Misjonarze oblaci w Kijowie pozostali w parafii św. Mikołaja. W zależności od możliwości prowadzą “normalne” życie parafialne. Czasem odbywa się zdalnie, gdy trwa silny ostrzał ukraińskiej stolicy, gdy jest “bezpieczniej” – wierni przychodzą do świątyni. Modlą się, szukają wsparcia. Trwa adoracja Najświętszego Sakramentu, sprawowana jest Eucharystia, udzielane są sakramenty. Kilka razy w tygodniu oblaci udają się do sióstr Misjonarek Miłości. Tam schronili się m.in. ubodzy i bezdomni Kijowa.
Nigdy wcześniej świat tak mocno nie modlił się za Ukrainę
Kiedy przez ponad dwa tygodnie nasz nowy dzień zaczyna się od informacji o kolejnym ostrzale, o zabitych i rannych, o doszczętnie zniszczonych miastach i wsiach, to pojawia się tylko pytanie: Kiedy ta wojna się skończy? Jednak pomimo wszystkich okropności tego rozlewu krwi, jest nadzieja! Nigdy wcześniej cały świat nie współczuł i nie modlił się za Ukrainę tak bardzo jak teraz. Zapewne nie brakuje modlitw o nawrócenie Rosji. Nigdy wcześniej Europa i cały cywilizowany świat nie wspierały nas na tak dużą skalę – napisał o. Paweł Wyszkowski OMI, proboszcz kijowskiej parafii.
Do kijowskiego kościoła codziennie przychodzą dorośli i dzieci, by modlić się na różańcu o pokój. Ta wiara chwyta za serce, jest promieniem nadziei w beznadziei.
W naszej parafii promieniami nadziei są dorośli i dzieci, które codziennie przychodzą na różaniec, aby prosić o jak najszybsze zakończenie wojny na Ukrainie – tłumaczy ojciec Wyszkowski.
Chrzty przy akompaniamencie bomb
Irina jest młodą dziewczyną, która codziennie pomaga na froncie. Ma świadomość, że każdy dzień może być jej ostatnim. Przedwczoraj poprosiła o komunię świętą. Jej wybór był świadomy i przemyślany. Proboszcz kijowskiej parafii przyjął ją do wspólnoty Kościoła katolickiego.
To nie jedyny taki przypadek. Niekiedy ludzie proszą, aby kapłan udał się do ich domu. Być może się boją, albo nie mają jak dostać się do świątyni. Z pewnością wielu paraliżuje odgłos walk i ciągłego bombardowania. Ojciec Wyszkowski udał się do dzielnicy Kijowa niedaleko fabryki Antonova. Udzielił chrztu świętego małej Ewie. Za oknem słychać było ostrzał. Gdyby nie świadomość wojny, ta fotografia byłaby niemal bajeczną pamiątką najważniejszego dnia w życiu chrześcijanina.
Każda wojna ma początek i koniec
Z ekranów telewizorów i w mediach społecznościowych krzyczą kolejne obrazy brutalnej walki z ludnością cywilną. Regularna armia okupanta kontra bezbronne kobiety, starcy i dzieci. Po naszej stronie telewizora pozostaje bezradność biernego widza – możemy pomagać, wspierać, modlić się. Decyzje zakute są w bezdusznej głowie człowieka z Kremla. Pozostaje jednak wiara, że przecież losy świata są w rękach Boga. Tę wiarę coraz bardziej widać w zgiętych kolanach wiernych kijowskiego Kościoła oraz tak wielu świątyń i kaplic na całym świecie.
Każda wojna ma początek i koniec, a my nie możemy się doczekać wygrania tej bezsensownej i brutalnej walki tak szybko, jak to możliwe. Wielu umrze, wielu zostanie rannych, wielu będzie cierpieć rany cielesne i psychiczne do końca swoich dni, ale pamiętajmy, że nikt nie będzie w stanie zniszczyć życia Bożego, które nosimy w sobie. W Bogu, naszym początku i naszym końcu, obdarzeni jesteśmy duszą nieśmiertelną, On obiecał nam swoją wierną wieczną radość i trwałe szczęście – konkluduje o. Paweł Wyszkowski OMI.
(pg/zdj. P. Wyszkowski OMI)
Za: www.oblaci.pl