Home DokumentyDokumenty Kościoła o życiu konsekrowanymFranciszekFranciszek - Artykuły i wywiady 2023.08.05 – Lizbona – Franciszek, „Tutaj woda została poruszona na dobre”. Franciszek w rozmowie z jezuitami w Portugalii

2023.08.05 – Lizbona – Franciszek, „Tutaj woda została poruszona na dobre”. Franciszek w rozmowie z jezuitami w Portugalii

Redakcja

 

Franciszek,

„TUTAJ WODA ZOSTAŁA WZBURZONA NA DOBRE”. FRANCISZEK W ROZMOWIE
Z JEZUITAMI W PORTUGALII

Lizbona, 05 sierpnia 2023 r.

 

W dniu 5 sierpnia 2023 r., podczas podróży apostolskiej do Portugalii na Światowe Dni Młodzieży, papież Franciszek o godz. 17:00 spotkał się z jezuitami w „Colégio de São João de Brito”, szkole prowadzonej przez Towarzystwo Jezusowe. Po pierwszym powitaniu, prowincjał o. Miguel Almeida powiedział do papieża: „Ojcze Święty, drogi papieżu Franciszku, przede wszystkim dziękujemy Ci z całego serca za to, że w tak napiętym i intensywnym harmonogramie znalazłeś czas, aby być z nami. Dziękujemy Ci z całego serca, że spędzasz go ze swoimi braćmi, naprawdę czujemy, że wszyscy jesteśmy braćmi”.

Następnie krótko przedstawił prowincję. „Z historycznego punktu widzenia – powiedział – jesteśmy starą prowincją, trzykrotnie wyrzucano nas z Portugalii i tyle samo razy wracaliśmy. Mówi się, że złą trawę trudno wyplenić, ale tak się nie stało… Być może z powodu tych wydaleń, zawsze byliśmy prowincją, której brakowało pieniędzy, ale mieliśmy historycznie silny charakter misyjne. Wydaje mi się, że szczególnie dwie rzeczy są częścią tożsamości prowincji: po pierwsze, kreatywność, być może dlatego, że tak wiele razy musieliśmy się dostosowywać. Po drugie, nasze dzieła są niesformalizowane, małe, ale zawsze blisko ludzi. Uważam, że jest to cecha charakterystyczna naszej pracy duszpasterskiej i wspólnie uważamy to za wielką łaskę. Wszystkich jest nas nieco ponad 130. 18 nie przyjęło jeszcze święceń kapłańskich i tyle samo nie złożyło jeszcze ślubów wieczystych. Prawie 40 jest więc w trakcie formacji. W kontekście europejskim możemy dziękować Bogu, jesteśmy Mu naprawdę wdzięczni”. Następnie przedstawił dzieła Prowincji Portugalskiej: edukację, duszpasterstwo uniwersyteckie, parafie, posługę socjalną i pracę ze światem kultury. Następnie opowiedział, jak wspólnota ignacjańska dzieli swą misję z tak wieloma przyjaciółmi, współpracownikami i dobroczyńcami, co jest łaską dla Prowincji.

Na koniec mówił o jezuitach i wspólnotach: istnieje dobre środowisko, ale „z drugiej strony prawdą jest, że niektóre relacje między nami były napięte. Mieliśmy kilka kryzysów, które spowodowały głębokie rany u niektórych z nas. Dlatego proszę o modlitwę za nas, ponieważ jesteśmy w trakcie procesu przebaczenia i pojednania, a to nie jest łatwe, bo wszyscy jesteśmy ludźmi”.

Papież odpowiedział:

Dziękuję za wszystko. Ale przede wszystkim za ostatnią rzecz, którą powiedziałeś: „Tak, tutaj też są problemy”, a więc dałeś odrobinę rzeczywistości, w przeciwnym razie byłby to opis muzeum, w którym wszystko jest w porządku i wystawione w oknie. Dziękuję ci za to, za realizm. Dziękuję, że tu jesteście, jestem gotowy do dialogu z wami. Zadawajcie mi pytania! Pytajcie o co chcecie. Nie bójcie się pytać nierozważnie. Nierozważny, jeśli w ogóle, to będę ja, mówiąc to, co myślę! Naprawdę, prowadźmy braterski i otwarty dialog.

Następnie pojawiły się spontaniczne pytania.

Witam, Ojcze Święty, nazywam się Vasco, studiuję filozofię, jestem najmłodszy w Prowincji i dlatego zostałem poproszony o zabranie głosu jako pierwszy: ostatni będą pierwszymi… Chciałbym zadać Ci pytanie. Czy w obliczu wyzwań naszego pokolenia, patrząc na zseksualizowane, konsumpcyjne społeczeństwo…, z twojego doświadczenia jako jezuity, myślisz, że nasza formacja jest tak skonstruowana, aby sprostać tym wyzwaniom? I jak możemy najlepiej zadbać o naszą formację jako jezuici na poziomie afektywnym, seksualnym i cielesnym?

W rzeczywistości zadajesz dwa pytania, prawda? Właściwie jedno stwierdzenie i jedno pytanie. Żyjemy w „przyziemnym” społeczeństwie, co bardzo mnie martwi. Martwi mnie, gdy światowość wkracza do życia konsekrowanego. Właśnie dzisiaj został upubliczniony list, który napisałem do kapłanów Rzymu na temat klerykalizmu, który jest formą światowości [1]. Światowość duchowa jest często powracającą pułapką. Trzeba nauczyć się rozróżniać, że czym innym jest przygotowanie się do dialogu ze światem – tak jak to się robi w przypadku dialogu ze światem sztuki i kultury, a czym innym jest pójście na kompromis ze sprawami tego świata, ze światowością.

Byłem pod wielkim wrażeniem, czytając zakończenie książki ojca de Lubaca: poświęca on ostatnie cztery strony Medytacji o Kościele – to tylko cztery strony, przeczytajcie je – duchowej światowości. Czy wy, którzy rozeznajecie, kiedykolwiek zastanawialiście się nad swoją osobistą duchową światowością? Czy ja jestem duchowo światowy? To jest pytanie, z którym was zostawiam. A czy wiesz, co mówi de Lubac? Mówi, że jest to najgorsze zło, jakie może przeniknąć do Kościoła, gorsze nawet od epoki „libertyńskich” papieży.

Ale uwaga: musicie prowadzić dialog ze światem, ponieważ nie możecie żyć w marynacie. Nie wolno być introwertycznym zakonnikiem, uśmiechającym się do wewnątrz, mówiącym do wewnątrz, chroniącym własne środowisko bez wzywania kogokolwiek. Trzeba więc wyjść do tego świata, z jego wartościami i bezwartowością. Podkreśliłeś problem łatwego życia, życia mieszczańskiego, nawet „erotycznego”, jak mówisz, i to prawda…

W zeszłym roku wygłosiłem przemówienie – a raczej powiedziałem dwa lub trzy słowa, a potem zadawano mi pytania – do wszystkich księży, którzy pracują w Kurii. Większość z nich jest młoda. W pewnym momencie powiedziałem im: „Oto coś, o czym się nie mówi, a mianowicie używanie telefonów komórkowych i pornografia na telefonach komórkowych. Ilu z was ogląda pornografię na swoich telefonach komórkowych?”. Po tym, jak wypowiedziałem te słowa, opowiadano mi, że jeden z nich skomentował: „Widać, że spędził wiele godzin w konfesjonale”.

Kiedy byłem nowicjuszem, rozmawiali z nami o czystości, o świętej czystości. Prosili nas, byśmy nie oglądali zdjęć, które są pikantne… To znaczy, to były inne czasy. Czasy, kiedy problemy nie były tak dotkliwe i kiedy były ukrywane. Dziś, dzięki Bogu, drzwi są szeroko otwarte i nie ma powodu, by problemy pozostawały w ukryciu. Jeśli ukrywasz swoje problemy, to dlatego, że tak wybrałeś, ale nie jest to wina społeczeństwa ani twojej wspólnoty zakonnej. Jest to jedna z obecnych zasług Towarzystwa: nie ukrywamy problemów, rozmawia się o nich, zarówno z przełożonym, jak i między sobą.

Dziś poważny problem dotyczy ukrytych azylów dla samolubnych zainteresowań, które często dotyczą seksualności, ale także czegoś innego. Co robić? Pomoc znajduję w rachunku sumienia, o który prosił św. Ignacy i bardzo rzadko udzielał dyspensy. Zwolnił nas z modlitwy, podczas choroby, jeśli zaistniały przeszkody ale nie zwolnił z rachunku, ponieważ służy on zobaczeniu, co dzieje się w tobie. A są osoby konsekrowane, które mają serca wystawione na cztery wiatry, otwarte okna, otwarte drzwi. Krótko mówiąc, nie mają wewnętrznej spójności.

Na to, o co pytasz, odpowiadam: „Zadaj sobie pytanie: jaki duch mnie porusza? Jaki jest duch, który zwykle mnie porusza i który porusza mnie dzisiaj lub poruszył mnie tamtego dnia?”.
Nie boję się zseksualizowanego społeczeństwa, nie; boję się tego, jak się do niego odnosimy. Tak. Boję się światowych kryteriów. Wolę używać terminu „światowe” niż „zseksualizowane”, ponieważ termin ten obejmuje wszystko. Na przykład chęć promowania siebie. Chęć wyróżnienia się lub, jak mówimy w Argentynie, „wspinania się”. I pomyśleć, że ci, którzy się wspinają, robią sobie krzywdę.

Moja babcia, która była mądrą starszą kobietą, powiedziała nam pewnego dnia: „W życiu musisz się rozwijać”, kupować ziemię, cegły, dom… Jasne słowa, pochodziły z doświadczenia emigranta, tata też był imigrantem. „Ale nie myl postępu”, dodała babcia, „ze wspinaczką. W rzeczywistości ten, kto się wspina, wspina się, wspina się i zamiast mieć dom, założyć firmę, pracować lub zdobyć pozycję, kiedy jest na szczycie, jedyną rzeczą, którą pokazuje, jest jego tyłek”. To jest mądrość.

Dobry wieczór, Wasza Świątobliwość, jeszcze raz wielkie dzięki. Mam na imię Lorenzo i pracuję z dziećmi i młodzieżą w biednej dzielnicy na obrzeżach Lizbony. Wiele razy mówiłeś nam o tym, jak ważna jest bliskość i przyjaźń z ubogimi i migrantami. Chciałbym zapytać, co my, jezuici, możemy zrobić, osobiście i w naszych wspólnotach, aby nasz sposób życia i nasze świadectwo były coraz bardziej proroczym znakiem, abyśmy mieli większy wpływ na życie najuboższych. Dziękuję.

Praca z ubogimi, która jest zawarta w formule ignacjańskiej. W Towarzystwie podążała różnymi drogami, różnymi ścieżkami; były też pewne odchylenia, ale zawsze było to intensywne poszukiwanie, zwłaszcza w ostatnim stuleciu.

Pamiętam, że w Argentynie – kiedy byłem studentem – jeden z ojców zamieszkał na nędznym osiedlu [2] i patrzono na niego trochę z boku, trochę jak na ojca Llanosa w Madrycie [3]. Uważano go za szaleńca. Tak już nie jest. Dzisiaj widzimy, że sama duchowość prowadzi nas w tym kierunku, w kierunku zaangażowania na rzecz tych, którzy są na marginesie: nie tylko na marginesie religii, ale także na marginesie życia.

Następnie, w czasach ojca Janssensa, narodziły się ośrodki badań i działań społecznych, które w tamtym czasie otworzyły piękną ścieżkę refleksji, a w końcu przyszło bezpośrednie „włączenie”, wybór życia z ubogimi ludźmi. Dlatego właśnie wspomniałem o tym księdzu, jednym z tych, którzy mieli odwagę się włączyć. Dzisiaj wstawianie się za ubogimi pomaga nam, ewangelizuje nas. Ignacy każe nam ślubować, że nie zmienimy ubóstwa w Towarzystwie, a jedynie je zaostrzymy. Jest w tym intuicja, duch ubóstwa, którego, jak wierzę, musimy mieć wszyscy.

Krótko mówiąc, co jest w duchowości ignacjańskiej? Tak, jest opcja na rzecz ubogich i towarzyszenie ubogim. Ale czy jest to jedyny sposób na osiągnięcie sprawiedliwości społecznej? Nie jest to sposób jedyny. Istnieje tysiąc sposobów podejścia do problemów społecznych. Włączenie się ma prawdopodobnie cudowną autentyczność, ponieważ oznacza dzielenie się. I pozwala nam poznać i podążać za ludową mądrością.

Coś ci powiem. Kiedy byłem arcybiskupem, lubiłem odwiedzać villas miserias. Pewnego dnia pojechałem tam, gdy Jan Paweł II był już bardzo chory. Pojechałem autobusem do jednej z willi, a kiedy dotarłem na miejsce, powiedziano mi, że papież zmarł. Odprawiłem mszę z ludźmi, a potem zatrzymaliśmy się, aby porozmawiać. Pewna staruszka zapytała mnie: „Czy możesz mi powiedzieć, jak wybrać papieża?”. Wyjaśniłem: „A ty, czy mogą cię uczynić papieżem?”. Odpowiedziałem: „Mogą uczynić papieżem każdego”. Odpowiedziała: „Moja rada dla ciebie: jeśli uczynią cię papieżem, kup małego psa”. „Dlaczego?”, zapytałem ją. „Najpierw nakarm małego pieska”, odpowiedziała. Stara kobieta była biedna, pochodziła z dzielnicy nędzy, ale wiedziała co nieco o sprawach kościelnych….

To interesująca rzecz. Ubodzy mają szczególną mądrość, mądrość pracy, a także mądrość godnego traktowania pracy i jej warunków. Kiedy ubodzy stają się „wściekli”, ponieważ nie mogą znieść swojej sytuacji – i jest to zrozumiałe – wtedy może pojawić się uraza i nienawiść. To także jest nasze zadanie: towarzysząc ubogim, musimy zapobiegać ich przytłoczeniu, aby pomóc im iść, rozwijać się i uznać swą godność. Istnieją poważne problemy w ubogich dzielnicach, które nie są poważniejsze niż te, które czasami występują w dzielnicach rezydencjalnych, z wyjątkiem tego, że te pozostają ukryte.

Istnieją poważne problemy, ale jest też wiele mądrości w ludziach, którzy żyją ze swojej pracy, którzy musieli wyemigrować, którzy cierpią, i widać to przez to, jak znoszą chorobę, jak znoszą śmierć. Duszpasterstwo ludowe jest bogactwem, więc ci z was, którzy są do tego powołani, niech czynią to z serca, ponieważ jest to dobre dla całego Towarzystwa.

Papieżu Franciszku, chciałbym zadać Ci pytanie jako brat zakonny [4]. Jestem Francisco i w zeszłym roku spędziłem rok szabatowy w Stanach Zjednoczonych. Była jedna rzecz, która wywarła na mnie wielkie wrażenie i która czasami sprawiała, że cierpiałem. Widziałem wielu, nawet biskupów, krytykujących Twój sposób prowadzenia Kościoła. Wielu oskarża również jezuitów, którzy zwykle są grupą krytycznie nastawioną do papieża, że też przestali tacy być. Chcieliby nawet, aby jezuici krytykowali Cię bezpośrednio. Czy tęsknisz za krytyką, jaką jezuici zwykli byli kierować przeciwko papieżowi, Magisterium, Watykanowi?

Stwierdziłeś, że w Stanach Zjednoczonych sytuacja nie jest łatwa: istnieje bardzo silna postawa reakcyjna, zorganizowana, która również strukturyzuje afektywną przynależność. Chcę przypomnieć tym ludziom, że „indietryzm” (wsteczność) jest bezużyteczny i trzeba zrozumieć, że istnieje uzasadniona ewolucja w rozumieniu spraw wiary i moralności, o ile przestrzega się trzech kryteriów, które Wincenty z Lerynu wskazał już w V wieku: doktryna ewoluuje ut annis consolidetur, dilatetur tempore, sublimetur aetate. Innymi słowy, doktryna również rozwija się, pogłębia się z czasem, konsoliduje się, staje się trwalsza i mocniejsza, ale zawsze wzrastając. Rozwój dokonuje się od korzenia ku górze, wzrastając zgodnie z tymi trzema kryteriami.

Przejdźmy do konkretów. Dziś grzechem jest posiadanie bomb atomowych; kara śmierci jest grzechem, nie można jej praktykować, a wcześniej tak nie było; jeśli chodzi o niewolnictwo, niektórzy papieże przede mną je tolerowali, ale dziś jest inaczej. Tak więc zmienia się, zmienia się, ale pod warunkiem zastosowania tych kryteriów. Lubię używać określenia „w górę”, tj. ut annis consolidetur, dilatetur tempore, sublimetur aetate. Zawsze na tej ścieżce, zaczynając od korzenia z sokiem, który rośnie i rośnie, i z tego powodu zmiana jest konieczna.

Wincenty z Lerynu porównuje rozwój biologiczny człowieka z przekazywaniem depozytu wiary z epoki na epokę. Ów depozyt rośnie i umacnia się wraz z upływem czasu. Tak więc poziom zrozumienia ze strony człowieka zmienia się wraz z upływem czasu, podobnie jak pogłębia się jego świadomość. Inne nauki i ich ewolucja również pomagają Kościołowi w tym wzroście zrozumienia. Dlatego postrzeganie doktryny Kościoła jako monolitu jest błędne.

Ale niektórzy stawiają siebie poza, cofają się, są tymi, których nazywam „indietrystami”. Kiedy się cofasz, tworzysz coś zamkniętego, odłączonego od korzeni Kościoła i tracisz sok objawienia. Jeśli nie wzrastasz w górę, cofasz się, a następnie przyjmujesz kryteria zmiany inne niż te, które daje ci sama wiara. A skutki tego są dla moralności druzgocące. Problemy, którym moraliści muszą dziś stawić czoła, są bardzo poważne i aby sobie z nimi poradzić, muszą podjąć ryzyko zmiany, lecz w kierunku, o którym mówiłem.

Byłeś w Stanach Zjednoczonych i mówisz, że doświadczyłeś klimatu zamknięcia. Tak, wyczuwam, że w niektórych sytuacjach można doświadczyć takiego klimatu. Ale wtedy traci się prawdziwą tradycję i zwraca się ku ideologiom w poszukiwaniu wsparcia i wszelkiego rodzaju pomocy. Innymi słowy, ideologia wypiera wiarę, przynależność do jakiegoś segmentu Kościoła zastępuje przynależność do Kościoła.

Chcę oddać hołd odwadze Arrupe. Arrupe odnalazł Towarzystwo, które, że tak powiem, ugrzęzło. Generał Ledóchowski opracował Epitome… czy wy, młodzi ludzie, wiecie, czym jest Epitome[5]? Nie ma mowy, nic z niego nie zostało! To był wybór z Konstytucji i Regulaminów, wszystko przemieszane. Ale Ledóchowski, który był bardzo uporządkowany, z mentalnością tamtych czasów, powiedział: „Kompiluję to, aby jezuici mieli jasność co do wszystkiego, co muszą zrobić”. I wysłał pierwszy egzemplarz do opata benedyktynów w Rzymie, swojego wielkiego przyjaciela, który odpowiedział mu notatką: „Zabiłeś tym Towarzystwo”.

Innymi słowy, powstało Towarzystwo Epitome, którego doświadczyłem w nowicjacie, choć ze wspaniałymi nauczycielami, którzy byli bardzo pomocni, ale niektórzy nauczali pewnych skamielin, które powstały w Towarzystwie. Taką duchowość odziedziczył Arrupe i miał odwagę wprowadzić ją w ruch. Jakieś rzeczy wymknęły się spod kontroli, co jest nieuniknione, jak na przykład kwestia marksistowskiej analizy rzeczywistości. Wtedy musiał wyjaśniać kilka spraw, ale był człowiekiem, który wiedział, jak patrzeć w przyszłość. Za pomocą jakich narzędzi Arrupe stawiał czoła rzeczywistości? Za pomocą Ćwiczeń duchowych. W 1969 roku założył Ignacjańskie Centrum Duchowości. Sekretarz tego Centrum, o. Luís Gonzalez Hernandez, został wyznaczony do podróżowania po całym świecie, aby przekazywać Ćwiczenia i otwierać tę nową panoramę.

Wy, młodsi, nie przeżywaliście tych napięć, ale to, co mówicie o niektórych sektorach w Stanach Zjednoczonych, przypomina mi to, czego już doświadczaliśmy z Epitome, która wytworzyła usztywnioną i kwadratową mentalność. Te amerykańskie grupy, o których mówisz, tak zamknięte, izolują się. Zamiast żyć według doktryny, prawdziwej doktryny, która zawsze się rozwija i przynosi owoce, żyją według ideologii. Ale kiedy porzucasz doktrynę w życiu, aby zastąpić ją ideologią, przegrałeś, przegrałeś jak na wojnie.

Ojcze Święty, jesteś dla mnie papieżem moich marzeń po Soborze Watykańskim II. O czym marzysz dla Kościoła przyszłości?

Wielu kwestionuje Sobór Watykański II, nie nazywając tego po imieniu. Kwestionują nauczanie Soboru Watykańskiego II. A jeśli spojrzę w przyszłość, myślę, że musimy podążać za Duchem, zobaczyć, co nam mówi, z odwagą. W zeszłym tygodniu przeczytałem dokument, który podsumowuje stan Towarzystwa Jezusowego, De statu Societatis. Mówi on o dniu dzisiejszym, ale zawsze z otwartością. Wskazuje na możliwość pójścia naprzód, na potrzebę kontynuowania tej drogi. Tak więc moim marzeniem na przyszłość jest być otwartym na to, co mówi nam Duch Święty, otwartym na rozeznanie, a nie na funkcjonalizm.

Dobrze znam „testament” Arrupe, kiedy w Tajlandii zwrócił się do jezuitów pracujących w ośrodkach dla uchodźców. O czym do nich mówił? O modlitwie. Do tych ludzi, którzy byli zajęci pracą z uchodźcami, mówił o modlitwie. W drodze powrotnej miał wylew, więc to był jego testament.

Z modlitwą jezuita idzie naprzód, nie boi się niczego, ponieważ wie, że Pan natchnie go w odpowiednim czasie tym, co ma zrobić. Kiedy jezuita się nie modli, staje się wysuszonym jezuitą. W Portugalii powiedzielibyście, że stał się „rybą dorszowatą”…..

Wasza Świątobliwość, bardzo dziękuję za przybycie. Jestem Federico, a prowincjał niedawno mianował mnie mistrzem nowicjatu. Mówiłeś o Ćwiczeniach. Ignacy na początku opisuje je jako czas na uporządkowanie swojego życia, aby nie dać się zdeterminować nieuporządkowanym uczuciom. Jakie nieuporządkowane uczucia są najczęstsze w Kościele, a zwłaszcza w Towarzystwie?

List na temat światowości i klerykalizmu został opublikowany dzisiaj. To właśnie na te dwa punkty chciałbym zwrócić uwagę naszego duchowieństwa. Klerykalizm wkrada się wśród księży, ale jeszcze gorzej, gdy wkrada się między świeckich. Sklerykalizowani świeccy są przerażający. Odpowiadam: tymi dwoma duchami, światowością i klerykalizmem, które mogą wyrządzić wielką szkodę Towarzystwu.

Jaki duch mnie poruszył? Miałem wielkiego mistrza duchowego, ojca Fiorito, autora wielu książek [6]. To on zapoznał mnie z dziełami XVIII-wiecznego kierownika duchowego ze scholastykatu w Chantilly, jezuity, ojca Claude’a Judde’a, któremu zawdzięczamy bardzo piękny tekst o rozeznawaniu „słów motywów”, czyli słów, które wypowiadam do siebie, aby podjąć decyzję, lub które prowadzą mnie tą, a nie inną drogą [7].

Wracam do tego tematu. Troska wielkich jezuitów o to, jaki duch się wkrada, może być pomocna. Tak, dzisiaj prawdopodobnie jesteś prowadzony przez dobrego ducha i masz Panu za co dziękować. Ale jutro może wkraść się ten drugi. Nie zapominajmy o ewangelicznej przypowieści. Kiedy zły duch wychodzi z człowieka, błąka się on po pustyni i nudzi się. Tymczasem ten człowiek zaczyna się nawracać, zmienia wszystko. Po pewnym czasie duch mówi do siebie pewnego dnia: „Chcę zobaczyć dom, który miałem wcześniej, zobaczmy, w jakim jest stanie”. Wygląda przez okno i nie może uwierzyć własnym oczom: wszystko w porządku, wszystko czyste. Idzie więc szukać siedmiu gorszych od siebie i z tymi małymi diabłami, z pozostałymi siedmioma demonami, wchodzi do domu. Ale wchodzi grzecznie, niezauważony.

Dlatego poważny rachunek sumienia musi ostrzegać przed demonami, które dzwonią do drzwi, które proszą o „pozwolenie”, które wyglądają jak nic, a następnie przejmują dom. Jezus stwierdza, że stan tego człowieka stał się ostatecznie gorszy niż wcześniej. Innymi słowy, należy uważać, aby nie poślizgnąć się stopniowo. Istnieje bardzo piękne argentyńskie tango o nazwie Barranca abajo, „w dół wąwozu”. Kiedy osoba zaczyna zsuwać się w dół wąwozu, jest zagubiona. Zsuwa się w dół i od spodu wciągana jest do środka. Stąd tak ważne jest badanie własnego sumienia, aby „wykształcone” demony nie wślizgnęły się po cichu.

Tak wielu ludzi – widziałeś ich w Ćwiczeniach, dobrych ludzi, gorliwych ludzi – po pewnym czasie kończy w opuszczeniu, kończy żyjąc w sposób światowy, w sposób niechrześcijański. Jak do tego doszli? Z powodu braku introspekcji, rachunku sumienia, który ma tę czujność, aby zobaczyć, czy nie ma siedmiu demonów, gorszych od pierwszego.

Dlatego zalecam: traktujcie rachunek sumienia poważnie, nie zaniedbujcie go i bądźcie szczerzy, ponieważ nie chodzi tylko o grzech – to pozostawiamy spowiedzi – ponieważ rachunek sumienia jest codzienną rzeczą: co wydarzyło się dzisiaj w moim sercu? Nie wolno porzucać tej praktyki.

Drogi Ojcze Święty, jestem brat José, najmłodszy brat zakonny w Prowincji Portugalskiej. Mam 56 lat i 32 lata w Towarzystwie. Towarzystwo Jezusowe przeżywa wielki kryzys powołań braci zakonnych na całym świecie, zwłaszcza w Europie, i oczywiście także w Portugalii. Obecnie, według statystyk Kurii Generalnej, bracia stanowią tylko 5% jezuitów w Towarzystwie. Chciałbym zapytać: co według ciebie Towarzystwo Jezusowe może zrobić w dziedzinie powołań, aby wyjść z tego kryzysu i być może żyć w pokoju, aby mieć więcej młodych ludzi, którzy chcą być braćmi jezuitami?

W zeszłym roku Ojciec Generał zaprosił mnie do wygłoszenia przemówienia na spotkaniu braci zakonnych z całego świata. Byli naprawdę entuzjastycznie nastawieni nie tylko do życia jako bracia, ale także do rozpowszechniania tego powołania. Tak, był taki czas, kiedy w Towarzystwie było wielu, wielu braci.

Kiedy byłem prowincjałem, najlepsze raporty dotyczące dopuszczenia do święceń scholastyków były mi przekazywane przez braci lub kobiety, które pracowały w domu formacyjnym. Pamiętam jednego brata, prawdziwego męża Bożego, który prawie nigdy się nie odzywał, wykonywał swoje obowiązki, zawsze z uśmiechem, dużo się modlił. Pewnego razu poprosiłem go, aby opowiedział o pewnej sprawie. Przyszedł do mnie i powiedział: „Słuchaj, nie wyświęcaj tego scholastyka. Nie odsyłaj go, ale też nie wyświęcajcie go i po prostu obserwuj”. Sześć miesięcy później scholastyk, o którym mowa, opuścił Towarzystwo, ponieważ nie był w stanie znieść braku święceń w przewidzianym czasie. Okazało się, że ma bardzo zagmatwane życie emocjonalne.

Bracia mają dobre oko, są w jakiś sposób pamięcią Towarzystwa, codzienną pamięcią. W La Civiltà Cattolica zmarł niedawno brat Carlo Rizzo. Ile miał lat, Antonio? Cóż, 97! I ten święty człowiek wiedział wszystko o intelektualistach, z którymi żył! Służył w milczeniu.

Chcę powiedzieć, że nie musimy szukać kandydatów na braci zakonnych – o tym pomyśli Pan – ale musimy otworzyć drzwi, aby w tylu młodych ludziach zobaczyć tę możliwość.

Ojcze Święty, jestem João, pozdrowiłem Cię w Rzymie kilka lat temu, ale nie powiedziałem Ci wtedy mojego imienia, ponieważ byłem zbyt podekscytowany. Pracuję w centrum uniwersyteckim w Coimbrze. Chcę zadać ci trudne pytanie. W swoim przemówieniu podczas ceremonii powitania w ubiegły czwartek, tutaj w Lizbonie, powiedziałeś, że wszyscy jesteśmy powołani takimi, jakimi jesteśmy, i że w Kościele jest miejsce dla każdego. Na co dzień pracuję duszpastersko z młodymi studentami i wśród nich jest wielu naprawdę dobrych, bardzo oddanych Kościołowi, centrum i bardzo zaprzyjaźnionych z jezuitami, ale identyfikujących się jako homoseksualiści. Czują się aktywną częścią Kościoła, ale często nie dostrzegają w doktrynie sposobu przeżywania swojej uczuciowości, nie widzą też wezwania do czystości jako osobistego powołania do celibatu, ale raczej jako coś narzuconego. Skoro są cnotliwi w innych dziedzinach życia i znają doktrynę, czy możemy powiedzieć, że wszyscy są w błędzie, ponieważ nie czują w sumieniu, że ich relacje są grzeszne? I jak my, możemy oddziaływać duszpastersko, aby ci ludzie czuli się, także w swoim stylu życia, powołani przez Boga do życia uczuciowego zdrowego i przynoszącego owoce? Możemy rozpoznać, że ich relacje mają możliwość otwarcia się i przyniesienia ziaren prawdziwej chrześcijańskiej miłości, jako dobra, które mogą podjąć i odpowiedzi, którą mogą dać Panu?

Wierzę, że na temat wezwania skierowanego do „wszystkich” nie ma dyskusji. Jezus mówi o tym bardzo wyraźnie: wszyscy. Goście nie chcieli przyjść na ucztę. Powiedział więc, aby słudzy poszli na rozstaje dróg i zwołali wszystkich, wszystkich. Aby sprawy były jasne, Jezus mówi „zdrowi i chorzy”, „sprawiedliwi i grzesznicy”, wszyscy, wszyscy. Innymi słowy, drzwi są otwarte dla wszystkich, każdy ma swoją przestrzeń w Kościele. Jak poszczególni ludzie będą ją przeżywali? Pomagamy ludziom żyć w taki sposób, aby mogli zająć to miejsce z dojrzałością, i dotyczy to wszystkich rodzajów ludzi.

W Rzymie znam księdza, który pracuje z homoseksualnymi młodymi ludźmi. To oczywiste, że dziś temat homoseksualności jest bardzo mocny, a wrażliwość na niego zmienia się w zależności od okoliczności historycznych. Ale ogólnie rzecz biorąc, nie podoba mi się to, że patrzymy na tak zwany „grzech ciała” przez szkło powiększające, tak jak robiliśmy to przez tak długi czas w odniesieniu do szóstego przykazania. Jeśli wyzyskiwałeś pracowników, jeśli kłamałeś lub oszukiwałeś, nie miało to znaczenia, a zamiast tego istotne były grzechy poniżej pasa.

Tak więc wszyscy są zaproszeni. O to właśnie chodzi. Do każdego należy zastosować najbardziej odpowiednią postawę duszpasterską. Nie możemy być powierzchowni i naiwni, zmuszając ludzi do rzeczy i zachowań, do których nie są jeszcze dojrzali lub do których nie są zdolni. Duchowe i duszpasterskie towarzyszenie ludziom wymaga dużej wrażliwości i kreatywności. Ale wszyscy, wszyscy, są powołani do życia w Kościele: nigdy o tym nie zapominajmy.

Podążając za twoim pytaniem, chcę dodać coś jeszcze, co dotyczy osób transseksualnych. Zakonnica Karola de Foucauld, siostra Geneviève, która ma osiemdziesiąt lat i jest kapelanem obok Circo Massimo w Rzymie wraz z dwiema innymi siostrami uczestniczy w środowych audiencjach generalnych. Mieszkają w domu dla wędrowców obok Circo. Pewnego dnia poszedłem je odwiedzić. Mają małą kaplicę, kuchnię, miejsce do spania, wszystko dobrze zorganizowane. Ta zakonnica pracuje też dużo z dziewczętami transpłciowymi. Pewnego dnia zapytała mnie: „Czy mogę zabrać je na Audiencję?”. „Jasne!”, odpowiedziałam jej, „dlaczego nie?”. I grupy transseksualnych kobiet zawsze przychodzą. Kiedy przyszły po raz pierwszy, płakały. Zapytałam je, dlaczego. Jedna z nich powiedziała mi: „Nie sądziłam, że papież może mnie przyjąć!”. Potem, po pierwszym zaskoczeniu, przyzwyczaiły się do przychodzenia. Niektóre piszą do mnie, a ja odpowiadam im e-mailem. Wszyscy są zaproszeni! Zdałem sobie sprawę, że ci ludzie czują się odrzuceni i to jest naprawdę trudne.

Witaj, Wasza Świątobliwość, jestem Domingo, rozpoczynam etap formacji, jakim jest „magisterium” [8]. Zawsze prosisz nas o modlitwę za Siebie… Czy mógłbyś podzielić się z nami tym, co w tej chwili najbardziej ciąży Ci na sercu? Co sprawia ci największy ból? Z jednej strony, co ciąży, a z drugiej, jakich radości doświadczasz w tym czasie?

Radością, którą najbardziej mam na myśli, jest przygotowanie do Synodu, nawet jeśli czasami widzę, w niektórych obszarach, niedociągnięcia w sposobie jego prowadzenia. Radość z tego, że z niewielkich grup parafialnych, kościelnych wychodzą się głębokie refleksje i rodzi się wielki ferment. To jest radość.

W związku z tym chcę powtórzyć jedną rzecz: Synod nie jest moim pomysłem. To Paweł VI pod koniec Soboru zdał sobie sprawę, że Kościół katolicki utracił synodalność. Kościół wschodni ją utrzymuje. Powiedział więc: „Trzeba coś zrobić” i utworzył Sekretariat Synodu Biskupów. Od tego momentu nastąpił powolny postęp. Czasami bardzo niedoskonały. Wiele lat temu, w 2001 roku, uczestniczyłem w Synodzie jako delegat przewodniczącego episkopatu. Był on poświęcony biskupowi jako słudze Ewangelii Jezusa Chrystusa, będącej nadzieją dla świata. Kiedy przygotowywałem sprawy do głosowania z tego, co przyszło z grup, kardynał odpowiedzialny za Synod powiedział do mnie: „Nie, nie umieszczaj tego. Wyrzuć to”. Krótko mówiąc, chcieli Synodu z cenzurą, kurialną cenzurą, która blokowała pewne rzeczy.

Po drodze pojawiały się takie niedoskonałości. Było ich wiele, ale równocześnie była to droga, którą konsekwentnie podążano. Kiedy minęło pięćdziesiąt lat od utworzenia Sekretariatu Synodu Biskupów, podpisałem dokument opracowany przez teologów, którzy byli ekspertami w dziedzinie teologii synodalnej. Jeśli chcesz zobaczyć dobre rezultaty pięćdziesięciu lat tej drogi, spójrz na ten dokument. W ciągu ostatnich 10 lat wciąż robimy postępy, aby osiągnąć, jak sądzę, dojrzały kształt tego, czym jest synodalność.

W synodalności nie chodzi o szukanie głosów, jak w partii politycznej, nie chodzi o preferencje, o przynależność do tej czy innej partii. Na synodzie protagonistą jest Duch Święty. On jest protagonistą. Trzeba więc pozwolić Duchowi kierować sprawami. Niech wyrazi siebie tak, jak to uczynił w poranek Pięćdziesiątnicy. Myślę, że to najwłaściwsza droga.

Mówiąc o zmartwieniach, bez wątpienia jedną z rzeczy, która bardzo mnie martwi, są wojny. Od zakończenia II wojny światowej wojny toczą się nieustannie na całym świecie. A dziś widzimy, co dzieje się na świecie. Nie ma sensu dodawać słów.

Bardzo dziękuję Waszej Świątobliwości za przybycie do Lizbony. Ja również nazywam się Francisco. Naprawdę zmieniłeś społeczność tego miasta i tego kraju, a powiedziałbym, że całego chrześcijańskiego świata. Jestem wśród trzech ostatnich, którzy złożyli ostatnie śluby. Bardzo odczuwam świadomość pracy u Waszego boku. Dlatego pytam Was: jaka jest nasza misja jako Kościoła, jako Towarzystwa Jezusowego i jako Prowincji Portugalskiej? Jaką rolę mamy do odegrania w gromadzeniu owoców Światowych Dni Młodzieży? Sytuacja naprawdę się zmienia, ludzie są naprawdę entuzjastyczni: co powinniśmy zrobić, aby nie przegapić wielkiej szansy, którą nam dałeś?

Światowe Dni Młodzieży angażują wielu młodych ludzi w Portugalii. Musicie przyjąć ferment wśród młodych ludzi i pomóc im go rozwijać, aby to podekscytowanie nie stało się jedynie wspomnieniem przeszłości. Innymi słowy, ten ferment musi się stopniowo rozwijać. Światowe Dni Młodzieży to zasiew w sercu każdego chłopca i każdej dziewczyny. Dlatego nie może stać się tylko wspomnieniem minionych emocji. Musi przynieść owoce, a to nie jest łatwe. Proszę was, kontynuację, z młodymi ludźmi, którzy tutaj są, ale także z tymi, którzy nie uczestniczyli w spotkaniu. Tutaj woda została poruszona na dobre, a Duch Święty wykorzystuje to, aby dotknąć serc. Każdy z tych młodych ludzi wychodzi odmieniony, ta „odmienność” musi być zachowana. A teraz wasza kolej: towarzyszyć im, aby się utrzymała i rosła. Czas zarzucić sieci, w ewangelicznym znaczeniu tego słowa.

Dziękuję, Ojcze Święty, za przybycie!

Przypisy:

1. Lettera del Santo Padre Francesco ai Sacerdoti della Diocesi di Roma, https://www.vatican.va/content/francesco/it/letters/2023/documents/20230805-lettera-sacerdoti.html ↑

2. In Argentina, si chiamano villa miseria insediamenti informali costituiti da baracche e case molto povere. Prendono il nome dal romanzo di Bernardo Verbitsky Villa Miseria también es América (1957), dove si descrivono le terribili condizioni di vita dei migranti interni. ↑

3. P. José María de Llanos, detto «padre Llanos» (Madrid, 26 aprile 1906 – Alcalá de Henares, 10 febbraio 1992), è stato un gesuita spagnolo, il più noto tra i cosiddetti «preti operai» in Spagna.↑

4. I fratelli gesuiti con i voti religiosi e senza ricevere l’ordinazione sacerdotale, consacrano la loro vita per aiutare la comune missione del corpo della Compagnia. ↑

5.Qui il Papa si sta riferendo a una specie di riassunto pratico in uso nella Compagnia e riformulato nel XX secolo, che venne visto come un sostitutivo delle Costituzioni. La formazione dei gesuiti sulla Compagnia per un certo tempo fu plasmata da questo testo, a tal punto che qualcuno non lesse mai le Costituzioni, che invece sono il testo fondativo. Per il Papa, durante questo periodo nella Compagnia le regole hanno rischiato di sopraffare lo spirito, e ha vinto la tentazione di esplicitare e dichiarare troppo il carisma. ↑

6. P. Miguel Ángel Fiorito, gesuita, è stato padre spirituale di Francesco. La Civiltà Cattolica ha pubblico in 5 volumi i suoi scritti: www.laciviltacattolica.it/categoria-prodotto/escritos-fiorito ↑

7. Cfr C. Judde, Oeuvres spirituelles, Lyon, Perisses, 1883, II, 313-319. ↑

8. Tappa della formazione di un gesuita che, generalmente, implica lo svolgimento di una attività apostolica tra lo studio della Filosofia e quello della Teologia. ↑

Tłumaczenie: okm

Za: www.laciviltacattolica.it


Copyright © La Civiltà Cattolica 2023

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda