W 2004 roku pracowałem w formacji i kończyłem studia z administracji w São Paulo w Brazylii. Wtedy też ówczesny prowincjał z Chicago rozesłał list do wszystkich werbistowskich prowincji z krajów portugalskojęzycznych. Zapraszał dwóch współbraci do objęcia parafii w Toronto i pracy pośród emigrantów portugalskich.
Kiedy mój ówczesny prowincjał podzielił się z nami tym listem zgłosiłem chęć wyjazdu. Mój projekt został zaakceptowany. W połowie 2005 roku przyleciałem do Toronto, do mojej nowej misji, która stała się również nową misją naszego zgromadzenia w Kanadzie, pośród emigrantów portugalskich.
Od samego początku dało się wyczuć, że choć Portugalczycy i Brazylijczycy posługują się tym samym językiem, to kulturowo są to dwa różne światy. Jeden latynoski – ten brazylijski, a drugi europejski – ten portugalski. Z radością zaczynałem poznawać jacy są nasi parafianie, ci mówiący po portugalsku, ale i inni, mówiący po włosku i angielsku. Parafia w trzech językach, z trzema mszałami, z lekcjonarzami w tych językach.
Parafia, na której rozpoczęliśmy naszą misję, wraz ze współbratem Filipińczykiem, jest pod wezwaniem św. Jana Bosko. Przed przybyciem werbistów była miejscem, gdzie w odpowiednich godzinach, odbywały się Msze w różnych językach, ale bez żadnego wspólnotowego przeżywania bycia częścią tego samego Kościoła. Po prostu każdy modlił się po swojemu w swoim czasie.
Zjednoczyć nasze wspólnoty w jedną parafię nie było łatwo. Kiedy nadarzyła się pierwsza okazja, czyli uroczystość Matki Bożej Fatimskiej, przygotowaliśmy nabożeństwo w trzech językach. Zostało to odrzucone przez Portugalczyków, którzy ogłosili, że Fatima jest ich i Matka Boża rozmawiała z pastuszkami po portugalsku zatem chcą, żeby Msza i modlitwy na procesji były właśnie w tym języku. Po kilkudniowym impasie i zapraszaniu na zjednoczenie wszystkich wokół Maryi, doszliśmy do zgody. Nasi parafianie pierwszy raz modlili się wspólnie. Odmawiali różaniec, każdą dziesiątkę w innym języku. Z czasem zaczęła się już tworzyć taka nowa tradycja. Teraz na naszych różnych świętach wspólnoty ubogacają się swoją religijnością, często tak różną, a jednocześnie tak bliską i wspólną chwaleniem Chrystusa.
Po kilku latach archidiecezja poprosiła nas o przejęcie drugiej i większej parafii pod wezwaniem św. Mateusza. To podobna rzeczywistość. Mamy tam większość portugalską. Ale są też Włosi i oczywiście ludzie modlący się po angielsku, a pochodzący z różnych krajów. Ta różnorodność wśród emigrantów w Toronto jest bardzo widoczna. Wiele kościołów i parafii pracuje pastoralnie z katolikami różnych nacji. Według lokalnych danych każdej niedzieli odprawia się tu Msze w 35 językach. To pokazuje, że Toronto, jak i cała Kanada, to kraj gdzie przybywają ludzie z całego świata, przywożąc ze sobą to co cenne w ich krajach, przede wszystkim wiarę i kulturę.
Bardzo ubogacająca jest praca pośród ludzi, którzy w tak różny sposób doświadczają Boga i na różne sposoby z Nim się łączą. Dla Portugalczyków centralny jest oczywiście kult Maryi. Oprócz wspomnianej Madonny Fatimskiej mają cześć do wielu innych figur przedstawiających Matkę Chrystusa, choćby Matkę Bożą Światła (Nossa Senhora da Luz). Jej figura przywieziona została przez Portugalczyków z wyspy Graciosa należącej do Archipelagu Azorów, skąd pochodzi większość portugalskiej emigracji w Toronto. Ku Jej czci odbywa się coroczna procesja ulicami naszej parafii. Wszystko to przy akompaniamencie orkiestr dętych, które są podstawą każdej procesji na Azorach. Liczba orkiestr świadczy o ważności procesji. U nas grają 4 takie orkiestry, co jest dobrym znakiem. Znaczy to, że Matka Boża Światła, jest silną orędowniczką dla swych czcicieli.
Jest jeden niekwestionowany najważniejszy święty, tak dla Włochów, jak i Portugalczyków. To św. Antoni. Dla Włochów Padewski, a dla Portugalczyków Lizboński, bo tam się urodził. Święcenie chlebów ku Jego czci stało się okazją do akcji charytatywnej. Nazwaliśmy ją „chleb dla ubogich”. Duża ilość chlebów trafia wtedy do naszych parafian ale też do schronisk dla ubogich i bezdomnych, aby dzielić się chlebem jak wiarą.
Katecheza jest ważnym miejscem integracji kulturowej. W czasie przygotowania do I Komunii czy Bierzmowania, wszyscy przynależą do tej samej grupy i zajęcia prowadzone są po angielsku. Dla dzieci ten język jest pierwszym językiem, bo w nim uczą się w szkole i w nim przygotowują się do sakramentów. To sprawia, że rodzice, pochodzący z różnych krajów, zaczynają się lepiej poznawać, uczestnicząc w Mszach i spotkaniach katechetycznych. To powolne ale trwałe włączanie ludzi z różnych kultur do lokalnego Kościoła. Tutaj w Kanadzie jest to bardzo cenne, bowiem z jednej strony tutejszy Kościół się ubogaca różnorodnością doświadczenia Boga, a z drugiej strony integrują się różne kultury do realiów życia w tym kraju.
Myślę że jako werbiści, po tych już ponad 15 latach naszej pracy pośród emigrantów w Toronto, widzimy, że jest to część naszego charyzmatu. To ubogacenie duchowe tych, którzy z różnych względów wyjechali „za chlebem”, a teraz często są bogaci materialnie, a my staramy się ubogacić ich duchowo, tak jak Słowo Boże nas naucza.
Andrzej Grecki SVD
Za: www.werbisci.pl