Bazylianie z Chersonia modlili się o pokój przy grobach św. Ojca Pio i św. Jana Pawła II. Jak zaznacza jeden z nich, o. Ignacy Moskaluk, na Ukrainie codziennie doświadcza się bombardowań; zaledwie dwa tygodnie temu saperzy wyciągali niewybuch spod klasztoru zakonników.
Pielgrzymka chersońskich bazylianów do Włoch odbyła się w intencji pokoju. Zakonnicy odwiedzili między innymi Wenecję, Padwę i San Giovanni Rotondo. Na koniec, modlili się w Rzymie przy grobie św. Jana Pawła II.
„Miałem szczególną okazję znaleźć się blisko Ojca Świętego, którego znałem, kiedy byłem jeszcze klerykiem, i tam modliłem się ze łzami w oczach za nasz kraj, za nasze miasto, prosiłem Boga, by się ulitował nad tymi dziećmi, które płaczą od wybuchów, od bomb” – mówi o. Moskaluk w rozmowie z Radiem Watykańskim. Jak dodaje, chociaż po ludzku koniec wojny jest trudny do wyobrażenia, to dla Boga nie ma nic niemożliwego.
Od ponad dwóch lat życie w Chersoniu oznacza nieustanne narażenie na bombardowania. Każdy dzień może przynieść tragedię. „Codziennie są wybuchy, również koło kościoła i klasztoru – mówi o. Moskaluk. – Dwa tygodnie temu pod budynek wleciała bomba, ale nie wybuchła. Saperzy, którzy ją wyciągnęli, powiedzieli, że w każdym momencie może eksplodować. Zadziałała Boża Opatrzność. Oddaliśmy nasze miasto i nasz klasztor w opiekę świętego Józefa, który jest naszym orędownikiem. Dziękujemy Bogu i wszystkim, którzy pamiętają o nas w swoich modlitwach, to dla nas bardzo ważne”.
Tomasz Zielenkiewicz, ks. Paweł Rytel Andrianik, Vatican News PL/KAI