziwą rodacy nasi tam zanieśli, że tam oni wiernie Bogu służą. Im gorliwszymi zostaną nadal katolikami, tym większa będzie chwała Chrystusowi i Jego Najświętszej Matce”[5].
We wspomnieniach Palewski często podkreśla wierność i wiarę polskich zesłańców. Szanuje ich i podziwia, i jakby na dalszy plan przesuwa własny wysiłek związany z wyjazdem i ciężką misyjną pracą. Misję traktował jako wspieranie i towarzyszenie. Podchodził do tego zadania z ogromną pokorą: „W niedzielę 13 września zakończyliśmy misję we Władywostoku postawieniem i poświęceniem krzyża misyjnego. Dziwnie nastrajało nas nabożeństwo, gdy śpiew polski zawsze tak pięknych i rzewnych melodyi, wychodząc z kościoła, unosił się nad wodami morskimi i w nich ginął. Wychodźcy nasi tak daleko zanieśli krzyż Chrystusowy, wiarę i pobożność, a Królestwo Chrystusowe pierwej tam zaszczepili, nim noga misjonarzy stanęła. My tylko ich w wierze utwierdzić przyszliśmy i znaczenie krzyża przypomnieli. Oby ta mała gmina katolicka wzrastać nie przestała”[6].
To jednak nie koniec działań misyjnych ojca Palewskiego, który po powrocie ze Wschodu wyjechał na Orawę. „Ojciec Józef Palewski potem zwrócił jeszcze uwagę na naszych zaniedbanych braci na Orawie. (…) Pozostając tu bez opieki, wynarodowili się na rzecz kulturalnie niżej stojących Słowaków, gdyż w kościele słyszeli tylko język słowacki, a w urzędach i wojsku węgierski. Użycie języka polskiego ograniczało się do ścian domowych. Mimo to wysiłki patriotycznych jednostek, jak księży Machayów z Jabłonki i Styrczuli z Orawki, pomału tak wpłynęły na uświadomienie narodowe, że przy spisie w 1910 roku 17 tys. ludzi w tym zakątku podało przynależność do narodowości polskiej. W marcu i kwietniu 1914 roku redemptoryści, a wśród nich o. Józef Palewski, przybyli na Orawę i urządzali misje kolejno we wszystkich parafiach. Głosili słowo Boże po polsku. Tym sposobem wzbudzali w miejscowej ludności poczucie narodowe i nawoływali do trzymania się naszej wiary. Był to już czas gorący. Wypadki polityczne zwiastowały zbliżającą się zawieruchę dziejową”[7].
Na jesieni 1918 roku Polska – po ponad stu latach zaborów – odzyskała niepodległość. „Wtedy O.Józef Palewski, przybywszy w odwiedziny do swojej rodziny, okazywał wielką radość z odzyskanej wolności”[8].
W 1917 roku Palewski pracował w Lublinie. Natomiast w 1918 wyjechał do Warszawy, by zbadać możliwości fundacji redemptorystów w stolicy. Od roku 1934 mieszkał w Warszawie na stałe. Był tam między innymi ekonomem. Wciąż też wyjeżdżał na misje i rekolekcje parafialne. Pisał artykuły, tłumaczył mniejsze dzieła Świętego Alfonsa.
Był już coraz starszy, a więc i problemy ze zdrowiem stawały się bardziej uciążliwe. „Od początku posługi kapłańskiej miał kłopoty z gardłem, a więc i głosu zbyt silnego nie posiadał. Heroicznie przełamywał jednak nie tylko choroby gardła, ale i dolegliwości żołądkowe. W podeszłym wieku jadł bardzo mało, a mięsa wcale”[9].
Wojna
Wybuchła druga wojna światowa. Ojciec Józef miał już wówczas siedemdziesiąt dwa lata. Latem 1940 roku, z okazji jubileuszu pięćdziesięciolecia kapłaństwa, po raz ostatni odwiedził rodzinną Starą Wieś, i w limanowskim kościele odprawił Mszę Świętą. Jednocześnie „była to chwila, gdy pod wrażeniem klęsk ponoszonych przez Francję i Anglię można się było załamać. O. Palewski, który zawsze trzymał rękę na pulsie narodowego życia, ciężkie wówczas przeżywał chwile”[10].
Sami redemptoryści natomiast musieli w czasie wojennym nieco zmienić sposób działania. Do wielu wcześniej zaplanowanych miejsc nie mogli też już dotrzeć. Jednak „nie zrezygnowali z priorytetowego dla swej misji w Kościele charyzmatu i mimo licznych zagrożeń oraz niesprzyjających okupacyjnych okoliczności śmiało i ofiarnie podejmowali się ewangelizacyjnej działalności wszędzie tam, gdzie były po temu możliwości”[11]. (…)
„O. Józef Palewski (…), nie chcąc poddać się starości, w równym stopniu walczył o utrzymanie autorytetu moralnego, jak i kondycji fizycznej. Prawie codziennie ćwiczył swe mięśnie… mieląc zboże w młynku, znajdującym się na strychu. Narzekał też na to, że pomija się go przy wyznaczaniu kaznodziejów, a on tak bardzo rwał się do głoszenia kazań. Nie było wtedy głośników, więc ograniczano o. Palewskiego ze względu na skargi wiernych, że go nie słyszą”[12].
Po czterech latach wojny potęga Niemiec mocno słabła. Polacy zaczęli odzyskiwać nadzieję na wolność i zakończenie wojny. I powoli szykowali się też do antyniemieckiego zrywu. Warszawa przygotowywała się do walki. (…)
[1] Marek Sukiennik, Pamięci Sługi Bożego O. Józefa Palewskiego, rodaka limanowskiego, https://www.lsho-jabloniec1914.pl/aktualnosci;pamieci-slugi-bozego-o-jozefa-palewskiego-rodaka-limanowskiego-cz1,49.html
[2] Tamże.
[3] Myśli o. Józefa Palewskiego, w: „Wspomnienia z misyi oo. Redemptorystów na Syberii”, dz. cyt.
[4] Wydane w 1909 roku.
[5] Wspomnienia z misji oo. Redemptorystów na Syberii R. 1908, Mościska 1909.
[6] Tamże.
[7] Marek Sukiennik, Pamięci Sługi Bożego O. Józefa Palewskiego rodaka limanowskiego, dz. cyt.
[8] Tamże.
[9] Pamiętamy o Was… Pamięci 30 redemptorystów zamordowanych w Powstaniu Warszawskim, wybór i opracowanie Janusz Dołbakowski, Marian Sojka, Pelplin 2000, s. 46-47.
[10] Archiwum Prowincji Warszawskiej Redemptorystów w Tuchowie.
[11] Tamże.
[12] O. Paweł Mazanka CSsR, Boję się śmierci pod gruzami. Sakramentki i redemptoryści w powstaniu warszawskim, Warszawa 2020, s. 180.
*****