„Oto ja, Maryjo, jestem Twój na wieki!”
Maryjna droga Sługi Bożego Anzelma Gądka OCD
Każdy ze świętych, przez udział w życiu Bożym i rozwój duchowy, daje świadectwo zjednoczenia z Chrystusem i doświadczalnego przeżycia Jego tajemnic, połączonego zawsze z praktyką cnót chrześcijańskich. Tajemnica Wcielenia i człowieczeństwo Jezusa Chrystusa to także nasza droga uświęcenia, od łaski uświęcającej otrzymanej na Chrzcie św. przez ewangeliczne prawo obumierania sobie, nowego życia, rozwoju i wzrostu ziarna, aż po osiągnięcie pełni, doskonałości dzieci Bożych. Jest to droga, do której wszyscy jesteśmy powołani: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Pan, Bóg wasz!” (Kpł 19, 2). Zjednoczenie z Bogiem dokonuje się przez miłość, i właśnie ona stanowi rdzeń prawdziwej duchowości. Drogę miłości jako drogę uświęcenia wybrali wielcy Doktorzy Karmelu: św. Teresa od Jezusa i św. Jana od Krzyża oraz najmłodszy Doktor – św. Teresa od Dzieciątka Jezus.
W takim też kluczu możemy odczytać życie Sługi Bożego o. Anzelma od św. Andrzeja Corsini (Macieja Józefa Gądka, 1884-1969), karmelity bosego, którego głównym „przedmiotem” kontemplacji była osoba Wcielonego Słowa – Dzieciątko Jezus.
W roku 2019 przypadają dwie rocznice określające ramy życia Sługi Bożego: tj. 135. rocznica jego urodzin oraz 50. rocznica śmierci. Czego może on dziś nauczyć nas swoim przykładem? W jego drodze duchowej, od samego początku, łatwo zauważyć, że łaskę przylgnięcia sercem do Boga otrzymał przez całkowite oddanie się Maryi.
Dobry początek drogi
Maciej Gądek urodził się 24 lutego 1884 r. w Marszowicach k. Niegowici (diec. krakowska). Jego matka, Salomea, jeszcze przed narodzeniem syna, oddała swe dziecko noszone pod sercem, na własność Maryi czczonej w obrazie Wniebowzięcia w niegowickim kościele parafialnym. Maciej Gądek po latach powtarzał, że mama miała wielkie nabożeństwo do Matki Bożej i to ona nauczyła go kochać Boga. Od wczesnych lat w domu rodzinnym uczył się od rodziców zasad wiary, a w okresie Bożego Narodzenia, także czci do Dzieciątka Jezus. Gdy w 11 roku życia rozpoczął pobyt w wadowickim konwikcie karmelitańskim oraz naukę w gimnazjum, pogłębił swą miłość do Jezusa i Maryi, przez praktykowane w Karmelu modlitwy, adwentowe procesje i adoracje Dzieciątka Jezus. Wielki wpływ wywarła na niego osoba św. Rafała Kalinowskiego oraz codzienna modlitwa w otoczeniu gorliwych zakonników. W tym czasie rozwinął także szczególne nabożeństwo do św. Józefa, którego obraz z Dzieciątkiem Jezus na rękach, był czczony w domowej kaplicy.
Czystość serca w oddaniu się Maryi
Gdy w 1901 r. Maciej Gądek wstąpił do nowicjatu karmelitów bosych w Czernej, w warunkach klasztornego skupienia sprzyjających pracy nad sobą, rozwijał swoje życie duchowe, a porywom miłości do Jezusa i Jego Matki dawał wyraz także w poezji. „Notatki nowicjackie” brata Anzelma, z lat 1902-1904, pisane w języku polskim i łacińskim, uchylają rąbka tajemnicy jego młodzieńczej duszy. Wśród ascetycznych postanowień rekolekcyjnych i zapisków z codziennego rozmyślania, odkrywamy prawdziwe perły, świadczące o głębokim przeżywaniu przez młodego zakonnika nie tylko daru wiary, ale i konsekracji własnego serca na wyłączną własność Boga.
Brat Anzelm prosił usilnie Niepokalaną, by zachowała mu przede wszystkim szatę niewinności serca: „O, Matko najlepsza, Maryjo, zachowaj mi całą szatę, jeśli ją z łaski Bożej posiadam. W ręce Twoje ją złożę. Zachowaj mi ją do dnia odpłaty”. A wpatrując się w Maryję, pragnął upodobnić się do Niej przez praktykowanie cnót, którymi Ona szczególnie jaśniała i czynił akty całkowitego oddania się Jej na wieczną własność: „Maryjo – Pani i Matko nasza, Tobie oddaję mą duszę, miej o niej pieczę. (…) Czystość serca i czystość ciała, miłość Bożą i miłość bliźniego, pokorę i prostotę – racz mi wyprosić, Matko najukochańsza, Pani najjaśniejsza; Oto ja, Maryjo, jestem Twój na wieki!”
Miłość do Matki Bożej, czczonej w czerneńskim eremie, jako Matka Karmelu i Królowa Szkaplerza św., prowadziła go wprost do Jej Syna – Dzieciątka Jezus. Prosił Ją nade wszystko, by nauczyła go kochać Swego Syna: „Spraw, proszę, o Maryjo, abym kochał Jezusa Twoim Sercem najczystszym. (…) Oddam śluby me Panu, wezmę dziedzictwo ojców moich, i żył będę, jak przystało na Karmelitę bosego, Syna Maryi – Królowej i Pani Karmelu”.
Do Chrystusa zaś wznosił swoje błagania o łaskę upodobnienia się do Jego Matki: „Jestem synem wielkiej Królowej, ale to nie daje mi znaczenia ani zacności w oczach Bożych, jeśli uczynki moje nie będą świadczyły o szlachetności i wysokości mego pochodzenia. A jak dotąd, niczym nie przypominam, że jestem dzieckiem Matki «pięknej miłości i bojaźni i poznania i świętej nadziei»; przeciwnie, tyle łask zmarnowanych, tyle czasu straconego, tyle lenistwa w rzeczach duchownych, tyle Komunii św., a tak mało owocu! (…) Jezus, Maryja, Józef, Wam się oddaję w opiekę. Sprawcie bym nigdy nie wychodził z domu Ojca mego, lecz wiecznie mieszkał w Sercu Jego pokorny. (…) Wszystko czynić z czystą intencją dla Boga, z jak największym zapałem i gorliwością. Wola i chwała Boża, przez Maryję do Jezusa!”.
Ugruntowanie w miłości
Na modlitwie doświadczał pokoju serca, a czując się umocniony miłością Maryi, jak rycerz gotowy do boju, dla Niej chciał żyć i walczyć najpierw z samym sobą, potem również o chwałę Bożą: „W zakonie Maryi winienem być aniołem, przez czystość serca, przez posłuszeństwo, i zupełne umorzenie siebie. (…) Daj mi łaskę o Jezu za przyczyną Maryi, bym umarł w życiu dla siebie, a żył w śmierci dla Ciebie”. Stąd jego mocne postanowienie: „Mogę być i muszę zostać świętym!” Już wtedy odczuwał w duchu, że Bóg wzywa go do wielkich dzieł. Pragnął je pełnić z miłości do Maryi, z sercem pełnym wdzięczności: „Cóż Ci oddam, Maryjo, Matko moja, za wszystko, co mi dałaś? Ukocham Cię najdelikatniejszą miłością, będę rozszerzał cześć Twojego Syna, śluby moje zachowam aż do śmierci, Ciebie będę naśladował, dla Ciebie pracował, i inne dzieła, jakichkolwiek zechcesz, dla chwały Twojej i miłości dokonywał”. Modlitwa br. Anzelma została wysłuchana w całej pełni.
Profesję zakonną złożył w Czernej 17 sierpnia 1902 r. Przytoczone niżej, pełne światła, lakoniczne zdania br. Anzelma, notowane przez niego w dni skupienia w 1903 r. pozwalają poznać jego dalszą drogę duchową, dokąd prowadziła go miłość do Matki Bożej:
„Obraz Dzieciątka Jezus zawsze mieć w sercu i przed oczyma; Naśladować ukryte życie Jezusa w Nazarecie; Kochać szczególniej i jakby na rękach nosić Dzieciątko Jezus. Jezu! daj mi łaskę, bym zawsze z Tobą w sobie mieszkał”.
W jednym z jego młodzieńczych poematów znajdujemy też słowa, świadczące o tajemniczym doświadczeniu Bożej Miłości, a także olśniewające odkrycie młodego karmelity, który swoje braterstwo z Boskim Dzieciątkiem Jezus – zawdzięcza Maryi. Wydaje się też, że strofy m.in. poematu „Kocham Cię, Boże!” współzawodniczą z mistyczną poezją jego duchowej siostry – św. Teresy od Dzieciątka Jezus:
„[…] Jezus mym bratem! Wierzycie anieli?
On Panem waszym, a dla mnie jest Bratem!
Chce mnie mieć jednym ze swoich czcicieli,
Przed całym światem,
Abym z odwagą wołał w każdej porze,
Kocham Cię Boże!
Dał mi za Panią – swą Matkę Maryję,
Wierne odbicie swej miłości morza;
Ja więc Jej obraz na sercu wyryję,
W wnętrzu przestworza
Miłość za miłość u Jej stóp położę –
Kocham Cię Boże!”
Dzieła dla chwały Bożej
Sługa Boży o. Anzelm Gądek, po studiach na Uniwersytecie Gregoriańskim, w 1907 r. przyjął w Rzymie święcenia kapłańskie. Po powrocie do Ojczyzny w 1909 r., miłość do Maryi i Jej Syna – Dzieciątka Jezus – przelewał na dusze, które Bóg postawił na jego kapłańskiej drodze. Czynił to poprzez gorliwą pracę duszpasterską w Krakowie, przez posługę braciom i siostrom w Karmelu, charyzmatyczne głoszenie Słowa Bożego, ale też poprzez ciche kierownictwo duchowym wobec wielu osób duchownych i świeckich. Badania listów Sługi Bożego, zachowanych pieczołowicie przez adresatów, pozwalają na daleko idące refleksje o jego życiu duchowym i ocenę propagowanej przez niego drogi dziecięctwa.
Dzieła, jakich Bóg od niego zażądał, były liczne, a realizacja ich wymagała wielkiego zaparcia się siebie. Jedne z nich były duchowe i ukryte, jak codzienna wierność życiu modlitwy, mozolne pełnienie obowiązków zakonnych, inne były dziełami zewnętrznymi, jak: założenie w 1914 r. w Krakowie Bractwo Dzieciątka Jezus; w 1920 r. założenie w Wadowicach Niższe Seminarium Karmelitów Bosych. Tegoż samego roku podjął w Rzymie – uwieńczone sukcesem – starania o reerekcję Polskiej Prowincji Karmelitów Bosych (skasowanej przez zaborców po 1864 r.), czy wkrótce potem, w 1921 r., założenie w Sosnowcu Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus, z którym podzielił się charyzmatem Bożego dziecięctwa. Także inne dzieła dla dobra Zakonu i Kościoła powszechnego, wymagające heroizmu posłuszeństwa i poświęcenia. Były nimi chociażby zorganizowanie w 1926 r. w Rzymie Międzynarodowego Kolegium Karmelitów Bosych i sprawowanie przez 19 lat posługi rektora i formatora powołań kapłańskich. Jego praca na rzecz formacji kapłanów została rozszerzona przez papieży: Piusa XI i Piusa XII, którzy kolejno zlecali mu trudne misje, w postaci wykonania wizytacji apostolskich seminariów duchownych w Polsce oraz w Rzymie, a potem także prace w watykańskiej Kongregacji d.s. Seminariów i Uniwersytetów Katolickich.
Gdy w 1947 r. wrócił na stałe do Polski, trzykrotnie wybierany był przez współbraci do posługi prowincjała polskiej prowincji. Rezydował wówczas w Warszawie, a od 1960 r. ostatnie 9 lat przeżył w klasztorze w Łodzi.
Radość z ofiary i pokora serca
Pod koniec życia, z okazji jubileuszu 60-lecia profesji zakonnej, Sługa Boży o. Anzelm, wobec zebranych sióstr i gości, podsumował niejako swoje życie, dając wymownie świadectwo przeżywania szczęścia z łaski powołania zakonnego. Wskazał też na rolę, jaką w jego życiu duchowym odegrała Matka Boża, która nauczyła go naśladować Chrystusa. Z właściwą sobie umiejętnością czynienia syntezy z rzeczy dość złożonej, powiedział wówczas: „Życie karmelitańskie, to życie radosnej miłości. I to, co mnie trzymało w tym życiu zakonnym, to była raczej radość, że jestem Karmelitą. To mi zawsze dodawało siły. Rozmaite były przeżycia, rozmaite trudności, rozmaite walki, ale w tym wszystkim zawsze byłem szczęśliwy jednym szczęściem, że ten Karmel naprawdę kocham. […] Matka Najświętsza zstąpiła i odziała mnie w suknię Karmelu – induit me vestimento salutis – w suknię zbawienia, w suknię sprawiedliwości, a razem z tym powierzyła mi to, co miała najdroższego – Boskie Dzieciątko, już nie w figurce, ale naprawdę żywe, szczególnie w życiu kapłańskim, gdzie codziennie miało się to Dzieciątko w rękach – to Verbum Caro factum est. I stąd rodziło się potem wszystko, nie przez moją jakąś zasługę czy pracę, ale przez moc tej ofiary zakonnej, przez moc ofiary Mszy świętej, w której mówimy: In spiritu humilitatis et in animo contrito – w duchu pokory i sercem skruszonym. Z tego wszystkiego Matka Boża wyprowadziła potem te wszystkie prace, te wszystkie dobre rzeczy, a zakryła to, co nie było dobre, bo Matka Boża i Pan Jezus są tacy dobrzy, że nigdy nie opowiadają o błędach, ale raczej ukazują to, co dobre”.
Sługa Boży o. Anzelm Gądek świątobliwie odszedł do wieczności, w dniu św. Teresy od Jezusa, 15 października 1969 r. Nic więc dziwnego, że na jego grobie – w przedsionku kościoła karmelitów w Łodzi – zostały umieszczone jego własne słowa, które stanowią niejako klucz do sekretu jego serca, wiernego zawsze miłości i czci do Maryi: „Przez całe życie ćwiczyłem się w miłości Dzieciątka Jezus”.
Proces beatyfikacyjny o. Anzelma w archidiecezji łódzkiej trwał w latach 2002-2008, aktualnie trwa etap rzymski, w Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.
s. Konrada Z. Dubel CSCIJ
postulator
zob. www.anzelmgadek.pl