Kard. Józef Glemp, Prymas Polski
KWIAT Z POLSKIEJ RODZINY. HOMILIA Z OKAZJI SETNEJ ROCZNICY URODZIN ŚW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO
Niepokalanów, 8 stycznia 1994 r.
TAJEMNICA BOŻEGO WYBRANIA
Dnia 8 stycznia sto lat temu w Zduńskiej Woli urodziło się w rodzinie prostych tkaczy dziecko. A dziecko było wybrane przez Boga, chociaż tego wybrania wtedy nikt nie zauważył. Dzisiaj po stu latach wiemy, że ten mały, narodzony wtedy Rajmund cieszy się chwałą nieba, że po 47 latach życia, które zakończył męczeńską śmiercią w obozie koncentracyjnym, oddał nie tylko chwałę Bogu, ale także uczcił Niepokalaną. I nas dzisiaj wszystkich wzywa, byśmy widząc przykład jego świętości wchodzili na drogę życia Ewangelii, na drogę, która prowadzi do świętości. Rzeczywiście, przypominając sobie z historii chwile i okoliczności z 1894 roku wydaje nam się aż nieprawdopodobne, jak w tamtych okolicznościach mogła wyrosnąć świętość. Uświadamiamy sobie to, co słyszymy ze słowa objawionego, które rozbrzmiewa szczególnie teraz, w okresie Bożego Narodzenia, bo także Chrystus jako Dzieciątko – Syn Boży przybył na świat nie zauważony.
Św. Jan Ewangelista w dzisiejszym Liście kieruje do nas bardzo ważne zdanie: „My przeszliśmy ze śmierci do życia…” (1 .1 3,14). Tak pisze Jan do swoich jeszcze żyjących słuchaczy. Mówi, że ze śmierci przeszli do życia. Te słowa odnoszą się także do nas. My także w Jezusie Chrystusie mamy przejść ze śmierci do życia. Jest to porządek odwróconego procesu natury. Normalnie wszelkie stworzenie przechodzi z życia do śmierci – taki jest porządek naturalny. A jeżeli chcemy odwrócić ten porządek i powiedzieć, że można przejść ze śmierci do życia, to musimy wejść w inny, w taki, który przekracza siły natury, który musi przychodzić z Boga, który musi mieć siłę wyższą niż wszelkie prawa przyrody. I tego doświadczamy, kiedy przeżywamy Jezusa Chrystusa w naszym życiu i widzimy działanie Kościoła w świecie, w każdym pokoleniu, w każdych okolicznościach, w każdym ustroju.
Możemy sobie postawić pytanie: W jaki to sposób można przejść ze śmierci do życia? To jest jak gdyby ogólny sposób działania świata nadprzyrodzonego. Ale możemy to pytanie przekształcić, kierując nasz wzrok na inne okoliczności: przejście z głodu do sytości, przejście z nienawiści do miłości. To jest także proces, który staje ponad naturą i którego doświadczył św. Maksymilian Maria Kolbe. On to doświadczenie przekazuje nam, byśmy i my umieli przyjąć je w naszym życiu. Jakie to były mechanizmy, które spowodowały, że w warunkach biedy, trudów, czasów sprzed stu laty wyrósł jak gdyby na bagnie ten kwiat? Jakie są mechanizmy życia nadprzyrodzonego, które powodują, że można przejść z pospolitości, z szarzyzny życia aż do wyniesienia na ołtarze? Jak można z pospolitej walki o byt wznieść się na taki poziom miłości, ażeby życie oddać za drugiego? Muszą istnieć takie sposoby, tak jak istnieje sposób, aby parę, która wytworzona jest z wody pod wpływem ciepła, tak ukierunkować, by poruszała lokomotywy i wielkie maszyny; tak jak można z sił magnetycznych tworzyć energię elektryczną, która nie tylko daje ogromną moc, ale także światło. Jakie są jednak sposoby, ażeby z grzechu przejść do świętości, z nienawiści do miłości, z tego co pospolite do wyżyn życia, którego udziela sam Bóg? I to jest ta tajemnica, która nas zobowiązuje, żeby dobrze wejść w sytuację życia tego dziecka narodzonego przed stu laty, Rajmunda z biednej rodziny Kolbów, i żeby widzieć te siły, które oddziaływały na jego wzrost ku świętości.
OKOLICZNOŚCI NARODZIN ŚW. MAKSYMILIANA
Okoliczności, w których urodził się przyszły św. Maksymilian, nie były łatwe. Był to czas przyspieszonego rozwoju przemysłu. Warsztaty rękodzielnicze, rzemieślnicze, zaczęły być likwidowane, ponieważ wyrastały ogromne fabryki tkanin, dziewiarstwa, tkactwa, z którymi żaden rzemieślnik nie potrafił konkurować. Przychodził kapitał. Ludzie się ogromnie bogacili. Jednak żeby się bogacić, trzeba było wyzyskiwać pracę ludzką. A praca ludzka nie miała wtedy ochrony prawnej, nie było związków zawodowych. Można było człowieka od młodości do późnej starości, nie licząc jego lat ani godzin pracy, wykorzystywać po to, aby była jak największa produkcja.
Film, który jest oparty na powieści Władysława Reymonta, mówiący o „ziemi obiecanej”, a ziemią tą było środowisko przemysłowej Łodzi, wskazuje nie tylko na bogacenie się ludzi. Bogaceniu temu towarzyszyło lekceważenie praw człowieka, a jednocześnie ogromne zubożenie wielu rodzin. Towarzyszyło mu także lekceważenie praw moralnych, ponieważ chęć utrzymania się przy życiu, zdobycia pieniędzy, była tak wielka, że przykazania Boże, miłość bliźniego, poszanowanie tradycji i zasad, schodziły na plan dalszy. Rodziły się strajki, była nienawiść. Do tego jeszcze sytuacja zaborcza, obcy rząd, przypominanie sobie potrzeb niepodległości, wreszcie hasła równości socjalistycznej, które eliminowały życie Kościoła – oto sytuacja, w której znalazła się rodzina Kolbów.
Ona dzieliła to, co dzielili inni. Zostawiała, likwidowała swój warsztat tkacki, szukała pracy w rozwijającej się dynamicznie Łodzi, a potem widząc nie tylko pomniejszenie swoich praw, ale przede wszystkim zagrożenie życia moralnego, przeniosła się w okolice Pabianic, z okolicznej wsi do samego miasta. Zaczyna trudnić się i handlem, i rolnictwem. Było to po prostu zmaganie się rodziny o byt, o wychowanie dzieci, o zapewnienie im utrzymania, ubrania i nauki. Oto rodzina Świętego.
Wskazujemy na tę rodzinę, aby przybliżyć sobie wielki temat rodziny, jaki dzisiaj podejmują nie tylko Kościół w Polsce i Kościół powszechny, ale także Organizacja Narodów Zjednoczonych, aby zauważyć potrzeby i znaczenie tej najmniejszej komórki społecznej dla życia człowieka i dla poprawnego rozwoju wszystkich społeczeństw.
Rodzina św. Maksymiliana jest tutaj dla nas przykładem ogromnie pouczającym. W niej odkrywamy te mechanizmy, dzięki którym można przechodzić z grzechu do cnoty, z poniewierki do szacunku, ze śmierci do życia. Oto siła rodziny, która, przepojona Bogiem, nigdy nie pozwoliła się zachwiać w wyznawaniu swoich zasad wiary. Rodzące się dzieci zaraz były chrzczone. W domu była codzienna modlitwa, owszem, zaangażowanie w życie parafialne, szczególnie kiedy budowano nowy kościół. Życie tym, czym żył Kościół – oto siła, która nie pozwoliła się poddać moralnej śmierci, jaka wielkimi zakosami szła przez społeczeństwo tamtych czasów.
Przyszedł jeszcze inny czynnik, który rodzinę Maksymiliana Kolbego umocnił na drodze świętości i modlitwy: przybycie kaznodziei z Zakonu Ojców Franciszkanów, który po odbytych misjach przyciągał do siebie młodych ludzi, chcących się poświęcić całkowitej służbie Bogu. I tak młody Rajmund, przyszły ojciec Maksymilian, odnajduje w tym zetknięciu się z synami św. Franciszka swoje powołanie. Dwie korony, które jako chłopiec zobaczył jako dar Maryi dla siebie, zaczynają stawać na jego drodze jako rzeczywistość. Dlatego wyjeżdża do Lwowa. Tam w klasztorze nowicjatu wchodzi w inny świat, bogatszy, piękniejszy. Jakże lepiej rozumie teraz swoje łódzkie i pabianickie środowisko. Napełnia się duchem i Polski, i Ewangelii. Utwierdzony w swoim powołaniu, idzie dalej, do Rzymu. A ciągle pełen inicjatywy, ciągle myślący o tym, co można w swoim życiu zrobić. Nigdy nie marnujący czasu, ciągle w służbie, z godziny na godzinę, dla Niepokalanej, dla dzieła, dla tego piękna, które ziemia przygnębiona grzechem tak bardzo oczekuje.
Najmilsi, specjalnie wskazuję na młodość i na dzieciństwo św. Maksymiliana, aby widzieć, że nie tylko jego męczeńska śmierć w Oświęcimiu stanowi o jego chwale niebieskiej: aby ukazać realia życia, bliskiego i dotykalnego, w którym może rosnąć świętość, jeżeli przejmie się siłę od Boga, prowadzącą ze śmierci do życia.
W TROSCE O POLSKIE RODZINY
Rok Kolbiański, jaki rozpoczynamy dzisiaj, będzie miał wiele miejsc w naszym kalendarzu. Będzie nam przypominał znaki i wezwanie św. Maksymiliana. Dzisiaj, gdy zatrzymaliśmy się przy jego rodzinie, myślimy o naszych rodzinach: o obowiązku Kościoła wobec rodzin i samych rodzin wobec siebie. Stąd płynie także potrzeba refleksji: jak dzisiaj wygląda stan duchowy naszych rodzin? Czy także nie są przyduszone pożądaniem pieniądza, ową chęcią łatwego i szybkiego wzbogacania się za cenę podeptania zasad moralnych? Czy nie za dużo przez nasze rodziny przetacza się alkoholizmu, który nie tylko niszczy fizycznie człowieka, ale także rozrywa więzy międzyrodzinne? Jakiż to potężny głos dzisiaj musi zabrzmieć, ażeby dotarł do uszu wszystkich tych rodzin, które są zagłuszone, które są spychane w mrok lub półmrok śmierci? Ile trzeba światła i przykładu tego krzyża, który odważnie potrafiła wziąć rodzina Juliusza i Marianny, rodziców Maksymiliana Kolbego.
Trzeba nie tylko głosu Kościoła i nie tylko przypominania nauki Chrystusowej o małżeństwie i o rodzinie, ale trzeba mobilizacji samych rodzin. Stąd też pochwalamy wszelkie ruchy rodzinne, które się pojawiają, które ogarniają coraz więcej rodzin, aby utrzymać je w klimacie duchowym, w klimacie modlitwy, miłości, ofiarności. Ruchy te przekształcają się bądź w stowarzyszenia, bądź w federacje, a wszystko po to, aby nabrać tej siły, która przychodząc z Boga potrafi wynieść z tego padołu do wyżyn jasności.
Prosimy św. Maksymiliana Kolbego, patronującego nam dzisiaj z nieba, tego, który uczył nas czci do Niepokalanej, nas, którzyśmy w ubiegłym roku na Jasnej Górze zawierzyli Maryi naszą nową rzeczywistość i którzy chcemy to zawierzenie powtarzać – aby dawał sił całej naszej Ojczyźnie, w sposób szczególny przez rodziny, byśmy umieli się odradzać. A odrodzić się w duchu Chrystusowym to znaczy przechodzić ze śmierci do życia, to znaczy ukochać to życie, które jest w Bogu, które u Maksymiliana Kolbego w obozie koncentracyjnym, gdy przyjął śmierć męczeńską, było przejściem do radości Boga, do zwycięstwa, do chwały, nie tylko jego samego, lecz Jezusa Chrystusa i nas wszystkich, którzy w Jego Kościele trwamy.