Home DokumentyPolskie dokumenty o życiu konsekrowanymEpiskopat PolskiEpiskopat Polski - BiskupiHomilie i przemówienia biskupów 1994.06.18 – Niepokalanów – Bp Władysław Miziołek, Świętość pociągała go od najmłodszych lat

1994.06.18 – Niepokalanów – Bp Władysław Miziołek, Świętość pociągała go od najmłodszych lat

Redakcja
Bp Władysław Miziołek

ŚWIĘTOŚĆ POCIĄGAŁA GO OD NAJMŁODSZYCH LAT

Niepokalanów, 18 czerwca 1994 r.

1. Spośród wielu zbawionych Bóg wybiera do chwały wyniesionych na ołtarze szczególnie tych, którzy dla nas i dla przyszłych pokoleń mają być znakiem świętości, którzy przykładem swojego życia i swojej nauki ukazują drogę postępowania. Wśród błogosławionych i świętych wyniesionych na ołtarze, jedni są bardziej znani, można powiedzieć – popularni wśród wiernych. Do takich należy św. Maksymilian Maria Kolbe. Jego śmierć, a później jego beatyfikacja i kanonizacja, poruszyły nie tylko Polaków, ale cały świat katolicki, a nawet sięgnęły do innych wyznań. Na czym polega wielkość św. Maksymiliana? W czym leży tajemnica jego oddziaływania po dziś dzień na rzesze ludzi oraz tajemnica głębokiej czci, jaką odbiera nie tylko w Niepokalanowie, ale i w wielu innych świątyniach? Zwykle mówi się o ofierze życia św. Maksymiliana. Jednak trzeba by wspomnieć również jego działalność zakonną. Te dwa czynniki, życie i działalność zakonna, a następnie ofiara cierpienia w obozie i oddanie życia za bliźniego, stanowią podstawę jego duchowej wielkości.

2. Gdy chodzi o działalność zakonną św. Maksymiliana Marii, można podziwiać jego olbrzymi zapał apostolski i gorliwość. Doceniał to Zakon św. Franciszka. Oto młody wówczas zakonnik rzuca się w wir pracy i rozumie ją w sposób całkowicie nowoczesny, a przy tym zachowuje całkowicie wierność dla ducha franciszkańskiego. Posługuje się najbardziej nowoczesnymi metodami, rozumie znaczenie prasy, powstającego wówczas radia, przeczuwa dzisiejszą telewizję i loty kosmiczne. Wśród jego papierów znaleziono zarys statku kosmicznego, zbliżony do dzisiejszych rakiet kosmicznych. Dlatego też w swojej pracy wykorzystuje najnowsze wynalazki. Mówił do braci: „W połatanym habicie, w połatanych butach, na samolocie najnowszego typu, jeżeli to będzie potrzebne dla zbawienia i uświęcenia większej ilości dusz – oto co pozostanie naszym ideałem”.

W latach międzywojennych najpierw zakłada drukarnię w Grodnie, a później w Niepokalanowie. Młode i średnie pokolenie nie może sobie wyobrazić wielkości pracy i dzieła, jakiego tu dokonał. Pochodzę niedaleko z tych stron, z okolic Łowicza, i często jeździłem trasą kolejową Łowicz-Warszawa, najpierw, by zwiedzać stolicę, a potem jako kleryk do seminarium. Patrzyłem wtenczas na powstający Niepokalanów, czasami wysiadałem z pociągu, by odwiedzić klasztor. Przecież tu było czyste pole: stacja kolejowa i dosłownie kilka domów. Na tym polu wyrastały baraki, a jednocześnie nowoczesna drukarnia, którą budował ojciec Maksymilian. Marzył on o otwarciu radia, przygotowywał się do tego. Jego dzieło urastało do jednego z głównych ośrodków apostolskich w Polsce.

Druga rzecz, która charakteryzowała jego działalność, to zdolność pociągania ludzi do siebie. Pod jego kierownictwem Niepokalanów stał się największym klasztorem na świecie. W tych czasach, gdy pracował tu ojciec Maksymilian, kilkuset braci zgłosiło się do klasztoru. Powołania były niezmiernie liczne i z tą grupą ludzi, pełnych poświęcenia, dokonywał ojciec Maksymilian cudów. Oto owoc jego wielkich zdolności i gorliwej pracy apostolskiej!

3. Przychodzi potem wojna, a wraz z nią pierwsze i drugie aresztowanie, i wreszcie znana nam śmierć z poświęcenia się za drugiego współwięźnia w Oświęcimiu. Ofiary za drugich zdarzały się nieraz, ale wieść o ofierze ojca Maksymiliana rozeszła się bardzo szybko po kraju, a później poza jego granicami. Czym była ta śmierć? Co czyniło ją tak cenną i kwalifikowało od razu ojca Maksymiliana do godności świętego? Jeden ze współwięźniów, inż. Jerzy Bielecki, w roku kanonizacji ojca Maksymiliana (1982) tak pisał w swoich wspomnieniach o znaczeniu jego śmierci: „W Oświęcimiu odczuwało się degradację człowieka. Dziesiątki tysięcy ludzi przeżywało kryzys człowieczeństwa w sobie samych. Budziły się jakieś zwierzęce instynkty, wynurzała się jakaś prymitywna pierwotność ich odczuwania. Rządził ludźmi podświadomy nakaz jedzenia, jedzenia za wszelką cenę. Psychika człowieka była bezlitośnie okaleczona. Odnosiło się wrażenie, że świat cały tonie we wzajemnej nienawiści. I oto następuje wstrząs. Znajduje się wśród nas ktoś, kto w tę noc duchową wysoko wznosi sztandar miłości. Więc nieprawda, że człowieczeństwo zostało powalone i na zawsze wdeptane w błoto nad Sołą, że zwyciężyli nas nasi oprawcy, że pochłonęła nas beznadziejność. Czyn ojca Maksymiliana stał się dla tysięcy więźniów dokumentem potwierdzającym, że prawdziwy świat istnieje jak istniał. Był to wstrząs pełen optymizmu, regenerujący i dodający sił. Mówienie o tym, że ojciec Maksymilian umarł za jednego z nas lub jego rodzinę jest co najmniej uproszczeniem sprawy. Ta śmierć była ratunkiem dla tysięcy ludzi i na tym polega wielkość tej śmierci. Tak ją odczuliśmy. Jak długo żyć będziemy, będziemy przed nią pochylać głowy my, Oświęcimiacy. A wówczas chyliliśmy głowy przed bunkrem głodowej śmierci”.

I znowu postawmy pytanie, co było podstawą, podłożem tej wielkiej ofiary św. Maksymiliana? Chyba można powiedzieć, że świętość pociągała go od najmłodszych lat, że Ewangelię i swoje powołanie zakonne przeżywał jak najbardziej poważnie, że to, co jest istotą miłości, tak jak miłość jest istotą chrześcijaństwa: oddanie całkowite siebie Bogu i ludziom, już od początku posiadał w doskonałej mierze. Był gotów poświęcać siebie dla Boga, dla Jego chwały, dla Kościoła, dla człowieka. Zaś zapomnienie o sobie, pełny dar z siebie dla Boga, a z miłości Bożej i dla człowieka, był charakterystyczny w jego życiu. Miłość tak bardzo pociągała innych ku niemu, bo wyczuwano w nim prawdziwego do głębi głosiciela Ewangelii. Powiedziałbym – nie tylko prawdziwego, ale świętego chrześcijanina, który siebie oddawał Bogu i bliźnim. Bowiem miłość w swojej istocie polega właśnie na darze człowieka uczynionym Bogu i przez Boga również ludziom.

4. Drodzy Bracia i Siostry! Dziś przeżywamy czasy niespokojne, czasy olbrzymich przemian i okres, kiedy walka między dobrem a złem nie skończyła się, lecz trwa nadal. Z pewnym zdziwieniem możemy skonstatować, że świat mimo tak strasznej nauki, jaką miał w czasie panowania dwóch systemów walczących z Bogiem, nadal pragnie budować przyszłość bez Boga, bez miłości, w gonitwie za pieniądzem i używaniem. Dzisiaj słowo „wolność” jest fałszywie rozumiane, wolność przechodzi nieraz w swawolę. Dziś najbardziej zagrożona jest wiara i człowiek, właśnie przez fałszywe rozumienie wolności w swoim życiu i przez coraz bardziej obniżający się poziom moralny społeczeństwa.

Przed kilkoma miesiącami Ojciec Święty Jan Paweł II wypowiedział następujące słowa: „Lata, które obecnie przeżywamy, można z pewnością uznać za czas epokowego przełomu. Świat zmienia się na naszych oczach. Ludzkość stoi jak gdyby na rozdrożu. Wolność jest od zawsze wyzwaniem, które pozwala człowiekowi zdobyć się na wielkość, ale bywa i zagrożeniem. Dzisiaj jednak wzajemne powiązania między narodami nadają temu wyzwaniu charakter globalny, planetarny. Musimy z całą odpowiedzialnością zastanowić się nad doniosłym problemem: jaka cywilizacja zapanuje w przyszłości na naszej planecie? Od nas bowiem zależy, czy będzie to cywilizacja miłości – jak często mawiał Paweł VI – czy też cywilizacja (słuszniej byłoby ją nazwać antycywilizacją) indywidualizmu, utylitaryzmu, sprzecznych interesów, skrajnych nacjonalizmów, egoizmów wyniesionych do rangi systemu.

Przygotowując się do obchodów jubileuszu roku 2000, Kościół pragnie wezwać wszystkich, którym naprawdę leży na sercu los człowieka i cywilizacji, aby łącząc swoje siły i wolę działania, wspólnie budowali cywilizację miłości.

Prawdziwa miłość nie jest mglistym uczuciem ani ślepą namiętnością. Jest wewnętrzną postawą, ogarniającą całe jestestwo człowieka. Jest patrzeniem na bliźniego nie po to, by się nim posłużyć, ale by mu służyć. Jest umiejętnością radowania się wraz z tymi, którzy się radują, i cierpienia z cierpiącymi. Jest dzieleniem się własną majętnością, aby nikt nie był pozbawiony tego, co niezbędne. Jednym słowem – miłość jest darem z samego siebie” (przemówienie, 13 lutego 1994 roku).

My wiemy, że treścią nauczania Chrystusa Pana, treścią Ewangelii, jest miłość. Ona ma być również treścią naszego życia. Miłość tę trzeba jednak w sobie wypracować. Św. Maksymilian daje nam piękny wzór miłości wyzbytej z egoizmu, a oddanej Bogu, Kościołowi i człowiekowi. Św. Maksymilian jest człowiekiem, który umiał patrzeć daleko… Już wtedy widział te same siły zła, z którymi my dziś walczymy, a z którymi on już walczył, bo przeczuwał ich niszczycielską siłę. Jednocześnie odczuwał olbrzymią potęgę duchową Niepokalanej, która światu przyniosła Zbawiciela. Dziś trzeba nam na nowo nieść światu Zbawiciela nie tylko słowem, ale i przykładem życia według Ewangelii, naśladując św. Maksymiliana Marię.

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda