Drodzy współbracia:
Jaime Clotet (1822-1898), najmłodszy z naszych współzałożycieli, któremu Zgromadzenie oddaje zasłużony hołd. Uczyniliśmy to z braterską radością, przypominając życie i duchowe dziedzictwo naszego Współbrata poprzez kilka działań zgodnych z jego osobowością i stylem: prostych i głębokich, nie urażających skromności tego, który nigdy nie opuścił owocnego drugiego miejsca w naszym Instytucie. Wsparcie finansowe, powierzone Centrum Duchowości Klaretyńskiej (CESC), pomogło naszym wspólnotom uczcić to wydarzenie w lipcu ubiegłego roku. We wrześniu 2022 roku odbyła się konferencja naukowa poświęcona o. Clotetowi z inicjatywy i pod patronatem Uniwersytetu w Vic. Druga konferencja na temat o. Cloteta odbyła się w Fontfroide i Narbonne (Francja) 24 października, w rocznicę śmierci naszego Ojca Założyciela. Natomiast trzecim wydarzeniem będzie uroczyste zamknięcie „Roku Cloteta” 4 lutego 2023 roku w Barcelonie, przy okazji wieloletniej tradycji uroczystych spotkań w Sanktuarium Serca Maryi w rocznicę śmierci o. Cloteta. Jest ono finansowane przez Zarząd Generalny we współpracy z Prowincją Sanctus Paulus, Duszpasterstwem Głuchoniemych Diecezji Barcelony i różnymi stowarzyszeniami osób głuchoniemych w Katalonii.
Tak jak pamiętanie jest łatwe dla tych, którzy mają pamięć, tak zapominanie jest niemożliwe dla tych, którzy mają serce. O. Clotet jest wciąż żywy w pamięci i w sercu klaretynów. Nie świętujemy tego wydarzenia, aby czcić prochy zmarłej osoby, lecz żeby przekazać ten ogień, który sprawił, że płonął on w dobroczynności i że do nas należy dalsze jego podtrzymywanie. Gdy zagłębiamy się w serce o. Cloteta, poznajemy najgłębsze motywy działania tego misjonarza, który całkowicie poświęcił się służbie swojej wspólnoty i najuboższym. Właśnie do tego dążyliśmy w tym roku: zanurzyć się w głębi serca o. Cloteta i otworzyć je, aby to, co było ukryte w jego duszy, wyszło na światło dzienne. To, co się ujawniło, jest krystalicznym świadectwem zakorzenienia i misjonarskiej odwagi w początkach naszego Zgromadzenia.
O. Clotet, mozaika profili
Onofre Francisco Jaime Clotet y Fabrés, jak podano w metryce chrztu, urodził się w Manresie 24 lipca 1822 roku. Bliskość dnia jego narodzin do święta św. Jakuba Apostoła sprawiła, że znany był pod imieniem Jaime. Po studiach w Manresie, Barcelonie i Vic, ówczesne przeciwności społeczno-polityczne zmusiły go do przyjęcia święceń kapłańskich w Rzymie. Po powrocie i po kilku latach posługi, już pierwsze spotkanie z o. Klaretem w Vic w 1849 r. przemieniło jego życie. Od tego czasu dusza o. Cloteta jakby nabrała kształtu wielościanu, który będąc czymś niepowtarzalnym, oferuje bardzo różne podejścia i perspektywy w ramach naszej zgromadzeniowej struktury. Przypomnijmy o nich, by je przyjąć, docenić i naśladować.
- Dobry z natury: Clotet był przede wszystkim człowiekiem pełnym dobroci, dobroci, która wręcz uderzała. Mówiono o nim, że „nikogo nie miał za wroga”[1]. Wraz z tą łagodnością wyróżniał się jego żywy zmysł introspekcji i autoanalizy. Obdarzony wielką szlachetnością duchową i ludzką, był cichy i pokorny, oddany Bogu i bliźnim, pracowity, uporządkowany i metodyczny zawsze i we wszystkim. To prawda, że nie miał cech przywódcy, ani postawy mówcy o potężnym głosie. Nie starał się być atrakcyjny, ale promieniował dobrem, które z niego biło. Nie pretendował też do miana mędrca i erudyty swoich czasów, mimo że dziś uznawany jest przez znawców za odkrywcę i twórcę katalońskiego języka migowego[2]. Był bogaty w inne dary, cenne dla formacji i zarządu, jak dary rady i rozeznania, roztropności, a także stanowczego męstwa. To właśnie tymi darami stawiał czoła delikatnym sprawom jako członek Zarządu Generalnego. Znosił wielkie cierpienia, gdy z jednej strony chciał być wierny swojemu sumieniu w obliczu działań Przełożonego Generalnego, a z drugiej strony nie zrywać z nim jedności. W żadnym momencie nie dał się zdominować pragnieniu sławy; przeciwnie, umiał pozostać w cieniu dyskretnej lojalności, nie wyrzekając się poszukiwania tego, co uważał za prawdę.
- Pociągnięty przez o. Klareta. Klaret, pełen zapału misyjnego, zafascynował go od chwili, gdy podczas ich pierwszego spotkania przedstawił mu swój projekt. O. Clotet nie musiał wiele się namyślać, aby ciałem i duszą poświęcić się wielkiemu dziełu, które miało się narodzić w skromnej celi seminarium w Vic. Odtąd żył i ciężko pracował dla Zgromadzenia, ciesząc się jego wzrostem i ekspansją, a jednocześnie stawiając czoła bardzo niekorzystnym sytuacjom: prześladowaniom i wygnaniom, problemom ekonomicznym, nieszczęściom osobistym, trudnym decyzjom, nieporozumieniom, niepowodzeniom… wszystkiemu, co niosło ze sobą życie. Oprócz tego, że był współzałożycielem, był wielkim przekazicielem ducha i życia Założyciela pierwszym pokoleniom klaretynów. O. Clotetowi zawdzięczamy opiekę, studia i znajomość życia o. Klareta. Z drobnego i wyraźnego pisma znamy wiele szczegółów jego życia, zebranych z podziwem i skrupulatnością, a wiele z nich było znanych tylko dzięki niemu.
- Misjonarz w życiu codziennym. W pierwszych latach klaretyńskiego życia był misjonarzem rekolekcjonistą. Wkrótce, ze względu na jego sympatyczny i spójny charakter, powierzono mu zadania związane z zarządem i formacją. W swoich kazaniach unikał sztuczności. Jego słowa były proste, zwyczajne, ewangeliczne, a jednocześnie pełne namaszczenia i zachęty dla ludu. Jedną z jego najlepszych cech jako apostoła była szczerość. Nie tylko cieszył się dobrą opinią, ale był też człowiekiem prawym, bez zła, jak „anioł w ludzkim ciele”[3]. Lepiej czuł się w osobistych rozmowach niż na ambonie. W rozmowie potrafił zachęcić ludzi do nawrócenia. Jego największym pragnieniem była przede wszystkim katecheza; tam „był u siebie”[4]. Mimo swojego wycofanego temperamentu nie żył w osamotnieniu ani nie unikał przyjacielskich rozmów. Wprowadzał innowacje do katechez za pomocą gestykulacji, rysunku oraz pytań. Będąc wiernym Założycielowi, bronił idei apostolatu w szkołach dla dzieci. Jego apostolat opierał się na bliskości z potrzebującymi i zatroskaniu o ich los.
- Kowal powołań brackich. Należy podkreślić jego zaangażowanie w formację pierwszych pokoleń Braci Misjonarzy Zgromadzenia. Dla nich napisał w 1858 roku Directori dels Hermans (sic) Ajudants, podręcznik pedagogiczny, zawierający praktyczne wskazówki dotyczące ich formacji. Na jego kartach można wyczuć skłonność do porządku, metody i poczucia obowiązku. Wyjaśniając swoje wskazówki z teologii życia zakonnego swoich czasów, wlewa również swoje osobiste doświadczenia, zasadniczo kontemplacyjne, ale bez wznoszenia się na nieosiągalne wyżyny. W swoich miłych i pedagogicznych konferencjach pouczał zarówno w sprawach duchowych, jak i materialnych oraz domowych, wchodząc w szczegóły, które powodem anegdot i zabawnych epizodów. Kiedy opuszczał dom, towarzyszył mu brat zakonny, którego starał się traktować z wielką łaskawością i szacunkiem w obecności osób postronnych, tak że osoby te były zbudowane, a bracia wracali do domu szczęśliwi i wdzięczni wobec o. Cloteta[5].
- Katecheta dla głuchoniemych. Przypadkowe spotkanie ze światem głuchoniemych, które miało miejsce podczas jego posługi w Civit w 1849 roku, wyjaśnia jak – jeszcze przed wstąpieniem do Zgromadzenia – był zaangażowany na rzecz głuchoniemych, zwłaszcza mniej uprzywilejowanych i tych, którzy nie uczęszczali do szkoły. Nigdy nie zrezygnował z tej posługi. Poświęcił jej wiele czasu i pism, mimo absorbujących obowiązków w Zgromadzeniu. Na wiele sposobów starał się angażować i wzmacniać innych, co było celem jego książek: „Moim celem w pisaniu o głuchoniemych jest pomoc księżom i rodzicom oraz innym osobom, które chcą uczyć głuchoniemych (…) wiedzą zdobytą z wieloletniego doświadczenia”[6] – jest to kryterium, które przywołuje aluzję do misji współdzielonej. Nie dziwi więc fakt, że sam Przełożony Generalny, o. José Xifré, w nekrologu napisanym z okazji śmierci o. Cloteta, pisze: „oprócz pracy apostolskiej rozszerzył swoją gorliwość na szpitale, więzienia, a zwłaszcza na głuchoniemych…”[7]. Ta wrażliwość pozwoliła w pełni odpowiedzieć na wymagania edukacyjne głuchoniemych, jednej z najbardziej potrzebujących grup społecznych. Geniusz intuicji, wyprzedzający jego czasy, jest czymś, co specjaliści od języka migowego nie tylko uznają, ale nadal badają, a także stosują, jak to ma miejsce w naszym „Centrum Clotet” w Meksyku.
- Człowiek w obecności Boga: o. Clotet nie był człowiekiem doskonałym – co pokazuje w swoich notatkach duchowych – ale był człowiekiem obecności. Rękopisy pozwalają odtworzyć jego duchową drogę. Podczas święceń kapłańskich wyraźnie uświadomił sobie niezwykły dar, jakim obdarzył go Pan: wewnętrzne doświadczenie Bożej obecności, w sposób tak ciągły, że stanowi on „szczególny przypadek w Zgromadzeniu”[8]. Czcimy go więc jako mistyka obecności Boga. Mistyka misjonarska jest prostą i czystą miłością Boga, a w Nim wszystkich Jego synów i córek; miłością opartą na filarach intensywnej modlitwy, nieustannego badania serca, sprawowania Eucharystii, doświadczenia misyjnego posłania, synowskiego nabożeństwa do Niepokalanego Serca Maryi, a przede wszystkim świadomości stałej obecności Boga w tym wszystkim. Ten ostatni wymiar wyznaczył najpełniej jego profil duchowy. Św. Jan Paweł II, ogłaszając go 13 maja 1989 r. Czcigodnym, napisał w oficjalnym dokumencie stwierdzenie, które stawia go na należnym mu miejscu: „Jego misję w Instytucie można podsumować w następujący sposób: stanowczy obrońca życia wewnętrznego w Instytucie intensywnie apostolskim”[9] .
Aromaty, które nie ulatują
Każdy człowiek jest niepowtarzalny. Dlatego naśladowanie o. Cloteta nie oznacza kopiowania jego stylu ani powtarzania jego osiągnięć, jego geniuszu pedagogicznego czy duchowości mistycznej. Ale nie powinniśmy go tylko podziwiać. Chodzi o coś zupełnie innego, co ma związek z tym, o czym pisał Rainer M. Rilke: „Bóg jest tam, gdzie są korzenie”[10]. O. Clotet zachęca nas do częstego wracania do korzeni i piękna Ewangelii, do przyjęcia Boga, który pragnie mieszkać w naszych sercach. Wtedy, pełni Jego miłości, poczujemy się rozpaleni, by bardziej kochać Zgromadzenie i odważnie służyć najuboższym i bezradnym. W ten sposób wspomnienie o naszym wybitnym Współbracie stanie się zapachem, o którym nie zapomnimy dzięki czterem autentycznym aromatom:
- Najpilniejszym jest wierność. Oddanie się powierzonej misji z metodyczną i niestrudzoną pracowitością w powierzonych nam posługach, jakiekolwiek by one nie były, umiejąc chodzić po wodach własnej kruchości i stawiając się – jak on – w szeregu ostatnich. To właśnie wierność podtrzymywała i umacniała wytrwałość powołania o. Cloteta w trudnych czasach, takich jak rewolucja 1968 roku i wynikającego z niej wygnania i rozproszenia misjonarzy[11] lub jego męstwo w okresie epidemii ospy w domu Alagón w 1878 roku[12] albo w konieczności zastępstwa o. Generała, czy też w bolesnej frustracji spowodowanej „katastrofalną fundacją na Kubie” w 1880 roku z powodu żółtej febry[13]. Można by tu dodać wiele innych ciemnych odcieni. Tę wytrwałość potęgowała ślepota, która ukrzyżowała go pod koniec jego dni: „Brak wzroku jest największym krzyżem, jaki Bóg mógł mi zesłać”[14], wyznał o. Clotet o. Ramonowi Munsowi. Wierność o. Cloteta powinna nas nie tylko zachwycać, ale również pobudzać do stanowczego przyjęcia naszego powołania w czasach, gdy jesteśmy tak bardzo kuszeni przez kruchość, niekonsekwencję i niestabilność powołania.
- Clotet jaśniał własnym światłem ze względu na swoje współczujące serce. Współczucie – cnota tak misjonarska – jest kluczem do otwarcia dróg pośród twardości serca, obojętności i wykluczenia. O. Clotet doświadczył współczucia w szczególny sposób w Civit, podczas pierwszego spotkania z głuchym dzieckiem. To spotkanie wywołało w nim jakby skurcz wnętrzności, do czego może dojść tylko w tak bezpośrednim kontakcie. Jego doświadczenie jest lekcją dla nas. Bo żeby współczuć, trzeba najpierw zobaczyć, podejść, zbliżyć się do tych, którzy po ludzku są odpychający lub odrażający. Współczująca prostota o. Cloteta łączyła się z dziecięcą niewinnością. „Jego niezwykła ufność był nadużywana przez cwaniaków”[15], powiedział o. Xifré. Współczucie jest Bożym sposobem patrzenia na człowieka i ratowania go. Jego spojrzenie ogarnia, szuka zagubionych, nie rozwodzi się nad pełną błędów przeszłością, ale z bezgranicznym zaufaniem patrzy na tych, którzy popełniwszy błędy, żarliwe i z nadzieją szukają tego, co najlepsze.
- Clotet jest znany ze swojej duchowości obecności Boga. Ta duchowość okazuje się niezbędna dla osób żyjących w aktywności apostolskiej, narażając się – czasem nie zdając sobie z tego sprawy – na poważne ryzyko zapomnienia o źródle i celu wszelkiej działalności: komunii z Bogiem ukrytym i objawionym. Zmęczeni aktywizmem, rozproszeniem i światowością możemy wciąż być dobrymi ludźmi, robić wiele rzeczy, mieć wrażliwość religijną i społeczną, ale jednocześnie oddalać się od centrum i tracąc Boga z pola widzenia. Duchowość obecności była dla o. Cloteta „najskuteczniejszym środkiem do osiągnięcia zjednoczenia z Bogiem”[16]. Jego przykład zaprasza nas do życia w stałej łączności z Panem, do coraz większej głębi i do wartościowania „naszych spotkań z Panem” (QC 39). Ćwiczenie się w świadomości obecności Boga, to udanie się tam, gdzie Bóg się ukrywa i objawia, do owego miejsca „w ukryciu” (Mt 6, 6), gdzie opróżniamy nasze umysły i napełniamy serca. W ten sposób dostrzegamy tę prostą, czystą obecność, uznając, że Bóg często przychodzi na spotkanie z nami w przebraniu naszego własnego życia.
- Clotet żył z pasją, było to poczucie braterskiej komunii, które wyrażało się przede wszystkim w pokornej służbie współbraciom w mniej atrakcyjnych i mniej lubianych codziennych zadaniach. Możemy powiedzieć, że o. Clotet był misjonarzem „ad intra”, ze względu na gotowość poświęcenia się wewnętrznym posługom zarządzania lub formacji, trudnej i cierpliwej służbie animacji i opieki nad współbraćmi. To tłumaczy jego skłonność do obserwowania i wykonywania codziennych i domowych zajęć wręcz z „liturgiczną uwagą”: „Nie ograniczał się do wykonywania pewnych prostych i pokornych zadań jak każdy inny, takich jak służenie do stołu, kiedy była jego kolej, mycie naczyń w kuchni, zamiatanie własnego pokoju…, ale robił te rzeczy bardzo często i z naturalnością i prostotą”[17], nie szukając nigdy popularności ani sławy. Niech nasza skłonność do „instalacji, indywidualizmu i obojętności” (QC 38) ustąpi w obliczu takiego świadectwa. Jak byłaby możliwa droga synodalności bez osób, które z radosnym oddaniem podejmują się posług, których nikt nie chce pełnić, ale bez których nasz projekt życia misjonarskiego nie mógłby być realizowany? Poczucie „my” pozwoli uniknąć przedkładania „osobistych interesów i wygód ponad wspólne projekty lub potrzeby innych” (QC 26).
Wdzięczna pamięć
Jeśli prawdą jest, że „śmierć nie przychodzi ze starością, ale z zapomnieniem”, jak powiedział Gabriel García Márquez, my, misjonarze klaretyni, będziemy zawsze zachowywać żywą pamięć o naszym czcigodnym Współbracie. Pamięć jest sposobem trzymania się dwóch rzeczywistości: ludzi, których najbardziej cenimy oraz do tego, czym jesteśmy i czego nie chcemy stracić. Nie poznamy ich prawdziwej wartości, dopóki nie staną się trwałym wspomnieniem. Ktoś powiedział o o. Clotecie, że był jednym z tych świętych, których Bóg daje instytutom zakonnym, gdy się rodzą[18]. Jest nim do dnia dzisiejszego. Jego intensywna pobożność, wola bycia wiernym duchowi Założyciela i Konstytucjom, zachowują go na zawsze w sumieniu i sercu Zgromadzenia. Uczyńmy z jego świadectwa nierozerwalny depozyt w banku naszej pamięci.
Jego wpływ nigdy nie wyrażał się gwałtowności rozkazów, ale umiarkowaną łagodnością. A jego największym owocem była wewnętrzna radość, która nie zależała od sukcesu, uznania, ani od sprzyjających okoliczności, ale od obecności żywego Boga i pokornej miłości do braci. Jest to radość, której nikt nie może odebrać, ponieważ rodzi się ona z poznania Boga i prowadzi do uczynienia Go znanym dla innych. Jesteśmy misjonarzami w takim stopniu, w jakim doświadczamy „słodkiej i pocieszającej radości ewangelizowania” (EG 10), która pozwala nam mieć pewność i przekazywać wszystkim dobrą nowinę, że serce ludzkie jest stworzone do radości.
Świadectwo o. Cloteta o zakorzenieniu w Chrystusie i odwadze w misji zachęca nas do zrewidowania naszej koncepcji roztropności. Wszyscy święci byli uważani za przesadnych, bardzo nierozważnych w oczach tego świata. O. Clotet swoim życiem pokazał nam, że kiedy misjonarz wie, że jest kochany przez Boga, czuje pilną potrzebę głoszenia Ewangelii wszystkim, zwłaszcza tym, którzy są na peryferiach.
Pamięć o świętości o. Cloteta nie powinna zostać ograniczona do pamięci jego współbraci w Zgromadzeniu; jest on żarliwym świadkiem naśladowania Jezusa jako misjonarza, a jego światło jest powołane do oświetlania życia całego Kościoła. Już w 1923 roku Zgromadzenie rozpoczęło proces diecezjalny w Vic z myślą o jego ewentualnej beatyfikacji, a w 1964 roku jego sprawa została przedstawiona w Rzymie. W 1989 r. papież Jan Paweł II zadekretował heroiczność jego cnót i ogłosił go Czcigodnym. Zgodnie z obecną praktyką Kościoła, wystarczy tylko jeden cud, aby sprawa jego beatyfikacji była kontynuowana. Jest rzeczą słuszną, abyśmy my, jego współbracia, wdzięczni za jego świadectwo, czynili go znanym i propagowali wśród wiernych gorącą modlitwę, aby Bóg za wstawiennictwem czcigodnego o. Cloteta dokonał cudu. Mamy nadzieję, że wkrótce zostanie zaliczony do grona błogosławionych, oficjalnie uznanych przez Kościół, aby jego świadectwo mogło zabłysnąć na większą chwałę Boga.
Życzę Wam szczęśliwego zakończenia „Roku o. Cloteta”. Być może to zakończenie dla niektórych z Was stanie się początkiem drogi pogłębiania o nim wiedzy. Proszę Pana, aby jego pamięć pobudzała nas do dalszego kroczenia jako misjonarze, którzy promieniują aromatem radości Ewangelii, gdziekolwiek się znajdą.
W braterskiej jedności
Mathew Vattamattam CMF
Przełożony Generalny
Rzym, 22 stycznia 2023 r.
Niedziela Słowa Bożego
Przypisy:
[1] José María De Garganta, Francisco Coll. Założyciel Sióstr Dominikanek od Zwiastowania. Walencja, 1976, s. 20.
[2] Jest to tytuł referatu Ksawerego Morala wygłoszonego na konferencji naukowej w Vic 8 września 2022 r., który w całości ukaże się w kolejnym wydaniu rocznika Studia Claretiana.
[3] Sługa Boży Antonio Plancarte y Labastida tymi słowami określił o. Cloteta (Cristóbal Fernández, La Congregación de los Hijos del Inmaculado Corazón de María. Compendio histórico de sus primeros sesenta y tres años de existencia (1849-1912), Madrid, 1967, I, s. 698).
[4] Mariano Aguilar, Biografia sługi Bożego o. Jaime Clotet y Fabrés, Współzałożyciel Misjonarzy Synów Niepokalanego Serca Maryi, Barcelona, 1907, s. 63.
[5] Por. tamże, s. 440.
[6] List o. Cloteta do o. Batlló, 3-11-1889, w AG CMF/PG, CL, 32.
[7] Annals 6 (1898) p. 296.
[8] Juan María Lozano, Człowiek w obecności Boga. Jaime Clotet, CMF, Rzym, 1971, s. 9.
[9] Annales 59 (1989) s. 70.
[10] Ta pozycja otwiera dzieło Eloi Leclerc, Mądrość biedaka.
[11] Por. Mariano Aguilar, dz.cyt., s. 134-138.
[12] Por. tamże, s. 173-174.
[13] Por. tamże, s. 186.
[14] Tamże, s. 443.
[15] Cristóbal Fernández, dz.cyt., s. 52.
[16] Postanowienia Rekolekcji Wielkiego Tygodnia z 1877 r., w: Juan María Lozano, dz.cyt. s. 267.
[17] Mariano Aguilar, dz.cyt., s. 171.
[18] Por. Summarium, s. 18; w Juan María Lozano, dz.cyt., s. 215.
Za: www.klaretyni.pl