Nie wiemy w jakim stopniu odmowa odpowiedzi na pytanie o wyznanie wynika z czystej chęci ukrycia tej informacji, w jakim jest przejawem buntu na zadanie takiego pytania w Spisie, a w jakim – po prostu manifestacją braku przynależności do wyznania. Prawo do nieujawniania swojego światopoglądu czy wyznania gwarantuje Konstytucja RP – mówi w rozmowie z KAI ks. dr hab. Wojciech Sadłoń, wicedyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego, komentując dane dotyczące wyznania opublikowane w ramach Narodowego Spisu Powszechnego 2021. Odpowiedzi na to pytanie odmówiło aż 21% uczestniczących w Spisie, podczas gdy 10 lat temu tylko 7%.
Poniżej tekst rozmowy:
KAI: Według opublikowanych niedawno danych Narodowego Spisu Powszechnego 2021, za katolików uważa się nieco ponad 27 mln Polaków, którzy odpowiedzieli na to pytanie, w porównaniu z 33 mln w NPS 2011. To 89,8% wszystkich odpowiadających i jednocześnie 71,3% ogółu ludności. Zastanawia natomiast co innego: aż 7,8 mln osób odmówiło odpowiedzi na to pytanie, choć w 2011 było to tylko 2,7 mln. Jak to należy rozumieć?
Ks. dr hab. Wojciech Sadłoń SAC, wicedyrektor Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego: burzliwa debata na temat tego, ile mamy katolików w Polsce, wynika z wieloznaczności tego, co znaczy być katolikiem. Zresztą bardzo podobna dyskusja toczy się na temat tego, ilu jest Polaków. Zacznijmy więc od najbardziej jednoznacznych demograficznych faktów wynikających z liczb. Ostatni Narodowy Spis Powszechny w 2021 r. po raz drugi w historii powojennej statystyki publicznej uwzględnił pytanie o wyznanie. Wcześniej takie pytanie pojawiło się w formularzu spisowym w 2011 r., a wcześniej aż w 1938 r. Zarówno w 2011, jak i 2021, mimo że udział w spisie powszechnym był obowiązkowy i odmowa podania danych osobowych w spisie jest ustawowo obwarowane karą, to pytanie dotyczące wyznania było nieobowiązkowe. Wynika to z art. 53 Konstytucji RP, która obok zapewnienia edukacji religijnej oraz wolności uzewnętrzniania wiary, określa, że: „Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”. Na tej podstawie w 2011 r. 7% osób uczestniczących w spisie odmówiło odpowiedzi na to pytanie, a w 2021 prawie 21%.
KAI: Co oznacza wzrost tego odsetka?
– Niezależnie od kwestii religijnej, ten wzrost wpisuje się w ogólną tendencję indywidualizacji zachodnich społeczeństw, aby chronić swoje dane osobowe. Innymi słowy, mamy poczucie, że w świecie cyfryzacji podejmujemy duży wysiłek, aby unikać ujawniania informacji o sobie. Dotyczy to również niemal wszystkich rodzajów badań społecznych. Z coraz większymi trudnościami dotarcia do tzw. respondenta mierzą się ankieterzy. W dużych miastach już nawet 70% wylosowanych osób odmawia wzięcia udziału w badaniu, mimo że tematyka badań często dotyczy bardzo neutralnych i powierzchownych tematów.
Z perspektywy natomiast religijnej pozostaje otwarte w jakim stopniu odmawianie ujawnienia swojego wyznania w spisie powszechnym wynika z czystej chęci ukrycia informacji o tym, w jakim jest przejawem buntu na zadawanie takiego pytania w spisie, a w jakim wreszcie jest manifestacją po prostu braku przynależności do wyznania. Tego dzisiaj nie wiemy.
Wiemy natomiast, że w innych krajach, gdzie zadaje się również dobrowolne pytanie o wyznanie, np. w Czechach czy na Węgrzech, odsetek odmów jest zdecydowanie wyższy. Na Węgrzech już w 2011 r. 27% obywateli odmówiło odpowiedzi na pytanie o wyznanie, a w Czechach również w 2011 r. 45%. Oczywiście Czechy są jednym z najmniej religijnych krajów świata, ale z takimi krajami jak Niemcy czy Francja nie możemy się porównać, ponieważ w Niemczech pytanie o wyznanie jest obowiązkowe, a we Francji takiego pytania nawet dobrowolnego nie zadaje się w spisie.
Ponadto w trakcie trwania spisów powszechnych w niektórych krajach organizowane są kampanie społeczne, zachęcające do odpowiadania w określony sposób na pytanie o wyznanie. W ten sposób pytanie o wyznanie w spisie powszechnym staje się formą kampanii społecznej, a nie tradycyjnym naukowym badaniem.
KAI: Jak mierzy się w Polsce przynależność do Kościoła katolickiego? GUS w swoich rocznikach liczbę katolików utożsamia z terminem “ochrzczeni”, podając taką informację w przypisie do tabeli wyznań religijnych…
– Przynależność Kościoła katolickiego można rozumieć od strony formalnych wymagań związanych z prawem kanonicznym, a w przypadku innych wyznań z wewnętrznymi kryteriami ustalonymi przez daną wspólnotę. Do roku 2006 w takim ujęciu za katolika można była uznać po prostu osobę ochrzczoną we wspólnocie Kościoła katolickiego. Od 2006, a dokładniej 2008 r., czyli od momentu, gdy Konferencja Episkopatu Polski wydała dokument dotyczący formalnego aktu wystąpienia z Kościoła, należy dodać, że katolikiem jest osoba ochrzczona w Kościele katolickim, która nie dokonała takiego aktu, chociaż wiadomo, że z teologicznego punktu widzenia sakramentu chrztu nie da się cofnąć. Dane, które co roku podaje GUS odnośnie do wszystkich wyznań w Polsce, mają charakter bardzo szacunkowy. Mało kto wie, że nikt w Polsce nie liczy, ilu jest tak rozumianych katolików, prawosławnych czy protestantów. Tabele w roczniku statystycznym GUS, o które Pan pyta, mają charakter bardzo przybliżony i szacunkowy oraz pochodzą z deklaracji. Rolą ISKK jest tutaj wyłącznie pośredniczenie w przekazaniu szacunkowych danych do GUS. W ISKK nie zajmujemy się określeniem, ilu jest ochrzczonych w Polsce. Zresztą byłoby to bardzo trudne zadanie. Nie jest łatwo określić dokładnie ilu jest Polaków, gdyż są różne podejścia np. do osób, które przebywają przez pewien czas za granicą. Tym bardziej nie jest możliwe dokładne policzenie ilu jest katolików.
Być może niektórzy, głównie walczący apostaci wciąż myślą, że ISKK zajmuje prowadzeniem wykazów czy rejestrów katolików. Zapewniam, że jesteśmy jednostką naukowo-badawczą i nie mamy możliwości, aby takie rejestry prowadzić.
KAI: Jak zatem mierzyć deklaracje dotyczące wyznania, tak aby wyniki były jak najbardziej miarodajne? W obecnym spisie GUS podał np. kategorię prawie 9 tys. osób, które określiły się po prostu jako chrześcijanie, bez podania nazwy Kościoła. Takie kategorie mogą wydawać się mało wyraziste.
– Teraz pyta Pan o inne podejście do definicji katolika, prawosławnego czy muzułmanina. W takim ujęciu każdy sam subiektywnie określa, do jakiego wyznania należy. Choć i tutaj pojawia się problem. Bowiem niektórym może być trudno zidentyfikować się z konkretnym wyznaniem. We współczesnej kulturze nie należy więc mylić religijności, czy jeszcze bardziej duchowości z deklarowaną przynależnością do konkretnego wyznania. W przeszłości było to znacznie prostsze. Dlatego, wracając do tematu spisu, w przedwojennych spisach powszechnych kategoria wyznania służyła do określania narodowości.
KAI: Kto zatem może się kryć pod kategorią tych, którzy odmówili odpowiedzi?
– Według naszych wstępnych ustaleń już z poprzedniego spisu można wnioskować, że w grupie 21% odmawiających odpowiedzi na pytanie o wyznanie jest nadreprezentacja osób po prostu nieidentyfikujących się z żadnym wyznaniem. Ale z całą pewnością nie wszyscy. Są tam osoby, które nawet mogą chodzić codziennie na Mszę św. lub do cerkwi, a nawet zakonnicy, którzy uważają, że nie chcą po prostu takiej informacji ujawnić.
KAI: W Spisie podano liczbę wyznawców islamu, choć tylko z Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP, zrzeszającego polskich Tatarów. Nie ma natomiast Gminy Wyznaniowej Żydowskiej.
– O ile wiem, formularz spisowy uwzględniał wszystkie formalnie zarejestrowane wyznania w Polsce. Dawał też możliwość wpisania nazwy wyznania, które nie widnieje w rejestrze obecnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Fakt, że w tabelach wynikowych jest znacznie mniej wyszczególnionych wyznań, wynika wyłącznie z zasad edycji tabel, aby były one czytelne i nie zajmowały zbyt wiele miejsca. Poza tym w tabelach nie uwzględnia się kategorii bardzo mało liczebnych. Stąd pojawia się kategoria „inne”, w której umieszcza się sumę tych, które nie zostały wymienione powyżej.
KAI: Wracając jeszcze na chwilę do różnic między deklaracją a formalnym członkostwem w Kościele wynikającym z określonych przepisów kościelnych, czy kategoria “wierzący (nie) praktykujący” jest jeszcze dziś stosowana?
– Jak najbardziej. W Polsce długa tradycja badań sondażowych zapoczątkowana przez Stefana Nowaka, a w zakresie religijności przez ks. Józefa Majkę, ks. Władysława Piwowarskiego oraz ks. Witolda Zdaniewicza, jest wciąż kontynuowana głównie przez CBOS, ale również przez ISKK. Badając ogół społeczeństwa, i dotyczy to nie tylko polskiego społeczeństwa, najłatwiej zapytać o to, czy czujesz się wierzący oraz czy praktykujesz swoją wiarę. Takie kategorie mają tę zaletę, że dotyczą wszystkich wyznań, a nawet do pewnego stopnia wykraczają poza ramy zinstytucjonalizowanej religii, wchodząc na obszar subiektywnie rozumianej duchowości.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Łukasz Kasper (KAI) / Warszawa