Kard. Stefan Wyszyński, Prymas Polski
ŚW. IGNACY ŻYJE W SWOICH SYNACH – LIST DO JEZUITÓW
Komańcza, Uroczystość Najdroższej Krwi Jezusa Chrystusa, 1 lipca 1956 r.
Wielce Czcigodni Księża Prowincjałowie!
Z radością dowiedziałem się, że Zakon Księży Jezuitów czci w całym świecie i w Polsce, w dniu 31 lipca br. 400-lecie chwalebnej śmierci swego Ojca. – Śmierci? – rad bym powiedzieć: narodzin dla Nieba!!! Gdyż to jest główna przyczyna radości Zakonu i całego świata katolickiego! Tym usilniej rad bym to podkreślić, że i Pius XII, w swoim liście do Generała Zakonu, widzi jak „Ignacy, mimo śmierci swojej, żyje w swoich synach”.
Właśnie to Życie nas tu szczególnie pociąga, gdy w Polskiej Ziemi chcemy dołączyć radość swoją do Waszej radości! Bo narodzenie dla Nieba jest początkiem nowego życia na ziemi! Najwybitniejsi święci rozpoczynali swoją wtórną działalność ziemską, po śmierci, niemal na nowo!
To nowe życie św. Ignacego dało Polsce katolickiej niezwykły rozwój niestrudzonej energii religijnej, jakiej przedtem nie widziano u nas w Polsce. Temu rozmachowi życia zawdzięcza Polska nie tylko św. Andrzeja Bobolę i Ks. Skargę, nie tylko szkolnictwo, kaznodziejstwo i druki, ale nade wszystko uratowanie jedności religijnej Narodu, w czasach przełomu reformacji – tak skutecznie, że dotąd nic już nie zdołało tej jedności rozerwać, ani zakłócić.
Jubileusz Ignacjański zwraca uwagę naszą ku tej wspaniałej Postaci, którą Bóg wybrał na Ognistą Pochodnię i na Sztandar Królewski, w walce z herezją laicyzmu, jaka się wtedy, pod osłoną protestantyzmu zrodziła. Dziś ta herezja osiąga swoje szczyty w materialistycznym moniźmie, nie chcącym nawet myśleć o właściwym Panu tej ziemi, którą chce oddać wyłącznie Cezarowi i aniołom jego.
Niech nikt z Was, Drodzy Ojcowie, nie dziwi się, że w chwili tak groźnej dla Kościoła jak współczesna – niemal za opatrznościowy musimy uznać Wasz Jubileusz. Nie chcemy w nim widzieć jedynie rodzinnej Uroczystości Zakonu, odprawionej po cichu w Waszych Kościołach i kaplicach, aby Synowie Ognistego stanęli w pełnym świetle przed ludźmi, i by świecili Jego ogniem wszystkim, którzy są w polskim Domu Ojca Najwyższego!
Tak wyjątkowa sytuacja, w jakiej żyjemy w Polsce, może wielu doradzać cnotę roztropności, jako jedyną tarczę obronną przed złem; nie brak takich, którzy źle ją pojęli i stworzyli „herezję” minimalizmu religijnego. Ale jeden z Waszych Ojców napisał w tych latach konferencję o Męstwie Chrześcijańskim, które doradza większą jeszcze Miłość. To jest program katolickiego maksymalizmu.
Dobrze, że uczynił to w Polsce właśnie Syn św. Ignacego! Bo w ten sposób nie tylko przypomniał Dzieciom Kościoła ich obowiązki wobec niewiary. Ale i Wam wszystkim przypomniał, czego od Was, Synowie Ognistego, oczekuje Kościół Polski, Jego Duchowieństwo i Lud. Wspomnijcie na Waszych poprzedników w Zakonie, jak za czasów Reformacji śmiało przeciwstawiali się herezji i zdobywali sobie chwałę w Narodzie, w którą i Wy słusznie dziś się ubieracie. Życzyłbym Wam, byście nie wyjadali ze spichlerza Waszego starych chlebów, byście własną pracą, ofiarą, cierpieniem i męstwem umieli wypiec nowe chleby dla głodnych Ust Narodu!
Człowiek mierzy krótką miarą, niekiedy łokciem wyrachowania kupieckiego. Ale miara Boga wytrąca nam z rąk naszą miarę. Bóg mierzy nie łokciem, lecz ognistymi pociskami, błyskami światła, promieniami łaski. A gdy chodzi o ciało, zawsze otwiera ukryte głęboko drzwi do duszy. Gdy razi grotem, daje odczuć ból Miłości. Taką krótką miarą, być może, mierzył rycerz a Loyoli. Ale Bóg powołał Go Bożą miarą, Ognistą, i przekonał, że wartość jego życia w Oczach Bożych mierzyć się ma odtąd ostatnią kroplą Krwi z Boku Jezusowego. Może dla zwalczenia nudy choroby, wziął Ignacy książkę Ludolfa de Saxia do ręki. Ale Bóg tę rekonwalescencką nudę przemienił w powiew łaski. Gdy człowiek spał, Bóg sam pracował. W ten sposób Duch św. przygotował Kościołowi z Ignacego – Rycerza Ognistego, Ogień na ziemię, który miał wypalić zło herezji i wszystko nowym uczynić. Ignacy zmienił się w Płomień, który rozpalił Kościół cały, by w Ogniu miłości Bożej spłonęło to wszystko, co zaśmiecało świat, na przełomie Odrodzenia i Reformacji.
Kiedy rodził się Ignacy, Kościół św. był jeszcze z zasięgu stylu życiowego Aleksandra, Leona i Klemensa; ale gdy Ignacy składał swoją szpadę rycerską u stóp Matki Najświętszej, już odczuwało się w Kościele coraz żywiej potrzebę przejścia na nowy oręż, od stylu walk orężno-politycznych do duchowej walki o reformę moralno-religijną. I śmierć Savonaroli i wystąpienie Lutra – są jeszcze „krótką miarą” w walce o reformę. Przyjdzie ktoś, kto zanuci czystą melodię nowym czasom, kto mierzyć będzie długą miarą dzieje Kościoła. Bulla „Regiminis Militantis Ecclesiae” jest nie tylko aktem administracji kościelnej; to znak, że Kościół zdecydowanie wchodzi na drogę duchowego, religijnego odrodzenia. W porównaniu z nią wszystkie „Ligi” i „Sprzymierzenia wojskowe” były bronią zbyt słabą, były tym łokciem kupieckim, który nie mógł uratować Kościoła. Tutaj trzeba tylko Strzały Łaski, Ogni Bożych, by odnowić oblicze ziemi. Ognisty Dom Inigo śmiało przekroczył próg współczesności i podjął pracę – zgoła nową!
Gdy „Ćwiczenia Duchowne” Ignacego z Loyoli stały się pokarmem Jego synów, świat zrozumiał, że idzie o to jedno: „Ku większej chwale Boga”. Hasło, które wyśpiewał św. Paweł – Soli Deo honor et gloria (1 Tym 1) – wprowadza w życie Szkoła Ignacjańska. W tym haśle wyraża się przecież cały sens istnienia świata Bożego, cały sens istnienia ziemi – oddanej człowiekowi, cały sens istnienia człowieka – oddanego Bogu. Inaczej wszystko jest bez sensu, bo po cóż świat, po cóż ziemia, po cóż człowiek… To wszystko, co na przełomie zmaterializowanego Odrodzenia i samolubnego protestantyzmu odzierało świat z resztek jakiegoś sensu, naraz zostało pchnięte przez Ognistego w nowe łożysko duchowe. Wielkie, wyzwolone energie człowieka duszącego się w rozkładowej ciasnocie, zostały skierowane ku Jedynemu swemu Celowi.
Historycy ówcześni piszą, że gdy umierał papież Klemens VII, w 1534 r., prawie jedna trzecia Europy oderwała się od Kościoła; to była jeszcze ocena „krótką miarą”. Bo właśnie w tym samym czasie Europa zaczyna wchodzić na właściwą drogę. To wszystko, co zdrowe w Kościele, zrzuciwszy za siebie zeschły liść, zdradzało noową, niespożytą moc tego właśnie Kościoła, który wychodził na spotkanie nowych czasów, jak Piotr wyzwolony z okowów więziennych – sicut Gigas ad currendam viam.
Ad maiorem Dei gloriam – A.M.D.G. – cztery znaki, to trzeźwiące ludzkość wołanie Kościoła, ustami Synów Ognistego. Duch św. użył długiej miary! Ogień Chrystusowy rozgorzał na nowo: w przepowiadaniu Ewangelii, w katechizacji maluczkich, w życiu Eucharystycznym, w czci Maryjnej, w nowych uczelniach, szkołach, instytutach, kolegiach, w wydawnictwach i drukach, w zapale misyjnym Ksawerego, w niezmordowanej działalności na miarę Bellarmina. Miecz Ducha, w Sercu i w myśli, zajął miejsce odrzuconego miecza spod Pampeluny.
Odtąd Kościół Boży prowadzi wszystkie boje Boga Izraela Mieczem Ducha. Dyplomaci będą mówić o upadku znaczenia wpływów Kościoła. Ale my widzimy co innego. Nigdy Kościół nie był tak bardzo na właściwej Drodze, jak dziś, gdy walczy Mieczem Ducha.
Skoro mamy zwalczyć współcześnie herezję laickiego materializmu, aby znów uczynić ziemię poddaną Bogu, potrzeba nam tej długiej miary. Potrzeba wołać: Emitte Spritum, et creabuntur, et renovabis faciem terrae! Znów potrzeba światu płomieni oczyszczających Bożego Ognia. I dlatego oglądamy się na Ognistego, który „żyje w swych synach”.
Nie myślcie, Drodzy Ojcowie, jakoby świat naprawdę wierzył w slogan, że „jezuita jest uosobieniem wszelkiego zła”. Nie! „Jezuita” w uczuciach Kościoła, Jego Duchowieństwa i Ludu, ba, nawet – świata, jest wyrazem najlepszych Nadziei. My patrzymy na Was ciągle, jak na Oziminę Bożą, której Ziarno, obumarłszy sobie, kształtuje się głodnemu światu ciągle w upragniony Owoc stokrotny! W ciężkich zmaganiach Kościoła świętego chcemy Was widzieć na czele Mężnych i Miłujących, jak Ognisty Wasz Ojciec! Tylko wtedy spełniacie swoje zadanie, gdy odważnie rozwiązujecie ciężkie problemy i węzły gordyjskie krzyżujących się konfliktów i kryzysów wszelkiego typu. Nie jesteście ludźmi minimalizmu, którego miary, łatwego życia, nie jesteście żeńcami. Jesteście oraczami i siewcami. Nie do twarzy Wam lęk i roztropność „w rodzaju swoim” synów tego świata! Z Waszego życia – A”M”D”G” – tylko Bóg zbiera pełną chwałę. Jezuita musi być utrudzony bojowaniem za wszystkich. Ale chwały „świat” Wam nie przyzna. Nigdy nie będzie z Was zadowolony! I słusznie. Bo możecie dać ze siebie jeszcze więcej! Boście wyrzekli się własnej chwały, boście ją oddali – Soli Deo!
Drodzy Ojcowie! Wybaczcie, że z tego listu wyszła konferencja duchowna. Nie zamierzam wchodzić tu w uprawnienia Waszych Władz Zakonnych. Podyktowane są te słowa Wiarą w Was.
Tym ochotniej je przyjmiecie, że dla mnie nie są tylko łatwym słowem.
Nie mogę brać udziału w Uroczystościach Zakonnych ku uczczeniu św. Ignacego. Ale modlić się będę pokornie, w swoim uwięzieniu, aby Ignis Ardens, promieniujący na Was przez św. Ignacego, rozświecił Wasze Serca, Umysły i Drogi – ku budowaniu Królestwa, dla Ojca Przyszłego Wieku.
W Duchu Bożej przyjaźni dla Zakonu Jezusowego, w duchu pasterskiej posługi, z braterskim uczuciem przekazuję obydwu Prowincjom prymasowskie błogosławieństwo i wiele, wiele serca!
Komańcza, In Vinculis Christi
W Uroczystość Najdroższej Krwi P.N. Jezusa Chrystusa, 1956 R.P.
Stefan Kardynał Wyszyński
Prymas Polski
Archiwum Prowincji Wielkopolsko-Mazowieckiej Towarzystwa Jezusowego