W Rzymie rozpoczęła się XXV Kapituła Generalna Zgromadzenia Księży Sercanów. Poniżej prezentujemy przesłanie twierające to wydarzenie wygłoszone przez przełożonego generalnego o. Carlos Luis Suárez Codorniú SCJ.
Drodzy Ojcowie Kapitulni, witajcie!
Witam także obecnych tutaj współpracowników i ekspertów, którzy w taki czy inny sposób będą nam towarzyszyć w nadchodzących tygodniach, każdy w swojej roli. Wraz z wami wszystkimi pozdrawiamy także Zgromadzenie i członków rodziny sercańskiej, którzy będą blisko nas w tych dniach swoimi myślami i modlitwą.
Tym razem minęło sześć lat od ostatniej Kapituły Generalnej. Była to Kapituła zwyczajna, ale wyjątkowa, jak to wówczas określił ks. Carlos E. Caamaño, przypominając motywacje, które doprowadziły do jej zwołania.
Niemniej jednak wierzę, że każdy Kapituła, choć zwyczajna, zawsze ma w sobie coś wyjątkowego, niezwykłego. Faktycznie, jako uczestnicy kapituły, w ciągu najbliższych kilku tygodni będziemy tworzyć wspólnotę życia codziennego. Wspólnota braterska, przyjazna i uważna. Zwołani, aby sprzyjać słuchaniu, dialogowi, rozeznaniu, a przede wszystkim uległości Duchowi, prawdziwemu bohaterowi naszego spotkania.
Ponadto Zgromadzenie powierza tej wspólnocie kapitulnej trzy ważne, specyficzne zadania, jak wskazuje Regulamin Kapituły i które omówimy wkrótce. Te zadania to:
- zweryfikować i ocenić stan Zgromadzenia w ciągu ostatnich sześciu lat na podstawie różnych raportów informacyjnych;
- przystąpić do wyboru nowego Zarządu Generalnego;
- zajmować się ważnymi sprawami Zgromadzenia.
Każde z tych zadań będzie miało wydzieloną przestrzeń na ścieżce, którą zamierzamy podążać, począwszy od dzisiaj. Ta droga «wymaga – używając słów przesłania IX Konferencji Generalnej – przyjęcia stylu „Wiernego Sługi”: Syna wiernego, sługi Ojca (Hbr 3-4), a zatem godnego zaufania. To powołanie polega na byciu wiernym Ewangelii i wiernym dziedzictwu o. Dehona”.
Dlatego też w centrum Kapituły nie znajduje się samo Zgromadzenie, ale Ewangelia i jej charyzmatyczne odczytanie, którego dokonał nasz Założyciel. To stąd chcemy spojrzeć na siebie, jako uczniów i sługi, aby odpowiedzieć, wychodząc „od prawdy i miłości”, jak blisko lub jak daleko się od nich rozpoznajemy.
Jeśli tego nie zrobimy, ryzykujemy, że będziemy chcieć Zgromadzenia, które będzie idolem samym w sobie. A to nie jest to, czego chcemy. Wręcz przeciwnie, jesteśmy tutaj, aby rozpoznać, celebrować, żyć i głosić, że w Kościele, wraz z nim i przez niego, zostaliśmy powołani, aby być jedno w zmieniającym się świecie. Aby uwierzyli (J 17,21)”.
Historia uczy nas, że mężczyźni i kobiety Boże, ludzie dobrej woli, nie są sparaliżowani w obliczu przemian, jakie dokonują się w świecie. Niektórzy nawet do nich zachęcają. Inni natomiast potrafią rozeznać i zinterpretować ich humanizowanie lub nawet z narażeniem życia zgłosić, jak daleko są od godności ludzkiej.
Używając „bardziej naszego” języka, można by czasem sformułować domową metaforę sposobu podejścia do transformacji:
«Królestwo Niebieskie jest jak starzec, który mówi: «Chcę szeroko otworzyć okna Kościoła, abyśmy mogli zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz, i aby świat mógł zobaczyć, co dzieje się wewnątrz Kościoła».
Życie Czcigodnego Ojca Dehona było otwarciem okna na jego pasję służenia Kościołowi i społeczeństwu. Ale aby móc to zrobić, zarówno wczoraj, jak i dzisiaj, potrzebujemy mądrości, która pochodzi z góry, mądrości, która uczy nas towarzyszyć procesom dającym życie. Mądrość, która pozwala nam rozpoznać najodpowiedniejszy moment (kairós) na każde działanie pośród zmiennych kolei naszych czasów. Jakże nie wspomnieć synodalnej przypowieści o ludziach, którzy uczą się pracować nawet przy pszenicy i chwastach? (por. Mt 13,24-30).
Kapituła jest oknem otwartym w górę, w stronę Zgromadzenia, w stronę Kościoła, w stronę społeczeństwa, w stronę tych, którzy podzielają charyzmat dehoniański i tych, którzy współpracują w naszych dziełach w służbie dużym i małym, gdziekolwiek się znajdują. Od nich wszystkich otrzymujemy, jak gdyby był to jeden chór, wibrujące echo Sint unum, którego Jezus pragnie od nas, swoich uczniów, abyśmy wraz z Nim uznali się za braci i zjednoczeni oddawali chwałę miłosiernemu Ojcu które nam objawił.
W tej szerokiej perspektywie, jaką mamy przed sobą, Kościół uczy nas, że: „Zakonnicy swoim stanem dają świadectwo we wspaniały i wzniosły sposób, że świat nie może zostać przemieniony i ofiarowany Bogu bez ducha błogosławieństw” (LG 31) .
Rzeczywiście, jak mówią nasze Konstytucje, aby kontynuować wspólnotę uczniów, jesteśmy wezwani do „wyznawania błogosławieństw”, co jest drogą zjednoczenia się z darem Chrystusa dla Ojca, darem, który wyzwala nas „do prawdziwej miłości” zgodnie z duchem Błogosławieństw” (por. Konstytucje SCJ 40).
Drodzy Uczestnicy Kapituły, to jest „dziedzictwo, które otrzymaliśmy od naszych ojców”, które musimy strzec i które musi nas nadal kierować. Jak nam powie Nabot w nadchodzących dniach: „Niech Pan mnie strzeże, abym nie dał wam dziedzictwa moich przodków” (1Krl 21,3).
Korzystam z tej chwili, aby odtąd w imieniu swoim i Zarządu Generalnego podziękować wszystkim, którzy współpracowali, aby wszystko było gotowe do przeżycia tej Kapituły. Nawet ryzykując, że kogoś zapomnę, nadal chcę o nim pamiętać:
- komisja przygotowawcza, której zawdzięczamy Instrumentum laboris, z którego będziemy w tych dniach korzystać;
- sekretarz generalny oddany swojemu zadaniu wraz ze swoimi współpracownikami;
- różne komisje: budżetowa, liturgiczna, komunikacyjna;
- tym, którzy służą Kapitule jako moderatorzy, sekretarze, redaktorzy, tłumacze, technicy obrazu i dźwięku;
- szczególne podziękowania dla wspólnoty Rzym II, jej przełożonego i wszystkich członków za uwagę i liczne posługi, jakie nam świadczą w tych dniach;
- i dziękuję także kierownictwu i całemu personelowi Villa Aurelia za uwagę włożoną w ułatwienie naszej pracy.
W tym pięknym środowisku współpracy, ufając działaniu Ducha Świętego, za wstawiennictwem naszej Matki Dziewicy Maryi i „prawie błogosławionego” o. Dehona i bł. Juana Marii de la Cruz SCJ, ogłaszam XXV Kapitułę Generalną Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego za otwartą.
Dzięki łasce Bożej sercanie z całego świata bezpiecznie dotarli do Rzymu i zostali zakwaterowani w Villa Aurelia. W niedzielę, 16 czerwca, w kaplicy św. Klary Papieskiego Seminarium Francuskiego została odprawiona Msza Święta inauguracyjna, gdzie o. Dehon studiował przed święceniami kapłańskimi. Głównym celebransem był ks. Carlos Luis Suárez Codorniú SCJ, przełożony generalny, któremu towarzyszyli członkowie Zarządu Generalnego i przełożoni różnych jednostek Zgromadzenia, delegatów i członków wspólnoty rzymskiej. W homilii przełożony generalny modlił się, aby „święte tchnienie Boga zawisło w tych dniach nad drzewami i naszym domem. Niech zawiśnie nad każdym z nas, pomagając nam zrozumieć, tak jak Jezus czynił to ze swoimi uczniami, wyjaśniając im swoje słowo”.
Zachęcamy do śledzenia Kapituły “na żywo”: https://www.dehoniani.org/en/xxv-general-chapter-2024/
Poniżej prezentujemy pełny tekst homilii:
W drugim liście, który kleryk Leon Dehon napisał do swoich rodziców w listopadzie 1865 roku, niecały miesiąc po przybyciu do seminarium świętej Klary, napisał im:
O mojej przeprowadzce pisałem w ostatnim liście: jest ona już ukończona. To spokojne, uporządkowane, a jednocześnie aktywne życie jest tym, czego potrzebowałem. Jestem szczęśliwy, że poprzez studiowanie i modlitwę przygotowuję się do pełnienia służby dla Kościoła. Nie myślcie, że mówię Wam to, żeby Was pocieszyć: to wypływa z głębi mojego serca. Bóg powołał mnie tutaj, aby dać mi szczęście.
Drodzy bracia i przyjaciele, z radością sprawujemy dzisiejszą niedzielną Eucharystię w Papieskim Francuskim Seminarium Duchownym Santa Chiara, które tak łaskawie otworzyło przed nami swoje drzwi, w dniu rozpoczęcia XXV Kapituły Generalnej Zgromadzenia.
We fragmencie listu, który przed chwilą przeczytałem, o. Dehon powiedział rodzinie, że Pan powołał go do Rzymu, do tego seminarium, aby „uszczęśliwić go”. Nieświadomie ten młody Dehon, któremu jeszcze daleko do doktora teologii, poprzez ten list daje nam klucz do Bożego wezwania: „abyśmy byli szczęśliwi”.
Tutaj, w tym miejscu, w którym się znajdujemy, kleryk Dehon rozpoczął nowy etap swojej chrześcijańskiej drogi. Nie mógł sobie wtedy wyobrazić, jak Bóg będzie z nim współdziałał przez te wszystkie lata.
II.
Dzisiejsze Słowo Boże w pewnym sensie mówi nam o interakcji. Kiedy go czytałem, przygotowując się do tej homilii, przyszły mi na myśl dwie historie. Pochodzą z różnych czasów i kontekstów. Pierwszą z nich jest historia stworzenia, ta, która zajmuje pierwsze strony Pisma Świętego. Po co o tym myśleć?
W ogóle w dzisiejszych czytaniach na pierwszych stronach Biblii pojawia się wiele słów, między innymi: dzień, noc, ziemia, owoce, drzewa, rośliny, ptaki, a także człowiek. Mówi się o nim:
który pracuje, czuwa i śpi
że pewnego dnia zostanie zapytany: „Co zrobiłeś?”
że musi rozumieć naturę i jej rytmy
że nie wie wszystkiego
który zna oddalenie Boga i Jego wygnanie
że pragnie Boga i że może Mu zaufać
Wiemy, że stworzenie oznaczało koniec panowania chaosu i ciemności. Nie na próżno tchnienie Boga zawisło nad obydwoma. W scenie przedstawionej przez Ezechiela Bóg wznosi się ponad najwyższe drzewo i górę i interweniuje w nich: ścina, sadzi, przenosi, poniża, wywyższa, suszy, a na koniec sprawia, że kwitną. Sam Bóg mówi, że niektóre drzewa muszą się uczyć. Są to drzewa „polne” (Ez 17:24).
Przedstawione w ten sposób wydają się być kojarzone z wężem z Księgi Rodzaju, najbardziej przebiegłym ze zwierząt „polnych”. Tak jak jej się to przydarzyło, wszystko wskazuje na to, że to wielkie drzewo, a wraz z nim inne, próbowały zająć przestrzeń Boga. Drzewo swoim wysokim baldachimem wskazuje i sięga w kierunku nienasyconej wysokości, jak gdyby było „drzewem Babel”, drewnianą wersją niemożliwej wieży z cegieł. Ale interwencja Boga ostatecznie przekształciła krajobraz, naprawiła go. Arogancję aroganckiego drzewa zastąpiono ofiarą z nowego drzewa, zdolnego do rodzenia owoców i oferującego swoje rozłożyste gałęzie jako dom i schronienie dla innych.
III.
Druga historia towarzysząca refleksji Słowa pochodzi z tekstu, który Kościół dał nam dziesięć lat po założeniu naszego Instytutu. Znamy go jako Decretum Laudis.
„Wśród jeżyn i cierni, które rosną wszędzie w naszym stuleciu, w mieście St. Quentin, diecezja Soissons, w roku 1878, pobożne Towarzystwo zwane Kapłanami Najświętszego Serca Naszego Pana Jezusa Chrystusa z Soissons, którego celem jest to, aby jej członkowie (absolwenci), wyrzekając się ziemskich uczuć, zdawali się we wszystkim Boskiemu Sercu i starali się rozpalić zarówno w sobie, jak i w bliźnim ogień, który Nasz Pan przyszedł sprowadzić na ziemię. Czego innego chce, jak nie tego, żeby to wybuchło!”
Znamy historię tego tekstu i jego znaczenie dla późniejszego rozwoju Zgromadzenia. Małe ziarno, które Bóg zasiał w sercu naszego Założyciela, rozkwitło: w nim, w życiu innych zakonników, w nowych miejscach i w różnych dziełach. Kościół okazał wdzięczność za to wszystko. Dehon często opowiadał, jak Bóg był dla niego dobry i jak czule był przez Boga prowadzony pośród wszystkiego, czym żył i co się działo, nawet pomimo własnych błędów. Nic nie sprawiło, że stracił nadzieję i zaufanie do Pana.
Słowa apostoła Pawła, które dzisiaj usłyszeliśmy, odnoszą się także do życia naszego Założyciela: „Albowiem według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy. Mamy jednak nadzieję…” (2 Kor 5,7-8). Św. Paweł karmił swoją wiarę i nadzieję ucząc się i dzieląc się ze wspólnotami tym, co Jezus czynił i mówił, także w przypowieściach podobnych do tych, które słyszeliśmy dzisiaj.
Są to przypowieści, które mówią nam o Bożym pragnieniu dania życia nie tylko w jakikolwiek sposób, ale poprzez włączenie w to całego stworzenia. Bóg Ojciec, którego objawia nam Jezus, nie zadowala się wyłącznością i konkurencyjnym bohaterem. Czego szuka jest współpraca od zarania dziejów. Pragnie współpracowników, którzy podobnie jak ziemia potrafią przyjmować i czekać, tak jak uczyniła to Maryja. Współpracowników, którzy uczą się towarzyszyć procesom i szanować czas, nawet jeśli nie rozumieją dobrze tego, co się dzieje, jak to przydarzyło się Piotrowi z Jezusem, miłosiernym nasieniem Ojca. Współpracownicy, którzy potrafią być uważni i akceptować bycie uczniami, ale bez popadania w wolontariat i rygoryzm.
IV.
Wysokie drzewo i małe nasionko przeszły transformację, aby same mogły otrzymać nowe życie i jak najlepiej wykorzystać siebie dla życia innych. Na tym polega dynamika Królestwa Niebieskiego, które humanizuje i czyni historię owocną. Inne są bardziej hałaśliwe, ale sterylne. Są to dynamika „pola”, by użyć wyrażenia dzisiejszego Słowa. Jest ich mnóstwo w naszym świecie, pod przykrywką postępu i zaraźliwego szczęścia, ale odwodzą nas od prawdziwej wolności dzieci Bożych i od szczęścia, które rodzi się w przyjęciu Błogosławieństw.
Jakże wolny czuł się nasz ukochany seminarzysta w tym domu! Nawet w prostocie własnego pokoju:
Mój pokój jest skromny, ale bardzo czysty i zdrowy. Jest wysoko i dobrze wentylowany, z widokiem na zachód słońca. Mam łóżko, stół, dwa krzesła, szafę i wieszak na ubrania.
Od tego czasu wyrosło to małe nasionko, które również było uprawiane w prostocie jego pokoju. Jesteśmy częścią owocu, który Bóg zasiał w sercu Dehona. Rozrośliśmy się, z pewnością w oczach ludzi. Nie wiem, czy urosliśmy tak bardzo, jak cedry Libanu, ale na pewno więcej niż drzewa, które otaczają nas w naszym rzymskim Generalacie. Ale o tym i wielu innych sprawach będziemy mieli okazję podzielić się w nadchodzących dniach.
W każdym razie niech w tych dniach święte tchnienie Boga unosi się nad drzewami i naszym domem. Niech zawiśnie nad każdym z nas, pomagając nam zrozumieć, tak jak Jezus czynił to ze swoimi uczniami, wyjaśniając im swoje słowo. Być może to właśnie nasze Konstytucje Duch przychodzi nam z pomocą. Pozostawia nam piękną egzegezę sercańską, która moim zdaniem jest syntezą dzisiejszego Słowa:
Idąc za Nim, musimy żyć w prawdziwej solidarności ze wszystkimi.
Wrażliwi na to, co utrudnia miłość Pana do świata, jesteśmy świadkami tego, że ludzki wysiłek potrzebuje nieustannego oczyszczania i przemieniania przez krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa, aby dojść do pełni Królestwa (Konstytucje SCJ 29).
Za: www.scj.pl