W podręczniku do lekcji religii dla klasy 3 opublikowanego przez wydawnictwo WAM znalazło się pośród tysiąca innych zdań to, które jest cytatem słów świętego Dominika Savio „wolałbym raczej umrzeć niż zgrzeszyć”. Zdanie jest wkomponowane w katechezę dotyczącą sakramentu pokuty, którego rangi nie sposób przecenić zwłaszcza dziś, gdy eskalacja grzechu przybiera tak spektakularne postawy i niejednokrotnie spotyka się wyłącznie z postawą aprobaty, uległości wobec zła, swoistej gnuśności.
To właśnie zdanie św. Dominika stało się przedmiotem zmasowanej krytyki podjętej najpierw przez grupę ekspertów związaną z Towarzystwem Suicydologicznym, a następnie bardzo skwapliwie i szeroko podjętą przez niektóre media. Eksperci krytykowali to zdanie najpierw z tego powodu, że zachęca do samobójstwa, a po wtóre dlatego, że ta zachęta pada w stosunku do bardzo młodego człowieka, do dziecka. Cóż powiedzieć o stanowisku ekspertów?
Pierwsze skojarzenie, które nasunęło mi się po przeczytaniu tych uwag, to było pytanie o podstawowe zagadnienia metodologii, która przynajmniej kiedyś była na pierwszych latach studiów. Otóż w metodologii wskazuje się jako jeden z podstawowych błędów metodologicznych błąd pars pro toto, branie części za całość. Krytyka całego podręcznika, a można się domyślać, że tak naprawdę chodzi o krytykę w ogóle lekcji religii w szkole, zostaje przeprowadzona w oparciu o jedno zdanie. To zdanie ma „rozwalić” całą konstrukcję nie tylko podręcznika, ale samego nauczania katechezy. Sprawa druga. Warto zastanowić się, czy nawet wziąwszy to zdanie pod uwagę jako jedyne, centralne, czy wręcz najważniejsze w całej treści programowej czy to zdanie jest zasadnie krytykowane?
Po pierwsze, słowo „umrzeć” nawet w zestawieniu „wolałbym raczej umrzeć niż zgrzeszyć”, nie musi oznaczać woli samobójczej. Trudno chyba nazwać samobójcą Michała Wołodyjowskiego, który wysadził siebie w twierdzy kamienieckiej ponieważ dał słowo, że tej twierdzy nie opuści. Wolał raczej umrzeć niż złamać swoje słowo, niż stracić honor! Ten przykład zdaje się pokazywać, że dla ludzi przynajmniej minionych epok, bywały wartości, które są cenniejsze niż życie. Czy można nazwać samobójcą św. Maksymiliana Marię Kolbe, który oddał życie w Auschwitz? Zapewne eksperci z Towarzystwa Suicydologicznego wskazali by na to, że jest to wręcz modelowy przykład samobójstwa – człowiek pod wpływem ogromnej presji, cierpienia, sytuacji granicznej pozbawia się życia! Ale jeden szczegół jest tutaj ważny. Maksymilian Kolbe nie pozbawił się życia, on oddał to swoje życie za drugiego człowieka. To właśnie sprawia, że jego czyn nie był samobójczy. Był czynem heroicznym! W tym miejscu dotykamy jednak problemu oceny etycznej ludzkiego działania, na które składa się intencja, przedmiot i okoliczności. Nie czas i miejsce by robić tutaj powtórkę z podstawowych kwestii etycznych, które niemniej jednak – jak się okazuje – są dzisiaj równie ważne, co niestety nieznane (także w niektórych środowiskach eksperckich). Oczywiście, można stawiać zarzut, tak jak czynią to owi eksperci, że taka lekcja wychowania do heroizmu czy świętości jest przedwczesna na tym etapie rozwoju dziecka. Nie jestem ekspertem w tym zakresie, nie jestem teoretykiem pedagogiki. Ale kiedy słyszę ten zarzut przypominam sobie jedną z najbardziej poruszających scen, które przeżyłem w swoim życiu. W 2019 roku w Minneapolis uczestniczyłem w konwencji Rycerzy Kolumba. Po raz pierwszy w dziejach tej organizacji przyjęto w jej szeregi nie żyjącego człowieka Kendricka Castillo, młodego człowieka, który miał zamiar włączyć się w szeregi rycerstwa. Nie zostało mu to jednak dane ponieważ trzy dni przed zakończeniem swojej szkoły średniej zginął. W jego szkole znajdującej się na przedmieściach Denver, dwóch kolegów z klasy w pewnym momencie zajęć wyciągnęło broń palną i zaczęło strzelać do koleżanek i kolegów. Kendrick własną piersią zasłonił kolegów i koleżanki ginąc na miejscu a umożliwiając obezwładnienie napastników. Poruszające było to, że w czasie uroczystej gali, na której ten młody człowiek został pośmiertnie przyjęty w grono Rycerzy Kolumba, jego ojciec wypowiedział znamienne słowa. Mówił o bólu i szoku, jakiego doświadczył on i jego żona, ale zarazem o tym, że ten czyn ich syna nie był dla nich zaskoczeniem. Powiedział mniej więcej tak – myśmy od dziecka wychowywali go do tego, że być chrześcijaninem może czasem oznaczać, że trzeba oddać życie za drugiego człowieka.
Jeżeli wyrugujemy z procesu edukacji i formacji wychowanie do heroizmu i wychowanie do świętości, która jest heroizmem, staniemy w obliczu pokolenia ludzi znudzonych życiem i żyjących w świecie wyjałowionym z wartości. To będzie pokolenie ludzi, które ulega epidemii społecznej jaką jest dzisiaj choćby transseksualizm, który prowadzi do okaleczenia bezpowrotnego i autodestrukcji tożsamości człowieka. Warto by było zapewne, by członkowie czy eksperci z Towarzystwa Suicydologicznego zajęli się propagowaniem rosnącej liczby prac naukowych, które pokazują tragiczne, bo samobójcze konsekwencje tych procesów tranzycji w świecie. Zawsze zdecydowanie lepiej zajmować się rzeczywistością niż urojonymi historiami czy zjawiskami. To odróżnia utopię i ideologię od świata realnego i racjonalnego.
Paweł Bortkiewicz TChr
Za: deon.pl