Dominikanie niosą pomoc w swoich klasztorach na Ukrainie. „Chcemy tutaj być i pomagać ludziom, póki tylko możemy. Otwierając kolejne paczki, czujemy serca, bijące solidarnie z Ukrainą” – powiedział papieskiej rozgłośni o. Jarosław Krawiec, przełożony dominikanów na Ukrainie.
Od początku wojny do głównego klasztoru zakonników w Kijowie zgłaszały się osoby mieszkające w stolicy, które prosiły o możliwość tymczasowego zatrzymania. Wielu z nich przebywało do czasu rozpoczęcia wojny w budynkach bez piwnic, niektórzy w pojedynkę bądź ze starszymi rodzicami. Schronili się tymczasowo w klasztorze. „Część z nich udało się już wysłać dalej, w miejsca bezpieczniejsze od Kijowa, przede wszystkim starszych. My zostaliśmy w klasztorze z młodymi wolontariuszami, codziennie angażujemy się w pomoc” – mówi o. Krawiec.
Jednym z ważniejszych ośrodków prowadzonych przez dominikanów jest klasztor i parafia w Fastowie. Od wielu lat działa tam dom św. Marcina de Porres. Powstał w celu niesienia pomocy dzieciom ulicy i bezdomnym. Obecnie jest to wielkie centrum, gdzie prowadzona jest szkoła, przedszkole, centrum rehabilitacyjne i ośrodek dla osób w trudnej sytuacji życiowej.
W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu rozpoczął się na Ukrainie Rok Świętego Krzyża, ogłoszony przez biskupów. Była to inicjatywa podjęta jeszcze w listopadzie, w czasie pokoju. Kościół na Ukrainie miał rozpocząć Wielki Post, celebrując misterium Krzyża.
Pomoc, którą bracia niosą Ukraińcom, jest możliwa w dużej mierze dzięki ofiarności ludzi z całego świata, głównie z Polski.
„Dla nas, którzy jesteśmy tutaj na Ukrainie, bardzo ważna jest solidarność ludzi z całego świata. Bardzo wiele dobra płynie z Polski. Mnóstwo ludzi ucieka z Ukrainy, przede wszystkim matki z dziećmi, tłoczą się na dworcach w Kijowie i innych miejscach. Wielu z nich ucieka właśnie do Polski. Dociera do nas mnóstwo transportów z żywnością i lekami. Kiedy otwieramy kolejne paczki, czujemy serce, które bije solidarnie z Ukrainą. Bez tej pomocy naprawdę byłoby trudno.“
Marek Krzysztofiak SJ – Watykan