Home WiadomościZe Świata Opat trapistów: lęk przed COVID-19 może dać początek modlitwie

Opat trapistów: lęk przed COVID-19 może dać początek modlitwie

Redakcja

Tak jak apostołowie jesteśmy w łodzi pośród burzy. Nowością, która nastała wraz z pandemią, nie jest burza, ale to, że jesteśmy jej świadomi i że z tego może zrodzić się modlitwa, wołanie do Boga: „Panie, ratuj nas!”. Wskazuje na to o. Samuel Lauras, opat trapistów w Novým Dvůrze w Czechach. W przededniu Pięćdziesiątnicy, przypomina, że Duch Święty może nas skłaniać do pięknych decyzji, wiernych i niespodziewanych, ale może też nas, dla naszego dobra, ogołocić.

O. Lauras, choć wychował się w dużej rodzinie katolickiej, w wieku 20 lat odszedł od wiary. Nawrócił się podczas wizyty w opactwie trapistów w Sept-Fons we Francji i tam już pozostał. Jako trapista zajął się wychowaniem młodych Czechów, którzy zgłaszali się do tego opactwa. Potem wyjechał w raz z nimi do Czech, by założyć nowy klasztor.

W wywiadzie dla tygodnika „Famille Chrétienne” zauważa, że dwie postawy stanowią szczególną przeszkodę dla działania Ducha Świętego w człowieku: pycha i lęk. Problem w tym, że żyjemy dziś w kulturze, która radykalnie jest naznaczona pychą. Człowiek chce tworzyć swoje życie bez Boga. COVID-19 tymczasem pokazał nam i powinniśmy błogosławić za to Boga, że sami sobie nie poradzimy.

Zapytany, jak wytrwać w obecnej sytuacji, opat trapistów zapewnia, że to sam Chrystus przejmuje inicjatywę i daje nam znaki. My mamy je dostrzec. A dostrzegamy je lepiej, kiedy jesteśmy w tarapatach. „To właśnie z tego względu z optymizmem postrzegam tę epokę. Przez całe dziesięciolecia pewność siebie rozrosła się w nas tak bardzo, że popadliśmy w złudzenie, że nad wszystkim możemy panować, także nad życiem i śmiercią. Kiedy wali się tak wiele rzeczy, to odzyskujemy po prostu kontakt z rzeczywistością. A z tego może się zrodzić wołanie do Boga” – tłumaczy o. Lauras. Zastrzega, że lęk sam w sobie nie jest zły, chyba, że paraliżuje i pozbawia nadziei. Lęk to pewna forma realizmu i jako taki może być bodźcem do modlitwy, jak u apostołów na łodzi w czasie burzy: „Panie, ratuj nas!”.

Francuski trapista zaznacza, że zdajemy sobie sprawę z działania Ducha Świętego, kiedy widzimy, że pozwala nam zrobić rzeczy, których bez Niego nie bylibyśmy w stanie uczynić. Ale Duch działa też jako ożywiciel. Nasza ludzka natura jest przeniknięta powołaniem do czegoś większego. „Jest to trochę jak z samolotem zablokowanym podczas pandemii na lotnisku – tłumaczy opat czeskich trapistów. – Samolot ujawnia swą prawdziwą naturę w powietrzu. Człowiek staje się prawdziwie człowiekiem, kiedy rozwija swój wymiar duchowy, umiejętność zwrócenia się do Boga”.

Zapytany o współczesne problemy Kościoła, który niekiedy wydaje się tonąć, o. Lauras podkreśla, że nie mamy prawa do narzekań z powodu życia w mrocznej epoce. Idziemy ramię w ramię z naszymi przodkami – zapewnia trapista, zachęcając do refleksji nad położeniem choćby pierwszych chrześcijan, kiedy apostołowie ponieśli męczeńską śmierć, a przyjście Pana się odwlekało. To dopiero były mroczne czasy, to wtedy potrzeba było wiary, co góry przenosi – dodaje o. Lauras.

Zauważa on, że aby otworzyć się na życie duchowe, życie w Duchu Świętym, musimy się zgodzić, że w naszym sercu zawsze pozostanie trochę pyłu. Dlatego też nie powinniśmy się gorszyć małością chrześcijan czy duchowieństwa. Znoszenie własnych słabości i słabości innych to jedno z podstawowych zmagań życia monastycznego, by umieć w odpowiedni sposób reagować i zachować nadzieję na przyszłość z Bogiem, moją i innych.

Zapytany o entuzjazm, którym napełnia Duch Święty, francuski trapista przyznał, że bardziej niż o entuzjazmie woli mówić o wytrwałości. Jest to cnota, która pozwala nam wytrwać w decyzjach, o których wiemy, że są dobre, ale zarazem wymagające. Takie jak wierność małżeńska, poświęcanie swego czasu dzieciom czy studiowanie w przypadku studenta.

O. Lauras dodaje, że świadectwem Ducha Świętego jest też autentyczna wolność. Bierze się ona z uznania własnych zniewoleń i zamknięć, w gotowości do przyjęcia wolności jako daru. Taka wolność pociąga – zapewnia francuski trapista – ludzie pragną takiej wolności.

Podkreśla on zarazem, że ważne jest, aby w każdym chrześcijanie było coś z mnicha, a konkretnie, świadomość, że jeśli nie będziemy przeznaczać bezinteresownie części naszego czasu na modlitwę, liturgię i lekturę Pisma Świętego, to się po prostu podusimy. Zauważa on jednak, że nasze zmysły, które pozwalają nam dostrzec świat materialny, są dziś często przesycone. W takich warunkach na przykład ucho nie słyszy już szeptu. Trzeba to więc uporządkować i mieć silne postanowienie, by zrobić w sobie miejsce dla Ducha Świętego. Inaczej nie będzie mógł w nas działać – dodaje opat trapistów w Novým Dvůrze.

Krzysztof Bronk/vaticannews.va / Nový Dvůr
KAI

SERWIS INFORMACYJNY KONFERENCJI WYŻSZYCH PRZEŁOŻONYCH ZAKONÓW MĘSKICH W POLSCE

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Zgoda